środa, 30 grudnia 2015

Rozdział 24

       To była chyba moja najgorsza noc w życiu. Dlaczego to się mi zdarza? Przez te kilka godzin snu, przed moimi oczami pojawiło się mnóstwo wizualizacji ze mną i Lorenzem w roli głównej. I większość była nieszczególnie wesoła. Przykładem jest myśl o kłótni. Pierwszej naszej solidnej sprzeczki, po takiej że by wyjechał i już nigdy nie powrócił, gdyż nie chciałby mnie znać. Myśl o tym, że więcej bym go nie spotkała była dobijająca, zwłaszcza po tym, jak długo się nie widzieliśmy. A może ten miesiąc miałam uznać, jako prezent od losu? Spotkanie najlepszego przyjaciela po latach. Jeśli tak miało to wyglądać, również była to dobijająca myśl. Kolejne przywiązanie się do niego i kolejna rozłąka. Leżąc na łóżku zajadając się ciastkami, myślałam jak bardzo będę gruba oraz o pocałunku. Może to był impuls? Może zakład? A może te czekoladowe 'cosie' mi pomogą, i jak się roztyje, to mu przejdzie? Jest trzecia w nocy. Wtedy człowiek najlepiej myśli. Chwyciłam za telefon, i wykręciłam numer do Lorenza.
- Shadow? - Zdziwił się. Słyszałam jak na chwile odrywa telefon od głowy - Stało się coś?
- Nie.. to znaczy tak, ugh!- W moim głosie nie potrafiłam ukryć zakłopotania.
- Boska. Powoli. O co chodzi? - Zaczęłam myśleć jak ująć wszystko w słowa. Odgarnęłam włosy z twarzy wypuszczając głośno powietrze z płuc. - Przyjść?
- Dobra.. Zapomnij..- zaczęłam się wycofywać. Dlaczego w ogóle wpadłam na pomysł dzwonienia, to aż sama się zastanawiam do dziś.
- Teraz Ci tak po prostu nie odpuszczę. Nie dzwoniłabyś tak o o trzeciej w nocy. O trzeciej to ty od dawna śpisz zazwyczaj, bo leniwa klucha jesteś. Więc? Co się stało?
- O to wczoraj... -mruknęłam po długiej ciszy.
- Wspominałem kiedyś, że nie zaliczasz się do schematu normalnej dziewczyny?
- Nie...
- Nie? - Zdziwił się - To teraz Ci to mówię. Z tego co czytałem, a dużo tego było, to dziewczyny o podobne porady dzwonią do najlepszych przyjaciółek, więc miło mi zaliczając się do tej kategorii. Shadow, mówiłem Ci, nie śpiesz się.
- Założyłeś się z kimś? - Wypaliłam. Trapiło mnie to, a w dzisiejszych czasach to różnie bywa.
- Co...? Czekaj.. Co?! Zwariowałaś?!
- Albo to był impuls...
- To znaczy, że bez zastanowienia zrobiłem coś, co zrobić chciałem już jakiś czas..?
- Wybacz, że dzwoniłam - na mojej twarzy zakwitły rumieńce. Po prostu się zmieszałam. Nawet nie wiem po co dzwoniłam...
- Rozmowa z tobą to sama przyjemność.
- Zapomnij o tym telefonie. Śpij dobrze.
- Jak sobie życzysz. Ty też idź spać. Dobranoc Boska.
- Gdybym mogła - mruknęłam.
- To ja ciebie proszę, spróbuj.
- Nie dzwoniłabym do ciebie w środku nocy, by powiedzieć, że to tylko koszmar!
- Shadow spokojnie. Doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Gdyby, miał to wszystko gdzieś, dawno bym się rozłączył.
- Zapomniałam, że to dla ciebie norma. Przecież nie pierwszą mnie całowałeś, chyba faktycznie powinnam zadzwonić do przyjaciółki- powiedziałam z wyrzutem. Byłam okropne rozżalona.
-  Nie Shadow. Nie jest dla mnie normą, całować najlepsze przyjaciółki, które kocham. To wcale nie jest dla mnie normą, ani nie mam w tym wprawy.
- Ale wiesz, jest mały szczegół. Równie ważna była dla mnie wczorajsza noc,bo był on moim pierwszym, ale co to cię mogło obchodzić? Chyba tyle co Kasa, jak był pijany i mnie cmoknął będąc z moją przyjaciółką.
- Tak się składa, że dużo mnie to obchodzi.
- Widzę - mruknęłam do słuchawki podkurczając nogi. Nadciągała tak okropna kłótnia, której się tak bałam.
- Serio chcesz się o to kłócić - tutaj zatrzymałam się i najzwyczajniej przemilczałam. - To w tej właśnie chwili robimy to i o coś co nie miało miejsce, bo tak sie składa, że bardzo mnie obchodzi to co sądzisz, czujesz i co się z tobą dzieje, a to że ty sądzisz inaczej, nic na to nie poradzę.
- Masz rację, nie poradzisz. Choć myślałam, że mnie zrozumiesz. Myliłam się. Zapomnij o wszystkim. - rozłączyłam się. Poczułam pod powiekami słone łzy. Masz Shadow na własne życzenie nawiasem przez swoje słowa. Nie pozwoliłam im wypłynąć. Wiedziałam, że zawaliłam, zawaliłam całość. Jestem pokręcona w złym sensie. Otworzyłam okno i usiadłam na parapecie wpatrując się w pełnie księżyca.  Wszystko widzisz. Już pewnie nie jedne podobne sytuacje widziałeś, co? Doradź jakoś. Cokolwiek. Bo coś czuję, że to wszystko mnie przerośnie..
       Około 6, nie zmrużając ani trochę oka zadzwoniłam do Rozalii. Musiałam z kimś pogadać, z kimś kto w jakiś sposób mi pomoże lub bynajmniej da mi porządnego kopa w tyłek, bo co jak co, ale tego czasami potrzebuję.
- Komu zawdzięczam worki pod oczami? - Mruknęła do telefonu po odebraniu zaspana.
- Przyjdź... Proszę- powiedziałam błagalnym tonem
- Shadow? Co się stało?
- Proszę.
- Pewnie, zaraz będę - Rozłączyłam się i czekałam na dole siedząc na schodach. Czułam się jak struty szczur, który nic nie jest wartościowy. Teraz nie ma co opowiadać, cóż. Białowłosa po 20 minutach po prostu weszła do domu. Od razu zabrałam ją na górę, gdzie łzy zaczęły lać mi się po policzkach. Tak bardzo nie wiedziałam co zrobić, a niewiedza zagrała na moich uczuciach.
-Ejejej, Shadow - Przytuliła mnie - Co jest?
      Usiadłyśmy na moim łóżku i zaczęłam tłumaczyć co i jak. Powoli. Wyraźnie. Tak by mnie zrozumiała.
- Shadow, to było oczywiste prędzej czy później, aż się dziwię, że później...
- To był mój przyjaciel. Nie myślałam w kategorii chłopaka.
- A co o nieznajomym, albo zwykłym kimś byś miała tak myśleć? Przykład z galerii. Do zwykłej dziewczyny się tak nie zwraca. Obydwoje byliście jak takie dzieci we mgle i całkiem zapominaliście o mojej obecności. Ale te dzieci widzę, aż tak ślepe, że nic nie widziały.
- My tak zawsze, Roza - starałam się jej wytłumaczyć.
- Aż tak długo? - zdziwiła się.
- Znamy się od dziecka...
- A co to oznacza?
- Że zachowujemy się jak rodzeństwo.
- Nie. Że na przykład już od dawna coś?
- Sześć lat się nie widzieliśmy.
- Shadow, psychologiem nie jestem, ale po takiej rozłące jest się sobie jeszcze bliższym - wtedy zaczęłam tłumaczyć jak na niego dzisiaj wyjechałam. Chwile się zastanawiała co powiedzieć, aż w końcu się odezwała. - jesteście niemożliwi... Oboje.
      Później poszłyśmy razem do szkoły zawzięcie dyskutując.  Pierwsza lekcja i co mamy? Kochaną biologię! Zachciało mi się lekarzem być. Ech...  Z miną skazańca usiadłam w ławce. Samotnej. Odosobnionej na samym końcu. Po chwili klasa zaczęła zajmować pozostałe miejsca. Siedziałam bazgrając coś w marginesie, aż nie poczułam dźgania ze strony Kastiela, który swoją drogą oderwał mnie od swojego świata. Spojrzałam na niego zawistnym wzrokiem, ale ten, ku mojemu zdziwieniu kiwnął na przód głową, więc tam zwróciłam wzrok. Od razu tego pożałowałam. Nauczycielka od mojego kochanego przedmiotu wlepiała swój ostry wzrok właśnie we mnie.
- Bley. Potrafisz powtórzyć ostatnie trzy zdania w tym pytania? - zapytała pozornie spokojnym głosem.
- Nie wiem psze pani. Nie słuchałam praktycznie w ogóle dzisiejszej lekcji - odpowiedziałam obojętnym głosem.
- Więc skupisz swoją i pójdziesz do pani dyrektor, która odpowiednio cię ukarze - usłyszałam. Bez zbędnego wykłócania się, które nic nie da wzięłam swoje rzeczy. Kierując się ku wyjściu z klasy słyszałam jak Kastiel wykłóca się z nauczycielką, ale ona, przyzwyczajona do tego postanowiła dalej prowadzić lekcje nie przejmując się mną ani chłopakiem.
       Po wyjściu z klasy grzecznie poszłam do kochanej pani dyrektor. Widząc jej gabinecik, bo tylko tak można nazwa tą małą kitkę z biedym szczurem w środku. Aż zachciało mi się wymiotować. Wysłuchałam wszystko spokojnie, do czasu.
- W ramach kary pomożesz Natanielowi i Melanii układać wszystko w pokoju gospodarzy.
- Co?! - Wspominałam coś, że dyrka mnie nie bardzo od jakiegoś czasu lubi? I po tym moim wrzasku usłyszałam, że mam natychmiast wyjść oraz pójść na karę, którą mam odbyć cały tydzień. Fajnie.
       Gdy zrobiłam to, co miałam zrobić, bo 'wielki Nataniel obrażony blondas' dał mi zajęcie, wyszłam natychmiast. Ruszyłam w stronę parku z zaciągniętym kapturem. Przez karę zleciały mi lekcje i zostałam dłużej. Nieźle. A na dodatek tego zobaczyłam w oddali Enza wraz z tą wiewiórą, która chamsko wyrwała mnie z mojego światu dla poczwary z biologi. Usiadłam pod moim ulubionym dębem, który był na moje nieszczęście koło chłopaków.
- Co zrobiłeś?!
- No to co słyszysz!
- I ja sie dopiero dowiaduje?! I ty śmiesz się nazywać moim przyjacielem - Prychnął czerwonowłosy
- A co? Może miałem od razu do Ciebie zadzwonić plotkareczko?
- Może byś chociaż dupku zmądrzał!
- Słucham?!
- To co słyszysz.
- Szybciej by mi się mózg zlansował!
- On już jest zepsuty! Z resztą i tak jesteś idiotą.
- Nie większym niż ty!
- Do kobiety tak, serio tak Ci Danielka popsuła szare komórki?
- Dobra! Zadzwonię do Ciebie o trzeciej w nocy i ciekawe czy zastanawiałbyś się nad tym co mówisz! - Co jak co, ale podsłuchiwać, nigdy się nie powinno. Wstałam. Dla mnie to było wystarczająco dużo, z resztą nie powinnam w ogóle tego słuchać. Poprawiłam kaptur wkładając ręce do kieszeni spodni. Na moje nieszczęście zawiał mocny wiatr i zdmuchnął kaptur oraz rozdmuchał moje loki. Natychmiast zaczęłam biec ponownie zakładając. Słyszałam jeszcze jak zaklnęli pod nosem, jednak nie zatrzymywałam się nawet kiedy zawołali mnie, żebym poczekała. Przyspieszyłam, co nie skończyło się dla mnie fajnie, gdyż do łapał mnie wielki kaszel.
- Shadow to nie tak! Zaczekaj! - Ruszył za mną. Stałam oparta na kolanach łapiąc oddech.
- Shadow - Dogonił mnie i stanął przede mną, zagradzając dalszą drogę - Wszystko w porządku? - Kiwnęłam głową jeszcze chwilę się dusząc. Ten podprowadził mnie do ławki, żeby usiadła i odpoczęła. Po paru minutach moje serce biło w normalnym, choć nieco szybszym tępie.
- Shadow to nie tak... - Zaczął się tłumaczyć.
- Muszę wracać...
- Shadow - zatrzymał mnie. Spojrzałam na niego bezuczuciowym wzrokiem, - Nie chcę wymuszać tej rozmowy, ale jak nie porozmawiamy nie wyjaśnię Ci tego i tak pozostanie..
- Mi chyba nie masz czego...
- To, co przed chwilą słyszałaś...
- To twoja rozmowa, której nie powinnam słyszeć.
- Ale słyszałaś - zamilkłam.
-Wtedy jak dzwoniłaś.. To nie tak, że nie zastanawiałem się tylko paplałem od rzeczy, tylko nie zastanawiałem się nad tym co powinienem tylko nad tym co chciałem powiedzieć. Nie kłamałem, tego możesz być pewna - nie potrafiłam nic mu odpowiedzieć prócz pokiwania głową. - Proszę cię, powiedz coś.
- Nie wiem co powiedzieć. Sama tą kłótnię wywołałam, bo potrzebowałam pogadać, ale zapomiałam, że to ty jesteś tą drugą stroną. - Westchnął jedynie. A ja poczułam się głupio. Nawet bardzo, ale nawet nie chcę się nad tym rozwodzić.
- Mówiłaś, że się śpieszysz. Odprowadzić Cię?
- Sama dotrę jasno jest.
- Na pewno? - pokiwałam głową.
- No to... - Podniósł się z ławki - Do zobaczenie - Przytulił mnie. Byłam zaskoczona tym gestem. Z początku stałam oniemiała, lecz w krótce moje ciało się schowało w jego ramionach, a ja czułam jakbym nie miała nad tym wszystkim kontroli. Kiedy to uczyniłam Enzo szczelnie zamknął mnie w ramionach. Przymknęłam oczy nieświadomie tonąc w chwili. I pomyśleć, że jeszcze chwilę temu od niego uciekałam.
- Dlaczego to takie cholernie ciężkie?- westchnęłam nieświadomie na głos. Na szczęście tego nie dosłyszał, albo nie chcąc mnie dobijać nie skomentował.  - Przepraszam muszę na prawdę iść - odsunęłam się.
- Pewnie, już Cię nie zatrzymuje.. Cześć...
- Pa... - Odeszłam. Po prostu. Bez patrzenia w jego zagłębiające oczy...


****

Napisałam! Z pomocą kochanej osóbki.
Szczęśliwego nowego roku, jakby nowy post się nie ukazał <3!

Pozdrowionka! 






CZYTASZ = KOMENTUJ!

sobota, 12 grudnia 2015

Rozdział 23

       Obudziłam się nabuzowana pozytywną energią. Jako, iż gramy koncert, pani dyrektor bardzo (nie)chętnie nas zwolniła z lekcji. Z rana poszłam do łazienki. Umyłam swoje długie brązowe włosy i wzięłam szybki prysznic. Normalnie dzisiaj, jak nie ja, założyłam maseczkę na moją twarz. Gdy z nią siedziałam dostałam oznajmienie Rozalii, że została w domu, tylko po to by mnie wystroić. A po co mam się stroić. Nie mam dla kogo, nawet nie wiem czy chcę kogoś mieć by, więc o czym my tu rozmawiamy. Po dwudziestu minutach poszłam zmyć to, a następnie ruszyłam swoje kończyny na dół, do kuchni. Mary nie było, jak zwykle. Zrobiłam sobie śniadanie wcale się nie spiesząc. Na spokojnie je zjadłam rozmyślając. Nieświadomie stukałam palcami o blat, ale jakoś mi to w niczym nie przeszkadzało. Poskładałam po sobie i wróciłam do pokoju, gdzie kontynuowałam swoje spa...
        Równo o 13 usłyszałam dzwonek do drzwi. Leniwym krokiem poszłam je otworzyć. Za nimi stał, nie kto inny jak Rozalia, a uśmiech, jak zwykle miała od ucha do ucha. Przepuściłam ją w drzwiach.
- Jak humorek i nastawienie? - Zapytała zaciekawiona.
- Cudownie. Jestem bardzo podekscytowana...
- To dobrze. Ej, zaraz - chwyciła moją twarz miażdżąc policzki - oczyszczałaś ją.
- O czym ty mówisz? - powiedziałam sepleniąc z zmarszczonymi brwiami.
- Jak to co! Tą śliczną buzie! Teraz jeszcze śliczniejsza - puściła mnie a ja rozmasowywałam obolałą twarz.
- Dzięki Roza... - Mruknęłam jedynie.
- Ojeju! Mamy tak mało czasu! Chodźmy! - Pociągnęła mnie na górę do pokoju i zaczęło się.
       Zajęło jej ' robienie mnie na bóstwo'  dwie godziny. O dwie za dużo. Ciągle latały ubrania, buty, szminki, cienie. Sama nawet nie mogłam stwierdzić co za którymś razem leciało. Po skończonej robocie kazała mi się okręcić  dookoła.
- Gdybym była facetem, już byś była naga - zaśmiała się unosząc śmiesznie brwi.
- A idź ty zboczeńcu! Nie mam dla kogo.
- Właśnie! Dlatego trzeba cię wystroić, by było dla kogo - wyszczerzyła się.
- Nie mam już do Ciebie siły - westchnęłam siadając na łóżku, lecz zaraz usłyszałam krzyk:
- Nie siadaj! Głupia jesteś? Pomnie sie! - Rozalia pociągnęła mnie do siebie .
- To co mam stać? Jak buty ubiorę? - Prychnęłam pod nosem. Kucnęła z moimi butami przede mną.
- Podnoś nogę.
- Co?
- To co słyszałaś. Podnoś...
- Jesteś moją przyjaciółką, nie...
- Wkurzasz mnie - sama zaczęła dosłownie wciskać moją nogę w but. Wywracając oczami, pomogłam jej. Wiedziałam, że to uparte, ale nie że aż tak. Po chwili byłam na szczudłach, potocznie zwanymi obcasami.
- Zabiję się... - jęknęłam.
- Dlatego przyszłam wcześniej. Uczymy się od nowa chodzić - zaśmiała się. I miała całkowicie racje. Trzymając mnie za rękę uczyła jak stawiać kroki, by były lekkie i z gracją. Było to czasochłonne, lecz po 30 minutach chodziłam bez problemów, lecz nadal niepewnym krokiem. Jak to Rozalia powiedziała " Nie wypuszczę Cię z domu, dopóki się nie nauczysz perfekcyjnie chodzić".  Bardziej męczącej rzeczy ostatnimi czasy, chyba nie było. Gdy tylko pozwoliła mi przebrać, normalnie skakałam ze szczęścia.
        - No rusz tą tłustą dupę! Zaraz zaczynacie próbę, a ciebie tam nawet na miejscu nie ma! - Mówiła Rozalia biegnąc w stronę wyznaczonego miejsca.
- Jeju... Narzekasz. Jesteśmy już na miejscu - powiedziałam idąc.
- Tak, tak. Chodź - pociągnęła mnie zmuszając do biegu. Po paru minut byłyśmy na miejscu. Oczywiście przez białowłosą zwróciłyśmy na siebie uwagę. Pierwsze co mnie przywitało to gwizd Kastiela.
- Bogini nam tu przybyła! - powiedział Rick śmiejąc się.
- Tak, tak. Gramy - powiedziałam wchodząc na scenę przeglądając nuty na stelażu - Ej... Ja oddałam te nuty - pomachałam tekstem od piosenki, do której mnie zmuszono.
- Postanowiliśmy, że śpiewasz
- A moje zdanie?
- To dla ciebie szansa, Shadow - powiedział Lys swoim spokojnym głosem - Jak chcesz to chętnie możesz ze mną pośpiew...
- Nie czy chce, tylko że śpiewa - wtrącili się pozostali
- Dobra, dobra. Więc zaczynajmy - mruknęłam. Chłopcy zajęli miejsce i ostatnie rozśpiewanie uznaję za rozpoczęte.
       Jazgot reflektorów, oszalały tłum śpiewający razem z nami. Nigdy nie sądziłabym, że chłopaki są tak rozpoznawalni w tym mieście. Potrafili idealnie się porozumieć z odbiorcami ich  tekstu. Śpiewanie z Lysandrem było niezapomnianym przeżyciem, aż pora przyszła na moją piosenkę. Co tu  dużo mówić, zjadł mnie stres i zaczęłam śpiewać w innej tonacji. Chłopaki widząc to uratowali mi tyłek i sami zaczęli grać pod moje śpiewanie. Byłam za to im dozgonnie wdzięczna.
Wyśpiewywaliśmy, wygrywaliśmy ostatnie dźwięki. Czułam jak hormon szczęścia buzuje w moich żyłach. Stanęliśmy w jednym rzędzie i się skłoniliśmy. Zeszliśmy ze sceny po kolei a już ktoś po nas wszedł.
- To było...
- Niesamowite? Owszem - zaśmiał się Rick dokańczając  moje zdanie. - Każdy z nasz to przeżył.
- Ech - westchnęłam z szerokim uśmiechem.
- To chodź stary, idziemy opić - z szerokim uśmiechem objął Kasa - a ty rudy stawiasz.
- Śmierdzisz - odepchnął go i ubrał swoją kurtkę. A następnie z śmiejącym się pod nosem Rickiem wyszli. Skierowałam swoje kroki do schodów na dół, prowadzące do garderoby, gdzie mogliśmy pozostawić swoje rzeczy. Skończyło się na tym, że tylko ja je tam zostawiłam i Lysander, który nawiasem gdzieś zniknął. Schodziłam schód po schodzie, lecz niefortunnie postawiłam nogę. Poleciałam na "szczupaka, pieska, na twarz ect. " Przygotowywałam się na bliskie spotkanie z matką naturą, lecz nie poczułam zimnej powierzchni, ale zamiast tego czyjeś ramiona, które miały refleks. Spojrzałam w górę na mojego wybawce.
- Dziękuję - szepnęłam cicho. Nawet nie wiedząc kiedy nasze usta się zetknęły. Z początku było to niewielkie, nic nieznaczące cmoknięcie, lecz w ponownym połączeniu wyszedł pocałunek. Czując jego chłodne wargi na swoich doznałam  gdzieś te motylki. Położyłam swoje ręce na szyi, jedną ręką wplątując w jego gęste i puszyste włosy. Sama czułam jego dokładnie przylegające dłonie na mojej talii, które dociskały do drugiego ciała, jakby bały się, że zaraz ucieknę. Mój umysł był oczyszczony z całkowitych myśli - tych złych i dobrych, a liczyła się teraz ta chwila. Niewidocznie pogłębił pocałunek lekko mnie przechylając do tyłu, ale mimo to czułam się bezpiecznie w jego ramionach. Jednak nie można rzec iż byłam obojętna. Moje ciało oddało się swojemu rytmowi, który był nieosiągalny i niekontrolowany przez innych. Serce biło mi w oszalałym tempie, a chwila zdawała się nie mieć końca. Oderwały się niepewnie biorąc łapczywie powietrze. Nawet nie wiedząc dlaczego odczułam niedosyt. Sama złączyłam je ponownie mocno na nie napierając. Chłopak czując emocje zaczął podobnie oddawać pocałunek, aż się całkowicie odsunęliśmy. Spojrzałam w jego ciemne oczy, który patrzyły na mnie z pewną iskierką. To był mój pierwszy w życiu pocałunek i nigdy bym nie sądziła, że nastąpi on dzisiaj, z tą właśnie osobą. Dotknęłam jego policzka najdelikatniej jak potrafiłam, jakby był on z bardzo kruchego szkła. Dopiero wtedy zaczęły mnie nachodzić różne myśli. Nie odzywaliśmy się do siebie jakiś czas, dokładnie nikt nie wie. Patrzyliśmy sobie w oczy do czasu aż trącnął mnie swoim nosem.
- Lorenzo... - Szepnęłam, tak jakby ktoś jeszcze nas był, a chciałabym by te słowa dotarły tylko do niego.
- Tak wiem... Nie powinienem... - Usłyszałam od niego w odpowiedzi. Moje serce biło tak szybko, że miałam wrażenie, iż zaraz wyskoczy.
- Ja chciałam, lecz co teraz? - Właśnie, i to było dobre pytanie - dopowiedziałam sobie w myślach patrząc na jego oczy.
- A co chcesz, żeby było? Z mojej strony, wcale tego nie żałuję i bez wahania zrobiłbym to ponownie - nie odrywając ode mnie wzroku delikatnie pogładził mój policzek - Ale jeśli będzie trzeba, to zaczekam tak długo, jak trzeba - nie wiedziałam co zrobić. Przymknęłam oczy wtulając się w jego dużą dłoń, lecz otworzyłam je biorąc w między czasie głęboki wdech.
- Jesteśmy przyjaciółmi, to znaczy nie wiem czy nadal tak jest...
- Zawsze nimi będziemy. Pamiętasz? - Jego uśmiech się minimalnie poszerzył.
- Muszę przemyśleć... - Jedynie to potrafiłam wykrztusić.
- Tyle czasu czekałem, więc mogę jeszcze. Nie śpiesz sie - trącił mnie swoim nosem. Wtedy usłyszałam kroki, więc się odsunęłam. Po paru sekundach był przede mną Lysander, z pewnym pytaniem. Gdy już sobie wymyśliliśmy, pożegnał się i wyszedł a ja zabrałam swoją kurtkę. Ubrałam ją z zamiarem wyjścia.
       - Shadow - Mogłam usłyszeć, po wyjściu z budynku. Odruchowo spojrzałam za siebie. Był to Enzo, który do mnie podszedł
- Nie wystraszyłem cię? - Pokiwałam przecząco głową na to.
- To dobrze - Uśmiechnął się - Mógłbym Cię odprowadzić?
- Tak - powiedziałam cicho kopiąc kamyk nawet nie mając odwagi spojrzeć mu w oczy. Kiedy ukradkiem na niego zerknęłam, patrzył przed siebie. Szliśmy obok siebie w bezpiecznej odległości. Zawiał mocniejszy wiatr, a żę sukienka wiele nie daje zakryłam się szczelniej kurtką. Spojrzał na mnie. Zdjął kurtke i zarzucił na moje ramiona przygniatając ranieniem.
- Chodź, zmarzlaku.
- Dziękuję - powiedziałam cicho okrywając się jego okryciem - Ale co z tobą? - Odezwało się moje sumienie.
- Ale co? - Spojrzał na mnie zdziwiony
- Czy ci nie będzie zimno.
- Przecież gorący chłopak jestem -zaśmiał się, kolejny raz niszcząc mi fryzurę.
- Ej! Zostaw - pacnęłam jego rękę od mojej głowy.
- Ej no! - Jęknął
- Hm?
- No.... Ten...No!
       Po kilkunastu minutach staliśmy już pod domem - Dziękuję za kurtkę - powiedziałam wciskając ją mu w ręce by jak najszybciej znaleźć się w domu.
- Dobranoc - Posłał mi lekki uśmiech
- Pa.. - powiedziałam naciskając klamkę z nikłym uśmiechem. Weszłam do domu, a on jednak był tam jeszcze do momentu zamknięcia drzwi, a dalsze jego poczynania były mi nieznane. Ściągnęłam buty a obok nich położyłam swoje trampki. Po chwili dołączyła do mnie w korytarzu Titi.
- Jak było? - Zapytała.- Daliście czadu - dodała z uśmiechem.
- Byłaś? - uniosłam zdziwiona brew.
- Jak mogłabym nie być na twoim koncercie? Od momentu zobaczenia cię, wiedziałam, że jesteś taką zdolniachą - zaśmiała się.
- Zaraz tam zdolniachą...- odpowiedziałam jej - Super było. Niezapomniane przeżycie.
- Zakładam, że zostanie do końca dni?
- Dokładnie.
- Jesteś głodna? Jest kolacja... - Gdy ona mówiła byłam w trakcie iścia na górę, więc podeszłam do niej.
- Dziękuję, ale nie jestem głodna - ona raczej skupiła uwagę na czymś innym.
- Masz rozmazaną... - powiedziała i dopiero zrozumiałam, gdzie jej wzrok pada.
- Przecierałam się. Jestem zmęczona, mogę się iść położyć? - Prawda była zupełnie inna, lecz nie miałam jej ochoty mówić o pocałunku z Lorenzem.
- Jasne - nieufnie na mnie spojrzała - Dobranoc, słońce - powiedziała i wróciła do swoich zajęć a ja do siebie, zamykając drzwi.
       Stałam przed lustrem zmywając makijaż. Nie wiedziałam co myśleć. Moją głowę zaprzątała sprawa z Enzem. Może i nie widzieliśmy się kawał czasu, ale się bardzo długo przyjaźniliśmy. Do dziś pamiętam, jak wszystkim mówiłam, że nic mnie i jego nie łączy, a teraz? Przez ten pocałunek nie jestem wstanie realnie myśleć o nas. Nie wiem czy to przyjaźń, czy friendzone?  Z bruneta słów mogłam wywnioskować, że nie chce być " tylko moim przyjacielem'' Lecz co mam zrobić, skoro sama nie jestem pewna swoich.
       Wskoczyłam pod prysznic, w którym spędziłam około godziny czasu, próbując zszorować całe te dziwne uczucie i swoje problemy. Zawinięta i pachnąca położyłam się w cieplusim łóżeczku pod kochaną moją koleżankę - tak zwaną 'pierzynkę' Opatuliłam się szczelnie i wtuliłam w nią twarz, starając się zasnąć, lecz nadal myśli mi chodzą po głowie. ' Co teraz?' Pomyślałam jeszcze i mocno starałam się oddać w ręce Morfeusza


****

Dzień Doberek! 
Emi was wita na tym zacnym rozdziale. Dzisiaj dużo tekstu, bno dzisiaj dużo się działo,
więc mam nadzieję, że Wam się spodoba,
i w jakiś sposób Was zaskoczyłam :D!

~Emily; Daughter Shadow (E.Y. B)

Pozdrowionka!




Czytasz? = Komentuj!

niedziela, 6 grudnia 2015

Rozdział 22

        Ostatnia próba przed koncertem już w miejscu koncertu. Ja, Rick i Lysander czekaliśmy na Kastiela, który pojechał po swoją gitarę. Siedziałam na zgaszonym wzmacniaczu obserwując krzątających się ludzi. Niektórzy dekorowali scenę, inni walczyli z kablami. Zapewne praca do najprostszych nie należała, aczkolwiek- jak myślę napędzała ich pozytywna energia.
- No gdzie ten pacan jest? - Mruknął wyraźnie znudzony Richard stukając pałeczkami o kolana.
- Nas nie pytaj, wiemy tyle samo co ty - burknęłam mu w odpowiedzi. Ta ruda małpa była po tą gitarę ponad półtorej godziny. Nie dziwiłam się  chłopakom, że są znudzeni i zdenerwowani.
- Miał być dwadzieścia minut temu! - Odłożył pałeczki i wstał - Lysander, znasz jakiś sposób, by ta nuda poszła w las? - Zapytał z iskierkami nadziei oczy.
- Hm... - Zamyślił się przybierając pozę myśliciela. Po chwili odwiesił się i powiedział - Nasze dziewczę nam coś zaśpiewa... Nawet mam pewien utwór.
- Lysander, nie. Błagam - od razu zaprzeczyłam.
- Ale ja chcę cię usłyszeć! Skoro buzie masz ładną, to głos pewnie też - wyszczerzył się głupkowato.
- Yhym. Dziecko, żyjmy realizmem.
- Yhym. Dziecko, jestem starszy.
- Czepiasz się szczegółów - powiedziałam, lecz nasz mądry dialog przerwał głos Lysa.
- Proszę Shadow - wzięłam od niego plik kartek. No chyba ich powaliło.
- Ale tylko dla was, dla rozgrzewki? - W odpowiedzi skinęli głowami. Wzięłam nie pewnie tekst, kładąc go na stelażu. Melodia nie zawiła, lecz nieznana mi. Powoli zaczęłam wygrywać dźwięki. Moje długie palce sunęły po czarno-białej klawiaturze. Najpierw to powoli przegrałam. Musiałam przyznać, kawałek mi pod pasował. Drugi raz zagrałam, już pewniej. Teraz przeczytałam tekst i nie wiedziałam czy mam się śmiać, czy płakać. - Kto ten tekst wymyślił?
- Taka jedna była Kasa. Jedyna piosenka damska. Śpiewaj - ponaglił mnie perkusista. Zaczęłam grać a po chwili zaczęłam śpiewać. Piosenka miała moim tekst słaby i dość wulgarny, co można zauważyć przy pierwszej zwrotce.
- Właśnie się przyznałaś, że jesteś tytułową Bad Girl? - Powiedział wyszczerzony Kastiel, który wchodził na scenę.
- Chciałbyś. Gdzie tyle byłeś? - Fuknęłam zła.
- Shadow... Będzie nam się później tłumaczyć, grajmy... - Lysander miał rację, dlatego zamilkłam. Gdy tylko rozstawił zaczęła się próba...
       Po wyczerpującej próbie, całą grupą poszliśmy coś przekąsić. Padło na knajpę z podobno dobrą pizzą. Pomimo moich oporów, chłopcy wmusili we mnie aż cztery kawałki.
- Zaraz umrę... - Powiedziałam bekając- Przepraszam, ale to przez was...
- Luzik - odezwał się Kastiel popijając piwo.
- Dałaś mi wenę! - Powiedział Richard inteligentnym tonem.
- To nie wróży nic dobrego.
- Nasze toki myślenia są podobne - dodał od siebie Lysander.
- Dobra, dobra lamusy. Kto najgłośniej beknie. Przegrany stawia po koncercie kolejkę, pasuje? - Wyszczerzył się głupkowato, a ja strzeliłam facepalm'a.
- Jak dzie...
- Wchodzę w to - przerwał mi rudy osobnik. Podali sobie ręce i zaczęło się.
- Może by tak się wymknąć? - Zapytałam konspiracyjnym szeptem białowłosego.
- Shadow, nie wypada, ale odszedł bym - westchnęłam i oparłam rękę o stół później kładąc głowę na niej.
       Chłopaki nie dali. Dwa uparte charaktery na zmianę bekały coraz głośniej, aż sama zaczęłam przysypiać na tej ręce. Lysander zmył się pod pretekstem wyjścia gdzieś i zostałam sama. Niespodziewanie zostałam podciągnięta do góry, a później ktoś mnie podniósł.
- Co ty odwalasz? - Odpowiedziałam zaspana ziewając.
- Wygrałem! - Powiedział dumny Rick. Przetarłam oczy i poprawiłam włosy.
- Postaw mnie, i cieszę się, że utarłeś nosa temu rudzielcowi.
- Spiski... - Mruknął Kas, a chłopak trzymający mnie odstawił. Dopili wspólnie piwo i wyszliśmy. - Skoro już wyszliśmy, to ja idę od was - zaczął od odchodzić. Rick zaczął się dziwnie psychicznie śmiać.
- Chodźmy. Bądźmy psychiczni razem - zaśmiałam się zarzucając na niego rękę ruszyliśmy w kierunku mojego domu.
       Odprowadził mnie pod same drzwi. Podziękowałam mu grzecznie za odprowadzenie.
- Za dziękuję, kowal konia nie okuje... - odpowiedział z cwanym uśmieszkiem. Kolejny Kastiel? A dobra niech stracę - Pomyślałam i zbliżyłam usta do jego policzka, a on zaczął przekręcać głowę. Czy oni wszyscy mają wybujałą wyobraźnie? Zakryłam usta rękami, na co on się zaśmiał
- Oj Shadow, nawet nie wiesz jakbym dostał, gdybym cię tknął. Dwa znajomi, nawet przyjaciele się nie całują, nie? - Wybuchł śmiechem i mnie potargał po włosach
- A idź ty, żyję ze zboczeńcami do potęgi x. Nie wiem nawet w którym momencie jeden mnie zgwałci - zażartowałam.
- Wzrokiem, chyba każdy. Ale zołzowata jesteś.. Pa- nim usłyszał odpowiedź odszedł.
- Ejejej! Wracaj! - krzyknęłam, lecz ten jedynie będąc tyłem do mnie pomachał. Jeden lepszy od drugiego...
       Z uniesionymi kącikami ust weszłam do domu. Ściągnęłam buty i ruszyłam na górę. Rzuciłam się na łóżko. Moje włosy, żyjące własnym życiem, rozlazły się na każdą stronę, a ja patrzyłam się w sufit z wielkim bananem na ustach.
- Koncert, tylko on mnie wzywa...




****
Salut moje babies! 
Dzisiaj rozdzialik, tak na szybko, bo już się biorę za kolejny, który nie będzie już tak nudny.
Parę ogłoszonek.
Informacje odnośnie rozdziałów, można znaleźć tam>>>,
terminy będą nieregularne, ponieważ teraz dużo popraw, wyciąganie ocen... A moja matematyka woła o pomstę do nieba.
Wszystkich czytające to "coś", zapraszam do dodania się do obserwatorów i komentowania.

~Daughter ( Emily) Shadow ( E.Y.B)


poniedziałek, 23 listopada 2015

Rozdział 21

      Po jakże miłej pobudce szybko musiałam się zebrać, gdyż oczywiście prawie się spóźniłam na zakupy z Rozalią. Na szczęście się pośpieszyłam i zdążyłam w ostatniej minucie. Wolę nie myśleć co by było jakbym się spóźniła.
- To gdzie najpierw chcesz iść?
- Najpierw idziemy po tą sukienkę co sobie ostatnio wypatrzyłam. A bo ja ci o niej nie wspominałam. Taka boska rozumiesz, biała rozkloszowana. A potem idziemy po tą co tobie wybrałam - ciągnęła mnie w stronę sklepu ciągle nawijając.
- Okej, ale mi po co? - Jęknęłam idąc za nią.
- Bo cię w nich nie widuję, a powinnam. A tak w ogóle to musimy kupić po jeszcze jednej na koncert...
- Idę w spodniach na koncert. To raz. Dwa, nie jest to mój styl. Moje nogi się do nich nie nadają - próbowałam się w jakiś sposób wykręcić.
- No to będą nadawać. Nie idziesz w żadnych spodniach i koniec. Kropka.
- Ale...
- Żadne ale! - Weszłyśmy do sklepu.
        Typowy damski sklep z odzieżą w całej gamie kolorów, z przeróżnymi rodzajami materiału. Sklep jak sklep, który pachniał nowością oraz był przepełniony wielką ilością kobiet, przez co było z lekka dusznawo i chciałam jak najszybciej wyjść.
- Czym zawiniłam? - Mruknęłam pod nosem idąc za nią. Roza jednak nic nie odpowiedziała i szukała wzrokiem czegoś, po czym zaczęła ciągnąć mnie w jakimś kierunku. Mrucząc pod nosem wzrokiem oglądałam te kolorowe ubrania. Białowłosa wcisnęła mi sukienkę w ręce. Westchnęłam i trzymałam rzecz, a dziewczyna przyglądała mi się wyczekująco.
- Ona nie jest biała- stwierdziłam po chwili.
- Serio? - Odparła jakby to była oczywistość.
- No, to po co mi ją dałaś?
- Idź ją przymierzyć.
- No chyba ciebie powaliło - stwierdziłam robiąc wielkie oczy.
- Raczej nie - zaczęła mnie prowadzić do przebieralni, która utrzymana była w jasnych kolorach sklepu a zasłonka bordowa.
- Nie...
- Nie wyjdziemy z tego sklepu do póki cię w niej nie zobaczę - powiedziała stanowczo. Przeklęłam w myślach i weszłam do przymierzalni.
        Ciuch, jak ciuch. Sukienki mi nie pasują i tego zdania się trzymajmy. Całe życie  w spodniach, miało to pozostać na wieki wieków, ale nie, bo moja kochana przyjaciółka, która dzisiaj ma nawiasem cudowne dwie nogawki, każe wciskać w to co daje lepsze przemieszczanie się. Z drugiej strony wolałabym jednak mieć zaciśnięty tyłek w spodniach niż luźny. Od kiedy Shadow stałaś się taka filozoficzna? Oczywiście, że od zawsze głupie sumienie... Ludzie, gadam sama do siebie w głowie, a moja dyskusja w niej nie ma najmniejszego sensu.
       - Bardziej niż sądziłam - szeroko się uśmiechnęła. Wróciłam i ją szybko ściągnęłam.
- Odwieś to tam, gdzie było..
- Oszalałaś! Bierzesz ją.
- Sukienkę? W życiu!
- Shadow... - Spojrzała na mnie ostro.
- Dobra... Wezmę ją... - Odpowiedziałam zrezygnowana unosząc ręce.
- Jeeeeeej! - Mocno mnie ścisnęła. Zdecydowanie za mocno.
- D-d-dusisz - wydukałam czując, że nie mogę złapać tlenu.
- Dobra idziemy zapłacić i lecimy po moją - pokiwałam głową.
       Szybko zapłaciłyśmy za rzecz oraz poszłyśmy po Rozalii kieckę. Ta kupiła zamiast jednej 5, jak nie więcej, gdyż przymierzała ich tysiące. Potem zaciągnęła mnie siła do sklepu z bielizną. Jest niemożliwa. Siłą również kazała mi jedne komplet kupić.
- Nie wiem po co mi on... - Westchnęłam wychodząc ze sklepu.
- Bo jak już będziesz potrzebować to będziesz miała. Tutaj siadamy? - Spytała mając na horyzoncie kawiarenkę.
- Koniec tej męczarni? Jasne!
- Tylko przerwa - Prychnęła siadając przy jednym ze stolików a na krześle obok znalazły się jej torby.
- Ludzie! Zabierzcie mnie stąd...- Zaczęły się moje gorzkie żale. Wspominałam, że nie cierpię zakupów? Podejrzewam, że napominałam sto pięćdziesiąt razy. Moja kochana przyjaciółka, oczywiście mnie zlała, nawet na mnie nie patrząc gdyż przeglądała coś w torbie.
- Chcesz coś? - zwróciłam na siebie jej uwagę.
- Latte iii... - Chwilę się zastanowiła - Serniczek - poszłam zamówić. Sama wzięłam sobie cappuccino z sernikiem. W czasie oczekiwania na zamówienie Roza się rozgadała na temat jakie to sukienki powinnyśmy założyć na koncert
- A kogo my tu mamy? - Magle na moich ramionach znalazły się dłonie jak wywnioskowałam po głosie Enza, który prawie przyprawił mnie o zawał.
- Jeju! Lorenzo! Chcesz mnie na drugi świat przenieść? - podskoczyłam na siedzeniu.
- Oczywiście, że nie! - Schylił się i od tyłu cmoknął mnie w policzek po czym się wyprostował nadal nie zdejmując dłoni - Kogo bym wtedy drażnił?
- Rudą małpę? - Lekko moje policzki się zaczerwieniłam, ale ukryłam to za włosami. Dziwne, gdyż nigdy w dzieciństwie przez mojego przyjaciela nie rumieniłam.
- Go nie mogę. Śliczne zdjęcia mi przesyła - poczochrał mnie i przysiadł się do nas - Gdzież moje maniery. Lorenzo - Skłonił się Rozie. Ta zachichotała i się przedstawiła rozbawiona.
- Jakie zdjęcia? - zmarszczyłam brwi
- Jak sobie słodziasznie spałaś - Słodko się uśmiechnął w moją stronę.
- Co?! - Wyjął telefon i nie dając mi go do ręki pokazał nam zdjęcie.
- Daj to! On ma za to opieprz a ty tego nie będziesz miał! - Chciałam wziąć telefon
- E e e! - Odciągnął telefon na bezpieczną odległość - Nie ma - puścił mi buziaczka.
- Uduszę go, przysięgam -  wysyczałam zdenerwowana.
- To duś, ale od mojego telefonu wara. Muszę mieć co powiesić nad łóżkiem - cicho się zaśmiał. Spojrzałam na niego jedynie, ale ani słowem się nie odezwałam, a wtedy nasze zamówienie przyszło.
- No to ja w tym czasie sobie przejrzę co se kupiłaś - uśmiechnął się w ten swój sposób i wziął jedną z moich toreb stojących na podłodze na swoje kolana.
- Oddaj to! - Zabrałam mu.
- Dlaczego? - Zdziwił się.
- Nie twój interes co tam jest.
- Nie narzekaj - zabrał mi torbę - Zawsze Ci sprawdzałem szafę i Ci ubrania wybierałem.
- Jak miałam dziesięć lat!
- Kochanie, jak sobie ostatnio słodko spałaś miałem dużo czasu - puścił mi oczka
- Jesteś niemożliwy....
- Przecież żartuję - Poczochrał mnie - A poza tym i tak mnie kochasz - Zajrzał do torby po czym szeroko się uśmiechnął. Strzeliłam facepalm'a na to.
- No, no. To ciekawe co jest głębiej - Zaśmiał się a mi dopiero się przypomniało, że ostatni sklep w jakim byliśmy to sklep z bielizną. W odpowiedzi prychnęłam.
- Tak właściwie, to z jakiej okazji byłaś u naszej Małpki na noc.
- A co zazdrosny?- zabrałam torbę.
- O tego rudzielca? - Prychnął - Nie rozśmieszaj mnie. Po prostu coś wspominał o - spojrzał w telefon - Upojnej nocy - Zacytował po czym schował telefon.
- Cooo... - zaczęłam się śmiać- Upojnej wodą?
- Nocy - Poprawił mnie z uśmiechem
- Sama spałam na dole, a on na górze. Pozdrawiam - nadal się śmiałam.
- Ja tylko przekazuje czego się dowiedziałem - uniósł ręce w geście obronnym.
- Rozbawiłeś mnie. Próbę mieliśmy i się zasiedziałam.
- Przecież nic nie mówię Boska
- Więc ty zostaniesz z Rozą a ja ucieknę daleko? Dzięki, pa - zaczęłam odchodzić
- A idź - prychnął i zwrócił się w stronę białowłosej. Póki miałam okazję ruszyłam w stronę wyjścia z budynku. - Ej! Wracaj tu! - Szybko została zatrzymana przez dziewczynę.
- A miało być tak pięknie...
- Ja tu jestem. Nie może być inaczej - Zaśmiał się chłopak.
- Ale łażenie po sklepach to męczarnia..
- Pomyśl sobie, że dla Rozalii spędzenie tego czasu z tobą to czysta przyjemność
       Westchnęłam głęboko.
- Dobra, zostaję
- I tak wszyscy dobrze wiemy, że to ze względu na mnie kochanie - Uśmiechnął się do niej ironicznie.
- Marz dalej - wystawiłam język. Zanim zdążyłam go schować brunet go złapał palcami
- Następnym razem będzie inaczej Słonko.
- Ta? Mówisz? Wątpię
- Jeszcze zobaczymy - puścił mój język
- Kończmy te męczarnie. Po czarne spodnie i do domu
- Sukienkę - poprawiła mnie Rozalia.
- Boska w sukience? A to nowość - zaśmiał się Lorenzo
- Jedną już mam...
- Właśnie widziałem. Przykryta tym kompletem, ale widziałem - zaśmiał się
- No dzięki
- To idziemy? - Odezwał się chłopak.
- Nie mów, że chcesz iść z nami..
- Będę waszym doradcą - dumnie uniósł głowę - A przy okazji umilę Ci ten czas
- Roza... powiedz mu coś.
- Zobaczę, czy chłopak ma gust - zmierzyła go wzrokiem.
- No widzisz! Idę z wami - zarzucił na mnie ramię. Skrzywiłam się, wszyscy są przeciwko mnie.
- No to w drogę - Enzo wstał i wziął nasze torby
- Czyli za tragarza będziesz robić?
- Jak na mężczyznę przystało - zaśmiał się.
- Heh..
       Białowłosa zabrała nas do jakiegoś sklepu. Oczywiście na wstępie mogli usłyszeć moje narzekanie Zostałam zaprowadzona od razu do przymierzalni i dopiero w niej zobaczyłam z czym mnie wepchała. Obydwoje czekali aż wyjdę.
-Nie wyjdę!
- Shadow. Nie wyjdziemy dopóki Cię w tym nie zobaczę - Mówiła stanowczym tonem nie odmawiającym sprzeciwu.
- Niech Enzo idzie!
- Oczywiście - Zaśmiał się i stanąć tuż obok, ale pół ścianka go kryła. Odsunęłam niczego nieświadoma zasłonę
- Błagam Cię.
- Wychodź no - Jęknęła białowłosa
- Widzisz przecież
- Shadow Hope Bley. Proszę wyjść z tej przymierzalni, ale już - zrobiłam to co kazała. Obejrzała mnie z kilku stron.
- Enzo! - zawołała, a chłopak się pojawił gwiżdżąc.
jg,- No no. Jak dla mnie nieźle - Oparł się o ścianę
- Miałeś sobie iść! Ty kłacmo!
- Nie iść, tylko odejść - Bronił się.
- No przecież na koncercie wszyscy Cię zobaczą. A ktoś musiał mi przekazać opinię.
- W tym nie idę w tym za Rosję, Chiny, Stany i Anglię!
- Dlaczego? - Enzo zrobił swoją minę zbitego psa.
- Bo jest obcisła. A jak się schylę... Nie i koniec.
- Pozwól, że ja to stwierdzę - cwanie się uśmiechnął. Zmroziłam go wzrokiem. Puścił mi buziaczka
- Przecież nie będziesz musiała się schylać
-... Wcale. Żegnam. - zniknęłam za zasłoną.
- Dobra. To następną ja ci wybiorę - powiedział i z tego co słyszałam zniknął, a Roza dalej czekała
- Rozalia, czemu go nie wywaliłaś? To jest wstydliwe..
- Z tego co słyszałam wcześniej to nic takiego się by nie stało
- Ale on miał nigdy nie ujrzeć mnie w takim wydaniu. W ogóle nikt nie miał
- I tak ktoś ujrzy. Jeszcze wspomnisz moje słowa Kochana...
      W tym oto momencie wrócił Lorenzo, który skierował mnie z powrotem do przymierzalni i dopiero kiedy zniknęłam za jej kurtyną wręczył mi sukienkę. Musiałam przyznać - śliczna była. Ściągłam tamtą i ubrałam cudną koronkową czarną sukienkę. Odsunęłam zasłonę i się im pokazałam. Enzo stał w tym samym miejscu co wcześniej również opartu ramieniem o ścianę, a Roza na mój widok zrobiła oczy jak pięć złoty
- Cudna! No powiedz coś! - Zwróciła się do bruneta
- Muszę przyznać jej rację
- Sukienka? Enzo, nie straciłeś gustu.
- To moja cecha wrodzona i nigdy nie zaniknie - prychnął
- Ale będzie leżeć na innej lepiej...
- Nie będzie. Albo ty ją bierzesz, albo sam ci ją kupie - powiedział stanowczo
- Enzo...
- Słucham Ciebie uważnie Boska
- Spodnie są lepsze...
- Nie wykręcisz się
- Wiesz, że sukienki nie są dla mnie, a dla dziewczyn o figurze Rozy..
- Nie wiem nie widziałem jej w sukience -podszedł bliżej i stanął na przeciwko mnie kładąc mi dłonie na ramionach - Ale teraz widzę Ciebie i wyglądasz ślicznie.
       Uśmiechnął się, ale nie tak jak zazwyczaj. Teraz jakoś tak... Ciepło? Szczerze? Spojrzałam w jego oczy. Poczułam jakby niewidzialną siłę, która mnie do jego ciemnych oczu ciągnęła. Świat zaczął się zatrzymywać. Stop. To brzmi jak z taniej komedii romantycznej.
- No dobrze. Wezmę ją.
- No. I głowa do góry-  Puściłam mu oczko i wypchnęłam a następnie się przebrałam - Człowiek z dobrymi intencjami i go odpychają jak zawsze - prychnął.
- Ja tu marudzę!
- Bo kobiety zawsze marudzą!
- Roza, trzepnij go!- Dziewczyna z uśmiechem spełniła polecenie.
- I w dodatku brutalne! A to ode mnie - uderzyłam go w tył głowy wychodząc.
- A to ode mnie - Klepnął mnie w tyłek kiedy go mijałam.
- Nie pozwalaj sobie.
- I tak mnie uwielbiasz. No powiesz. czy zrobiłabyś coś taj buźce? - zrobił minę zbitego psa Westchnęłam płacąc za sukienkę. Ekspedientka się uśmiechnęła widząc sukienkę.
- Widzę, że twój chłopak odpowiednią znalazł.
- Ależ oczywiście - z uśmiechem podszedł i mnie objął Spojrzałam na niego z dziwną miną - Widziała jak szukałem sukienki i z tą do ciebie szedłem - powiedział kiedy wychodziliśmy.
- Chłopak? -Uniosłam brew
- Jak dla mnie Leoś czegoś szuka też się od razu domyślają - wtrąciła Roza
- No widzisz?
- Ale Leo jest twoim chłopakiem, Enzo moim przyjacielem.
- Ale otoczenie tego nie wie Boska.
- Nie dziwię się, skoro mnie obejmujesz- Na Rozalię również zarzucił ramie
- To niech myślą, że jestem rozchwytywany - dumnie uniósł głowę.
- Leo mi wystarczy, ale Shadow.. - śmiała się nawet, gdy mroziłam wzrokiem
- Ona też jest rozchwytywana - zaśmiał się.
- ale ja mam ten zaszczyt
- I co się śmiejesz? - dźgnął mnie
- To ona się śmieje! Dlaczego mnie dźgasz?
- No jak tylko ciebie? -Rozę zaatakował
- Ej! Shadow sobie trykaj -ciągle się śmiała.
 -Widzisz? zezwolenie mam -znów mnie dźgnął
- Idź se!
- Nie uciekniesz mi - Szybko wziął mnie na ręce i jeszcze lekko podrzucił poprawiając
 -Mówiłam już, że jesteś niemożliwy?
- Pf. Ile razy się tego od Ciebie nasłuchałem.
- I pewnie drugie tyle się nasłuchasz.
- Nawet jak będę zdychać i będą to moje ostatnie godziny pewnie również usłyszę
- To raczej na 100% pewne.
- Ja to wiem już od dawna
- No to dobrze, ze wiesz
       Teoretycznie na tym zakupy się skończyły, w praktyce Enzo nas obie odprowadził po same drzwi. Pożegnałam się, a przez resztę dnia ogarnął mnie leń...
       Następnego dnia, po szkole, razem z Irys poszłam tam, gdzie miał się odbywać koncert. Na tablicy ogłoszeń spostrzegłyśmy listę, na której było rozporządzone kto kiedy gra oraz przygotowania. Dzisiaj postanowiłyśmy zrobić swoją część, więc wzięłyśmy się do pracy. Z jednej strony, jakby nie patrzeć było tego niewiele.
       Po skończeniu wróciłam do domu. Byłam okropnie zmęczona, więc gdy tylko opadłam na łóżko- usnęłam.

No jest! Z lekkim poślizgiem ale jest. Zapraszam do komentowania i obserwatorow ;*







środa, 18 listopada 2015

Spolier rozdziału 21.




Zakupy z Rozalią potrafią być męczące, ale co jest gdy spotka się osobę i ta męczarnia staje się lekko krępująca?
Może i przesadzam, może nie, lecz te zakupy miały swój magiczny moment, a jaki... To już przeczytacie sami.



sobota, 31 października 2015

Rozdział 20

      Zwijałam się na kanapie Kastiela ze śmiechu, o mały włos z niej nie spadając. Obok mnie siedział Lys w podobnym stanie.
- Oddawaj to głupi czubku! - krzyknął Kastiel do uciekającego Ricka z jego gitarą. Oto powód naszego rozbawienia. Gonili się tak od jakiegoś czasu.
- Zapomnij! Najpierw oddaj moje pałeczki - krzyknął, jak dzieci- pomyślałam. Po raz kolejny wybuchnęłam śmiechem, gdy Rick wylał na Kasa wodę. Ten wściekły wziął porzeczkowy do którego chciał wpakować pałeczki, ale właściciel go popchnął, wcześniej odstawiając gitarę, i razem polecieli wraz z sokiem, który oblał ich oboje, a następnie się stłukł.
- Gratuluję panowie, zmarnowaliście dobry napój - wstałam teatralnie ocierając łzę z policzka stojąc przed nimi.
- Nie śmiej się - mruknęli w tym samym czasie, a później wymienili porozumiewawcze spojrzenia i wstali z wrednym uśmiechem kierowanym do mnie.
- O co chodzi?- Zapytałam cofając się.
- Nic, czemu się cofasz?- zadał pytanie Rick, razem z gitarzystą do mnie podchodząc.
- Ja...?- Podrapałam się po karku. - Wcale się nie cofam.
- Ah to dobrze - powiedział ten drugi biorąc mnie z dwóch stron pod ręce - Znasz takie przysłowie ' Nie śmiej się dziadku z czyjegoś wypadku, a dziadek się śmiał i tak samo miał?' - obydwoje mieli wredne uśmieszki, gdzieś mnie niosąc.
- Znam, ale co ma jedno do drugiego?
- Zaraz się przekonasz - wepchnęli mnie do łazienki a później odkręcili prysznic i mnie nim polali.
- Dziękuję wam chłopcy, tego mi było trzeba - powiedziałam z widocznym sarkazmem, cała ociekając wodą.
       Dopiero, gdy jako tako wyschliśmy, mogliśmy zaczynać próbę. Razem z Lysandrem pokazaliśmy piosenki, które razem stworzyliśmy. Pozostali członkowie zespołu spojrzeli na to i poprosili o chwilę zastanowienia, by mogli swoje instrumenty włączyć. Wcześniej zagraliśmy im to, by było im łatwiej.
       Po jakimś czasie próby, postanowiliśmy zrobić krótką przerwę. Gitarzysta wraz perkusistą, poszli nakarmić tego pierwszego, raka płuc zostawiając mnie samą z Lysandrem, który aktualnie pił wodę. Podeszłam do niego po cichu kładąc dłoń na ramieniu na  co podskoczył.
- Możemy porozmawiać? - Zapytałam niepewnie.
- Jasne, usiądźmy - wskazał na sofę i tak zrobiliśmy.
- To co zaszło wczoraj...- Zaczęłam dość niepewnie.
- Nie ma o czym mówić. Nic do ciebie nie czuję - uśmiechnął się do mnie.
- Nawet nie wiesz jak to mnie cieszy - wyszczerzyłam się, a wtedy chłopaki wrócili. Co oznaczało jedno - koniec przerwy.
       I tak oto próba po kilku godzinach dobiegła końca. Rick wyleciał z niej jakby miał w spodniach węgorza a za nim nasz wspaniały wokalista. Ja natomiast siedziałam rozwalona na kanapie z nogami na oparciu popijając wodę.
- Nie za dobrze ci? Może jeszcze masaż chcesz, co? - Uniósł brew właściciel stojąc nade mną.
- Jak ty mnie dobrze znasz - wyszczerzyłam się patrząc na niego swoim słodkim wzrokiem.
- Pomarz sobie dalej dziewczynko, suń dupę - zwalił moje nogi.
- Ej! Jak mogłeś zwalić? - wzruszył ramionami. - Okejka - położyłam skrzyżowane nogi na jego ramieniu. - Teraz jest okej.
- No chyba nie. W głowie ci się coś pomieszało - zawalił je, przez co oblałam się wodą. Wybuchł śmiechem.
- A idź, ty... - Mruknęłam. Po moim fochu i wzajemnym dokuczaniu rozpoczęliśmy jakąś sensowną rozmowę.
       Naszą rozmowę przerwał esemes od Titi, który mnie uzmysłowił, że jest po północy.
- Teraz po nocy cię nie puszczę - stwierdził Kas - Wolny pokój jest.
- Ale...
- I nie sprzeciwiaj się. Jest późno. Nigdzie się włóczyć nie będziesz- wepchnął mi się w słowo.- Głodna? - mój brzuch się za mnie odezwał - No to idziemy jeść - pociągnął mnie do kuchni i otworzył lodówkę, która była z lekka uboga i posiadała promile, ale to nieistotne. - Tosty? Pasuje?
- Yhym... - Usłyszał w odpowiedzi. - No to do roboty - nie obyło się od ubrudzenia połowy kuchni, więc gdy tylko zjedliśmy. zabraliśmy się do sprzątania.
       Tego wieczoru dostałam jeszcze wiadomość od Rozalii. Nie z zapytaniem, a oznajmieniem o jutrzejszych zakupach. Czym zawiniłam. Nie wiem. Po ubraniu koszulki Kasa położyła się pod kołdrę a chwilę później byłam w ramionach Morfeusza.


****

Wena powróciła. Cieszmy się i radujmy! 
Mam do Was malutką prośbę.
Każdy kto czyta niech zaobserwuje blog, po prawej stronie >>
oraz w miarę możliwości, kto czyta, czeka lub kto wie co jeszcze
niech napisze komentarz.
 Dla Was to chwila, a ja wiem, że mam dla kogo pisać.
Za niedługo powinien się pojawić rozdział na moim drugim blogu prowadzonym razem z Wathewą.
Postaram się dodawać posty regularnie.
No to tyle.
Do napisania ;*
     



poniedziałek, 26 października 2015

♥SPECJALNY ROZDZIAŁ♥

Rozdział w podziękowaniu za 10 tyś. wyświetleń. Dzięki Wam mam motywację do dalszej pracy.
Dziękuje ♥ i zapraszam do przeczytania.  


     





      Siedzę i patrzę jak ludzie się przewijają przez długi, ale i wąski korytarz. Chwilę obserwuję przechodzących, lecz po chwili ponownie spoglądam na mój zeszyt. Rysuję w nim logo mojego ulubionego zespołu i marzę jakby to było ich spotkać. Wtedy nachodzi mnie myśl, że marzenia nie istnieją, w takim razie co z pogonią za nimi. Jednak owe myśli przerywa dzwonek, który oznajmia koniec przerwy, a już po chwili korytarze pustoszeją i zostaję tylko ja i zeszyt oraz towarzysząca nam cisza.
     Po 'chwili' znów korytarze są pełne. Przechodzą z jednego miejsca do drugiego. W kółko nowe twarze, w których rozpoznaję uczniów z klas wyżej bądź niżej. Sama zaczęłam się w nich gubić. Znów wzrok skupiam na czymś innym. Konturuję kolejną literę na kartce do czasu aż efekt mnie nie zadowala, a nim się oglądam, a znów jestem sama.
    Tak jest póki nie siada obok mnie jakaś osoba. Rozpoznaję jej perfumy a biały kosmyk mnie utwierdza w przekonaniu kim ona jest. Otacza mnie ramieniem i przytula. Czuję wewnętrzne ciepło, które polepsza moją osobę. Wtulam się w nią, czując ogromny smutek. Z moich kolan spada zeszyt a po policzkach spływają łzy. Słychać głośny dźwięk kończący przerwę. Teraz zostaję ja, osoba i leżący na ziemi przedmiot. Staram się uspokoić, lecz nie wychodzi mi to.
- Shadow, nie płacz...- Szepcze mi swoim kojącym głosem, ale nie potrafię powstrzymać tsunami. Bierze moją twarz w dłonie i wyciera policzki. Patrzę swoimi szarymi, zaszklonymi oczami a po chwili je zamykam i ponownie płyną łzy.
- To nie twoja wina, nie mogłaś jej pomóc - mówi. Mogłabym się z nią o to kłócić, lecz nie mam siły. Cząstka mnie po prostu odeszła, już raczej nie wróci - Ona by umarła bez tego, rozumiesz? Tam jej teraz jest lepiej, musisz tak uwierzyć - patrzy na mnie troskliwym wzrokiem ciągle przytulając. Słowa Rozalii wywołują jeszcze większy smutek, którego nie da się powstrzymać. On ogarnia całą mnie.
- Nie zdążyłam jej pożegnać - mój głos się łamie, pomimo iż jest bardzo cichy, na granicy z szeptem. - Nie spełniłam roli przyjaciółki, prawdziwej przyjaciółki. Miałam być z nią na dobre i złe...
- To nie twoja wina! - Podnosi głos. - Nie wiedziałaś, że ma raka i są przerzuty ani że jest z nią tak źle.
- Właśnie. Dlatego się nie sprawdziłam. Dlaczego nikt mnie nie poinformował? Bo odjechałam, zostawiłam jak jakiegoś kundla - ostatnie słowo mówię dobitnie ze spuszczoną głową. - Już nigdy nie usłyszę jej dobrej rady, nie zobaczę, nie przytulę, mojej starszej siostrzyczki - kontynuuję. Białowłosa milknie nie wiedząc co powiedzieć, jedynie zamyka mnie szczelnie w ramionach myśląc, iż mi to pomoże. Ma rację. Pokrzepia mnie to bardzo. - Dali mi jedynie zdjęcie jak leży w trumnie. Jedyną rzecz co upamiętnia jej pogrzeb, prócz tabliczką danymi. Rozumiesz? Wiesz jak to boli, gdy widzisz w okropnym stanie osobę, która jak rodzina? - słowa same popłynęły z ust. Bezsensownie starałam się opisać swój ból. Na marne. Mimo, że od zdarzenia minęło tak wiele czasu nadal czuję brak cząstki mnie. Do tego Enzo wyjechał zostawiając mnie, wcześniej kłócąc się i zrywając przyjaźń. Na samą myśl płaczę jej na ramieniu, kolejną godzinę...
     Rozalia zostawia mnie, gdy kończy czas i przyszedł po nią Leo. Próbują mnie przekonać i zabrać, ale nie zgadzam się. Zostaję na szkolnej ławce. Nie reaguję na pytania zmartwionej dyrektorki, która martwi się o swoją reputacje, ani zmuszonego przez nią Nataniela. Dopiero, gdy woźny oznajmia mi, że zamyka szkołę zabieram zeszyt i z uniesioną głową opuszczam budynek szkoły, chowając rzecz do torby. Jest już ciemno, lecz nie przeszkadza mi to. Po drodze spotykam Irys pytającą o moje ślady łez na policzkach. Mijam ją bez słowa, nie potrafiąc nic powiedzieć. Zamykam się do końca w sobie, nie dopuszczając nikogo do siebie. Słyszę The Legacy - Black Veil Brides - mój dzwonek. Na wyświetlaczu ukazuje mi się ' Mary'. Po chwili zastanowienia, odbieram.
- Halo? Shadow? Gdzie jesteś?- słyszę głos pomieszany z troską i strachem.
- Wracam już - mówię wyprana z emocji, jednak tak by się nie martwiła. Stałam się kłamcą ukrywając przed nią swój stan.
- Nie było cię tak długo... Wszystko okej? - pyta się.
- Tak, wszystko gra. Już jestem niedaleko.
- To dobrze, mam dla ciebie przykrą wiadomość. Okazało się, że twój stary wychowawca miał zawał..- rozłączam się. To dla mnie za dużo.
      Opieram się o nieświecącą lampę. Kolejny cios. Los nie szczędzi. On wybiera ofiary, które wykończa. Czas się dla mnie zatrzymuje. Słyszę jedynie bicie mojego przyspieszonego serca. W pewnym momencie robi mi się słabo. Jednak jedynie zamykam oczy. Nie, nie mogę się teraz rozkleić po raz kolejny, a jednak to zrobiłam. Kolejna łza słabości spłynęła po moim policzku. Dopiero gdy przedarła policzek wycieram ją. Czuję się jakbym została wypruta. Śmierć Lucy, wyjazd Enza, zawał. Za wiele tego.
      Odpycham się od latarni i z rękoma w kieszeni  idę kopiąc wszystkiemu winny kamyk. Gdzieś w tle słychać karetkę, gdzieś jak ludzie się śmieją, widzę jak dorośli znikają z dziećmi by zjeść wspólnie kolację. Szczęście wszędzie. Ponownie słyszę swój telefon, lecz teraz całkowicie go olewam nie patrząc kto dzwonił. Pokerowa twarz, maska obojętności te dwie rzeczy mi towarzyszą przez połowę drogi. Zaczepia mnie starszy zaniedbany mężczyzna pytając czy mam dać jakieś drobne. Wciskam mu w rękę banknot. Postanawiam zrobić dobry uczynek i spełniam postanowienie.
       Widząc Kastiela wraz z psem zakładam na głowę kaptur. Nie zauważa mnie. Idę dalej, a do domu został jeszcze 1/4 drogi. Usiadłam na pobliskiej ławeczce i zapaliłam. Fajki? Dlaczego nie, i tak nic do stracenia nie mam. Zaciągam się, a następnie wypuszczam dym z płuc z resztkami myśli.
Chodniki zaczęły się robić coraz bardziej puste. Z każdym pociągnięciem papierosa ubywało, ale gdy się skończył zgniotłam nogą niedopałek wstając.
        Weszłam na pasy. Poczułam jedynie jak ktoś mnie odpycha, ale mimo wszystko odleciałam dalej od pasów. Słyszę czyjś krzyk i pisk opon. Po chwili orientuję się, że leżę na ziemi. Nie czując żadnego bólu wstaję na równe nogi. Robi się zbiorowisko, ale mało mnie ono interesuje. Widzę dalej leżącą jakąś postać, którą od razu rozpoznaję. Podbiegam i klękam obok niej. Delikatnie odgarniam mu ciemne kosmyki z czoła, nie zważając na ciecz, która jest wokół nas.
- Nie możesz odejść... Nie teraz, proszę - szepczę, ale on nie otwiera swych oczu. Po moich policzkach płyną łzy. Chwytam jego poranioną rękę, swoją która nie jest w lepszym stanie. Słyszę odgłos karetki z daleka, ale mimo to na niej się nie skupiam. Przez łzy widzę, że uchyla w połowie powieki. 
- Shadow, przyjaciele siebie ratują. Don't cry.. - mówi ledwo słyszalnie. Płaczę bardziej, przeklinając los. Ten jednak odciął jedne sznurki oraz postanowił zrobić mi przysługę. Czuję się słabsza, z powodu utraty krwi, a kiedy moje sznurki zostają odcięte padam obok mojego przyjaciela mając wciąż złączone dłonie. Moje życie ucieka a z ostatnim tchem wypowiadam dwa słowa : Dziękuję Wam. 
          Z głębokim wdechem otworzyłam oczy i usiadłam do siadu. Dysząc rozglądnęłam się zaspanymi oczami po otoczeniu.

niedziela, 18 października 2015

LBA któreś tam..

Dead Inside:

1. Jesteś... zboczona czy raczej nie?
Em... Wiedzą Ci, którzy mają wiedzieć B)
2. Twoja ulubiona piosenka to?
Nie mam jednej ulubionej... Wszystkie utwory Black Veil Brides oraz od niedawna Red..
3. Masz do wyboru spełnienie losowego snu lub marzenia, co wybierasz?
Marzenia ( choć raczej to są cele), ale snu... Nie. Za dużo głupot mi się śni.
4. Jaki jest twój ideał chłopaka?
Wizualnie? Chłopaczki z BVB (zespół podany wyżej), reszta zachowana dla siebie ;)
5.Wolisz wodę czy sok?
Zdecydowanie wodę.
6. Dlaczego pudełko jest kwadratowe, pizza okrągła, a kawałki trójkątne?
By inne kształty niż kółko nie były pokrzywdzone :D

Moniczak:

1. Ulubiona pora dnia?
Mogę pisać odpowiedzi po ingliszu? Pewnie, że tak. Night. 
2. Noc czy dzień?
Night xD
3. Którą nogą zazwyczaj wstajesz z łóżka?
I don't know. I take no notice.
4. Jak wyobrażasz sobie siebie za 10 lat?
Answer is somewhere down..
5. Masz większe plany związane z pisaniem?
Yes. I will a writer and write bestseller 8))
6. Ulubiony kwiat?

Roses
7. Jak dużą masz wyobraźnię?
Very large! XD
8. Jak wspominasz minione już niestety wakacje?
It was great! Girls know why ;))
9. Ulubione zwierzę?
Wolvies, Ravens..
10. Muzyka na dziś?
Black Veil Brides Savoir
11. Jak masz zamiar mnie zabić?
No, because i'm specifically write in English. :D



Reszte LBA nie pamiętam gdzie mam. Jak sobie przypomnę to napiszę. I Moniczko. Wcale nie specjalnie pisałam po angielsku na złość:*



środa, 14 października 2015

Rozdział 19

Mogłabym wiele znowu mówić o kolejnym monotonnym dniu, lecz po co skoro to nie ma najmniejszego sensu. No może prócz tego, że im bliżej koncertu i ogólnie zimy, tym miałam mniej sił. Tego dnia akurat byłam kolejny raz spóźniona, gdyż nawet Mary nie mogła mnie dobudzić.
Powolnym krokiem zbliżałam się do domu Lysandra, chyba kiedyś Wam go opisywałam, w sensie jego dom. W każdym razie mniejsza. Dźwięk moich butów, szelest liści, delikatny wiatr... Tyle dźwięków jest niezauważanych a są wokół nas, dostępne dla wszystkich. Gdyby je wszystkie zebrać można by stworzyć "natury kawałek". Kreatywność na największych obrotach. Nawet nie zauważyłam kiedy znalazłam się pod jego drzwiami.
-Witaj Shadow. Wszystko w porządku? - Zapytał się, zmartwiony patrząc w moją twarz.
-Hej... Zimno mi jedynie - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-Wchodź - zrobił mi miejsce w drzwiach. Weszłam do środka. Ściągnęłam buty i kurtkę oraz razem z Lysandrem weszłam w głąb domu.  
-Herbaty? - zapytał grzecznie pokazując gestem ręki bym usiadła. Pokiwałam przecząco głową, więc usiadł obok mnie na kanapie z notatnikiem. - Chciałbym napisać coś pod ten tekst i coś z nowego.
-Rozumiem. Pokaż go - wyciągnęłam rękę, a Lys podał mi notatnik otworzony na odpowiedniej stronie.  Zaczęłam powoli go czytać. Słowo za słowem. Linijka po linijce. Za pierwszym przeczytaniem byłam w szoku a treść dotarła do mnie w połowie. Za kolejnym powtórzeniem wszystko zrozumiałam, ale wtedy nie byłam w stanie nic wykrztusić. Po kilkuminutowej zawieszce spojrzałam na niego. - Genialne - tylko tyle byłam w stanie powiedzieć.

Siedzieliśmy przy pianinie już którąś godzinę i mieliśmy jedynie połowę utworu. Wiele dyskutowaliśmy jak ma być, a że każde z nas miało inny pomysł rozpoczynały się wielkie  rozmowy, lecz później dochodziliśmy do porozumienia.  
-Proponuję przerwę - w pewnym momencie się odezwał. Przystałam na jego propozycji, dlatego on zniknął by za parę minut wrócić z gorącą czekoladą, która  była obłędna.  
-Skąd ty umiesz takie cuda?- Zapytałam odrywając usta od kubka, na co chłopak obok mnie si się zaśmiał.
-Wąsy...- Wyjaśnił śmiejąc się. Odłożył swój kubek obok na stoliku, więc ja zrobiłam to samo. Chciałam wytrzeć usta, ale mnie powstrzymał. Delikatnie wytarł pozostałość kakaa swoim kciukiem. Obserwowałam jego każdy ruch. Jego skupione oczy... Gdy skończył przeniósł swój wzrok na mnie. Zbliżył się do mnie, sama nie wiedziałam kiedy. Jego twarz blisko mojej, a nasze usta dzieliły milimetry.
-Wróciłam! - Usłyszałam w korytarzu roześmiany głos Rozalii. Lysander się zaczerwienił i się odsunął. Mogę nawet powiedzieć, że na większą odległość niż przed tym dziwnym zjawiskiem. Byłam zaskoczona, ogółem tą sytuacją. Jest moim przyjacielem, czy coś do mnie czuje? To niemożliwe. Może i minęło te parę tygodni... Zresztą on taki nie jest, ale z drugiej strony mówią, że miłość nie wybiera. Agh!  Mam mętlik w głowie, który nie dawał mi normalnie myśleć.
Moje rozmyślania przerwała dziewczyna, która wparowała do pokoju krzycząc na wstępie moje imię. Cała Roza. Oczywiście, okazało się, że to była jakaś błaha sprawa, w moim niemniemaniu i musiałam jej pomóc, a okazało się, że to był jedynie dobór sukienki na randkę z Leo.  Wróciłam do komponowania. Zeszło nad dwoma kawałkami nam do wieczora.  Lysander był jakoś dziwnie się zachowywał. Upierał się niby bym została, ze względu na późną porę, lecz mimo tego wyszłam wcześniej się żegnając.

Droga powrotna zajęła mi mniej czasu niż zwyke. Szczerze powiedziawszy nei wiem czy  wyszło mi to na dobre czy raczej nie. Mój przyjaciel chciał mnie pocałować, czy to koniec naszej przyjaźni? Ponoć po takich rzeczach przyjaźń przestaje istnieć o ile to była przyjaźń...


Krótko, zwięźle, na temat. Miał być taki ( kłam Emilko dalej ;-; <najkrótszy rozdział ever>), i ten no.. Nie wiem kiedy kolejny, ten piszę dość na szybkiego, gdyż dostępność sprzętowa jest marna... Przepraszam, że nie było mnie DWA miesiące ;-;. Jakoś to wam odpracuję :*
Emily- Daughter Shadow (E.Y.B)

czwartek, 17 września 2015

Nowa nazwa + informacje

Moje misie królisie!

  • Pewnie zastanawiajcie się o co chodzi z moją nazwą jaką jest Daughter Shadow. Dawniej królowałam pod Emila Yasminne Bley. Tak więc do niej już nie wrócę, a niektórzy do nowej... No cóż, muszą się przyzwyczaić. 
  • Kolejna sprawa dotyczy rozdziału. Nie wiem ile osób czeka na rozdział, dlatego proszę o zagłosowanie w tam o <<< ankiecie. Na jej podstawie zdecyduję czy warto jeszcze pisać bloga czy lepiej zamknąć go na wieki. 

Dziękuję za uwagę.

Daughter Shadow (E.Y.B)


piątek, 4 września 2015

Bliźniaczko, najlepszego!

Pozwólcie, że napiszę parę słów do naszej jubilatki ( w imieniu dziewczyn, które zostaną niżej wymienione). A kto nią jest? Nasza wspaniała Ola ukrywająca się pod nazwą "Wathewa".

Dziewojo, wiesz że zwykle mam długi jęzor i buzia mi się nie zamyka tak dzisiaj nie mogłam nic wymyśleć. Razem z dziewczynami chciałbyśmy Ci życzyć zdrówka itp.. A w szczególości, byś została na zawsze sobą. Sto lat :*.

A teraz taki głupkowaty wiersz:

Olu, moja bliźniaczko.

Cudowna, nasza urodzinowa cudaczko.

Chcemy Ci przesłać życzeń moc, byś na zawszę zapamiętała berzdejową noc.

Wiele uśmiechu, na tej roześmianej buzi. Nawet jeśli w szkole okropnie nudzi.

Dzwoń do nas zawsze czy to na francuskim matmie fizie, bo my doradzimy jak uprzykrzyć komuś życie 8)

Jeszcze innych podstawowych pierdół miliony, tak dużo, że szkoda ich wymieniać. Niech ci służą dzielnie przez calutki dzień.

Mimo, że te życzeniu najmniejszego sensu nie mają, wiedz, że mają na celu wywołać uśmiech i umilić twój wyjątkowy dzień.

No to ten no, wszystkiego najlepszego! Kai też kwiaty składa!

A to wszystko od.
-Moniki
-Marty
-Klaudii
-Niki
-Księżniczki jednorców

-(Ray)Niss - Gabi 

- I mnie xd


niedziela, 30 sierpnia 2015

Kolejny rozdział.

Żyję!
Ale nie wiem jak z blogiem... W każdym razie, rozdział ukarze się, niestety albo W połowie września albo początkiem października.
Dlaczego?
Nowa szkoła, nowe miejsce, przyzwyczajenie się do mieszkania i otoczenia. Plus nie strzelenie gafy na początku roku.

Mam nadzieję, że mi wybaczycie.
Pozdrawienia ;*.

czwartek, 13 sierpnia 2015

Ważne!

Niestety mam dla wszystkich, którzy czekają na następny rozdział przykrą wiadomość. Otóż jadę, gdyż już jestem w drodzę na parę dni do rodziny, przez co nie będzie mnie w domu.
Jeszcze mnie wena opuściła, także..
Wszystkim życzę, by resztę wakacji równie udane jak początek :*

wtorek, 4 sierpnia 2015

Rozdział 18

                                               "Co tutaj zjeść na śniadanie a nie spalić kuchni?"- Stałam przy otwartej lodówce zastanawiając się, co mogę wcisnąć do żołądka, który swoją drogą się dopominał o jedzenie. Pewnie gdybym była jeszcze bardziej niezdecydowaną osobą wszystko by się odmroziło, chyba tak to się mówi. Nieważne. Postawiłam na jajecznicę. Wyjęłam potrzebne produkty i wzięłam się za tworzenie.

                Po zjedzeniu podstawowego posiłku w ciągu dnia, poszłam się ubierać. Raczej nie pójdę w piżamie, chyba musiałabym zgłupieć do reszty. Wyjęłam z szafy coś, co mogło się nadać na dzisiejszą pogodę, czyli na okropną ulewę. Niby lubiłam deszcz, ale dzisiaj mi w żaden sposób nie pomagał, prócz tego, że okropnie chciało mi się spać. Jak wrócę to od razu rzucę się na łóżko; Przeciągnęłam się, ubrana przejrzałam się w lustrze. Nie wyglądałam tragicznie, ale zawsze mogło być lepiej. Gdybym chciała to bym mogła się na ten temat długo mówić, ale lepiej nie, bo jeszcze wpadnę w czarną dziurę moich myśli i nie wrócę. Żeby się nie zagłębiać, sprawdziłam czy wszystko wyłączyłam. Kuchenka zgaszona, kran zamknięty, dom bezpieczny. Jeszcze mi brakowało bym zalała mieszkanie czy go spaliła. Usiadłam przy stole i zaczęłam wystukiwać palcami tylko sobie znany rytm. Siedząc tak i 'czekając na zbawienie' jak to mówią, doszłam do wniosku, że to bezsensowne i postanowiłam ruszyć się z miejsca. Najwyżej pójdę sobie spacerkiem. Kto wie. Może na kogoś wpadnę. Kogoś mam na myśli Enza, choć to w sumie nie byłby dobry pomysł. Jeszcze ten dureń miał okazję się nade mną poznęcać. Na co nie miałam dzisiaj ochoty o ile kiedykolwiek chciałam. Na samą myśl o łaskotkach, bolącym brzuchu przeszły mnie ciarki. Kolejną myślą, jaka mi się nasunęła to, co by było gdybym go teraz spotkała. Pewnie poszedłby ze mną. Nie żebym chciała, ale to przez te minę zbitego psa. Dlaczego ja nie mam na niego haka? A nawet nie chcę myśleć, co by im przyszło do głowy. Bo oczywiście do niego dołączyłaby się ta ruda małpa. Nawet nie chcę myśleć. Potrząsnęłam głową w celu odgonienia różnych obrazów tej sceny. Sama nie wiem, co gorsze. Tortury Enza, czy zakupy z Rozą. Dobra. Stop! Lepiej pomyślę o koncercie. Pasowałoby pomyśleć nad jakimiś ćwiczeniami na rozgrzanie palców, ponieważ trochę wyszłam z prawy. Podpytam Kasa. W sumie to nie jest najlepszy pomysł, biorąc pod uwagę, że to Kas i jego tok myślenia. Ale patrząc na to z drugiej strony gra na gitarze. Właśnie... Może zgodzi się nauczyć mnie grać na gitarze, lub bynajmniej jej dotknąć. Chociaż wątpię, że da mi dotknąć swoją ukochaną gitarę. Zawsze można mieć nadzieję. Niespodziewanie usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Pobiegłam do pokoju, gdzie leżała na komodzie.
- Shadow?
- Nie. Moja zaginiona bliźniaczka, która ma mój głos i telefon.
- Jaka jesteś zabawna. – Odburknął.
- Od ciebie się uczę. – Zaśmiałam się.
- Coś ci nie wychodzi.
- Po co dzwonisz?
- Żeby Ci przypomnieć, że dzisiaj próba.
- Jeszcze nie mam alzheimera. – Sarknęłam, jak to miałam w zwyczaju.
- Czyli nie muszę wysyłać po ciebie Lysandra?
- A nie przypadkiem mnie do niego?
- Oboje się wtedy zgubicie. To tak jak puszczenie królika na zewnątrz i powiedzenie mu " wróć przed 10- tą"
- Lysandrowi by się nie spodobało to porównanie
- Cóż króliki wpadły mu do głowy jako pierwsze.
- Ale lepiej mu nie mówić o żadnych zaginionych królikach, bo znowu się zamyśli. – Cicho westchnął
- Sama dotrzesz czy nie?
- Masz jeszcze jakieś głupie pytania? – Odpowiedziałam mu pytaniem na pytanie. W tle usłyszałam jakiś głos, który się witał z Kasem.
 - To tyle. Nie zgub się, bo nie mam zamiaru Cię szukać.
- Najwyżej Demona wypuścisz, żeby mnie wytropił. Dobra już nic nie mówię! – Zaśmiałam się.
- I chwała. Muszę kończyć. Na razie księżniczko.
- Zauważyłam. Za tą księżniczkę to jeszcze zobaczysz rudzielcu. I nie udawaj znowu, że masz dziewczynę.
- Pamiętaj, że wcale przysługi nie muszę robić. A szafę mam wolną prawie na twój rozmiar. Także uważaj. – Cicho westchnęłam – Na razie. – Odłożyłam telefon na miejsce. Po dłuższym namyśle, postanowiłam spakować to co mam do zabrania.  Robiłam to wszystko na spokojnie, w końcu miałam jeszcze cztery godziny do spotkania.  Nigdy nie lubiłam robić czegoś pod presją czy na szybkiego. Oczywiście wtedy odczuwam dziwne uczucie, takiej niepewności, bo wtedy nie przemyśla się swoich wyborów, lecz wszystko idzie spontanicznie. Czasami jednak lepiej przemyśleć. A ja właśnie preferowałam wszystko na spokojnie, nawet, jeżeli chodzi co mam ze sobą zabrać. Spakowaną torebkę położyłam na schodach, a ja zaczęłam przeglądać nuty, których miałam dość pokaźny stosik oraz mój zeszyt. Te rzucające się w oczy wystukiwałam, przypominając sobie jak się je wykonuje. I tak zleciały mi kolejne godziny.
Gdy dochodziła piętnasta, ubrałam buty i płaszcz, zarzuciłam torebkę na ramie oraz wyszłam z domu. Miałam ponad półgodziny na dojście do Kasa. Musiałam trochę wcześniej wyjść, gdybym się jednak zgubiła. Przecież po pierwszym przejściu trasy nie zapamiętuje się jej ze szczegółami, także… Czując krople na twarzy, otworzyłam duży parasol.  Od razu usłyszałam na powitanie radosne uderzanie kropel o materiał.  Towarzyszyły mi one całą drogę razem z szumem wiatru, przejeżdżającymi samochodami. Gdybym nie przypomniała sobie o istotnym szczególe źle by skręciła i musiałabym wracać, a znając życie ocknęłaby się po 10 minutach. Niestety czasami bywam okropną gapą.  Chyba jak każdy. Bynajmniej tak mi się wydaje.
Po sprawdzeniu krajobrazu, byłam pewna, że stoję pod domem Kasa. Zapukałam do drzwi i czekałam aż ktoś się zjawi. Najpierw usłyszałam ciężkie kroki a później delikatniejsze i dużo szybsze. W wejściu pojawił się gospodarz domu a po chwili coś przebiegło między jego nogami i się na mnie rzuciło. O mały włos a straciłabym równowagę. Czworonóg zaszczekał radośnie.
- Demon, cześć. – Kucnęłam i podrapałam go za uchem, na co zmrużył z oczy. Objęłam go a ten polizał mnie w twarz. – Ej, bez takich! – Zaśmiałam się. Podniosłam się i spojrzałam na Kasa.
- Nigdy się tak nie witałaś. – Powiedział z udawanym smutkiem.
- Widocznie na to nie zasłużyłeś. – Zostawił to jednak bez komentarza. Przepuścił mnie do środka oraz zamknął za mną drzwi. Ściągnęłam przemoknięte buty a zaraz koło nich parasol. Przyjaciel ruszył w głąb domu a ja za nim. W tej części nie byłam, więc przysunęłam się bliżej niego. Delikatnie uniosły się jego kąciki ust, a może mi się zdawało. Przy tym świetle nie mogłam nic odróżnić. W końcu dotarliśmy do końca korytarza, a przed nami stały masywne drzwi. Mocnym pociągnięciem je otworzył.
- Co ty wyprawiasz z moim maleństwem!? – Nawet dobrze nie weszliśmy a już Kastiel krzyczał a ja nawet nie wiedziałam dlaczego. Weszliśmy do środka i zobaczyłam blondyna z elektryczną gitarą w ręce.
- Nie spinaj się. – Chłopak oderwał wzrok od gitary i z lekkim uśmiechem podniósł głowę, spoglądając na niego. – Przecież nic z nią nie będzie. – Coś jedynie warknął i zabrał mu ją. Nie mogąc się już dłużej powstrzymać wybuchnę łam wielkim śmiechem. Obydwaj na mnie spojrzeli. Z tą różnicą, że Kastiel złowrogim wzrokiem, a blondyn się dalej uśmiechał.
- No co? – Śmiejąc się teatralnie wycierałam łzy.
- To jakby jakaś dziewczyna dobierała się do twojego Enza... – Właściciel gitary uniósł jeden kącik ust do góry. Co mu odwaliło. Zapewne miałam mądrą minę.
 - Szerokiej drogi. Danielle przetrawiłam. I to nie jest mój Enzo... –  Wszystko to zabrzmiało dość dziwnie.
- A to jest moja ukochana gitara i nikt. - Spojrzał na chłopaka. – Nie ma prawa jej dotykać
- Ech. Shadow jestem. – Zwróciłam się do nieznanej mi osoby.
- Rick - Ukłonił się, na co Kas przewrócił oczami – Miło mi poznać. Delikatnie się uśmiechnęłam. 
- Gdzie Lys? – Zapytałam nigdzie go nie widząc.
- Pewnie szukał notatnika i zaraz dojdzie.
- Mhm. - Usiadłam na pobliskiej kanapie i dopiero teraz przeglądnęłam pokojowi. Był on w kolorze czerni i czerwonym. A gdzieniegdzie był biały. Przez dwa średniej wielkości okna wpadało dzienne światło, oświetlając dość pokaźny pokój. Naprzeciwko czarnej sofy był malutki stolik. Przy ścianie perkusja, wzmacniacz, keyboard i mikrofon a z siedzenia był doskonały widok na to wszystko. W rogu znajdywało się również białe pianino jako jedyny kontrast w całym pokoju, gdyż nawet podłoga była w ciemnym kolorze, ale wszystko miało swój charakter. Podobało mi się. Nie zdziwiłabym się, gdyby urządzał to on sam. Tfu! Za bardzo było to w jego stylu. Nagle drzwi się otworzyły, a do pomieszczenia wszedł Lysander.
- Witajcie.
- Cześć. – Przywitałam go.
- Yhym – Kastiel odburknął nie odrywając wzroku od gitary, z którąś coś robił.
- Macie jakieś kawałki bym mogła je, chociaż zobaczyć. – Zapytałam pana „zapatrzony w gitarę”, którego nie interesował w ogóle ten świat.
- Teoretycznie mamy. –  Dalej nie oderwał wzroku od gitary.
- Teoretycznie?
- Nie mamy na klawisze.
- Daj. Muszę to ogarnąć i coś wykombinuję. – Nigdy nie miałam z tym problemów. Odpowiednia tonacja i inne duperele… Nic trudnego, bynajmniej nie dla kogoś, kto w tym tkwi. Lysander wygrzebał coś z szafki i podał mi, jak się później okazało, kartki z nutami i tekstem.
- Dzięki. – Wróciłam na miejsce i zaczęłam wszystko analizować. Musiałam przyznać, mieli dobre kawałki. Jedno w tej a drugie w innej. Wyciągnęłam zeszyt i zaczęłam pisać nutę za nutą i parę minut miałam gotowe. Uśmiechnęłam się pod nosem. – No to już mamy.
- To możemy w końcu zacząć? – Ten najbardziej wredny w końcu podniósł głowę i na każdego po kolei spojrzał.
- Na razie wolałabym posłuchać was a później próbujemy razem. Co wy na to?
- Czyli mamy jakby zwykłą próbę, a potem ty dochodzisz do nas.
- Dokładnie tak. – Chłopaki stanęli na swoje miejsca. Rick usiadł za perkusją, Kastiel podłączył swoją gitarę do wzmacniacza a Lysander wziął do ręki mikrofon. Po odliczeniu przez Ricka zaczęły płynąć pierwsze dźwięki gitary, później narastająca perkusja aż dołączył się Lysander. Jego głos... Nigdy bym się tego nie spodziewała. Z resztą ogólnie zrobili na mnie duże "wow". Nawet nie wiedziałam, że mają perkusistę. Widać, że musieli dużo ćwiczyć, bo wszystko wyszło po prostu świetnie. Gdy zabrzmiały ostatnie nuty, czułam rozczarowanie. Chciałam tego słuchać i słuchać. Zaklaskałam i szeroko się uśmiechnęłam.
- Wymiatacie. – Dałam radę jedynie tyle powiedzieć, gdyż w uchu nadal czułam rytm i melodię
- A czego ty się spodziewałaś?
- Jak zwykle skromny... – Wyszczerzył się.
- Skromność jest tylko dobrą cechą dla beztalenci.
- Postaram się zapamiętać.
- Shadow, mogę zobaczyć jak to zrobiłaś? Lub bynajmniej zagraj mi. – Powiedział Lysander.
- To jak wolisz. Nigdy z tym większych problemów nie miałam. Jedynie tonacja akordy i tyle...
- Niby tak, ale to nie jest prosta sztuka. – Podeszliśmy razem do instrumentu. Postawiłam przed sobą kartkę a Lys dokładnie obserwował mój ruch. Pierwszy klawisz i dalej samo popłynęło. Czułam się jakbym była w innym świecie. Pochłonięta muzyką nie zwracałam na nic uwagi aż do ostatniego dźwięku.  Kiedy skończyłam, zauważyłam, że wszyscy mnie obserwują. Spojrzałam na chłopaków ze zdziwieniem. Była kompletna cisza, tak jakby każdy bał się odezwać. Nie odzywałam się, czekając na jakąkolwiek reakcję z ich strony.
- Emmm... No... Super. Nawet bardzo. – Przerwał ją, jako pierwszy Rick. Lekko się zarumieniłam się i mruknęłam coś pod nosem. Nie byłam przyzwyczajona do jakichkolwiek pochwał, a każda wywoływała u mnie czerwone policzki
- Jedna rzecz mi nie pasuje... - Lysander wziął kartkę i wpatrywał się w nią kilka minut. - Wiem. Tu. – Wskazał odcinek. - Dałbym coś innego. - Zagrał swoją wersje. - Bardziej się łączy.
- Masz rację. Nie pomyślałam o tej opcji. – Stwierdziłam. Zawsze ktoś z boku będzie miał inny widok na twoją pracę niż ty sam i zawsze zauważy coś, co mogłoby się zmienić by udoskonalić. Nie wiem nawet dlaczego akurat teraz nasunął mi się cytat „ Zawsze będzie ktoś lepszy i gorszy od ciebie”. Nieważne. Czasami mam tak, że przychodzą do głowy rzeczy nienawiązujące do odpowiedniej chwili. Zagrałam z korektą Lysandra i nawet łatwiej mi było ten moment zagrać.
- To teraz może spróbujemy to zagrać wszystko razem?
- Mhm. –  Rick zaczął odliczać. Gitara oraz ja i Lys weszliśmy w tym samym czasie. Wtedy dopiero wszystko zaczęło rozbrzmiewać. Oczywiście nie obyło się bez drobnych pomyłek, gdyż to jest całkowicie normalne. Ale za każdym razem było ich mniej. Po przećwiczeniu kilkukrotnie kilku kawałków zakończyliśmy próbę.
- Muszę poćwiczyć, bo wyszłam z prawy. –  Zaśmiałam się. Coś czułam, że jak dorwę się do pianina to palce będą mnie nieźle boleć. Po zebraniu swoich rzeczy Rick i Kas postanowili przejść się do klub a ja i Lys poszliśmy w własną stronę.
Z całą pewnością mogę ten wieczór nazwać udanym. Nie wiem który raz to powtórzę, ale chłopaki powalają i mam wielki zaszczyt z nimi grać. Cała próba to był jeden wielki śmiech, jakbyśmy się znali od lat, ale teraz miałam też przekonanie, że nie będzie z nimi nigdy nudy...


Jeju jak mi to wszystko opornie szło, gdyby nie pomoc Oli, której baaardzo dziękuję, <3 by rozdziału nie było przez jakiś nieokreślony czas. 
Postanowiłam się wziąć za estetykę tekstu, w końcu akapity nie bolą. 
W każdym razie, mam nadzieję, że będzie wam się lepiej pisało.
Mam także pytanie... Czego Wam tu brakuje? Chciałabym, żeby było jak najlepiej, mimo że nic nie jest idealnie.
Wszelakiego rodzaju przyjmuję komentarze, bo najmniejszy mnie cieszy, nawet krytyka. 
Zapraszam wszystkich serdecznie do obserwatorów.
Postaram się jak najszybciej dodać następny. Wszystkie skargi do uciekającej między weny, co każdy potwierdzi  każdy blogger/bloggerka a bynajmniej ktoś kto pisze książkę czy opowiadania.
Ale się rozpisałam...

Pozdrawiam ;*

LBA 5, 6, 7, 8.

Dostałam kilka nominacji... Dziękuję Wam z całego serca, każdej osobie, która będzie wymieniona wraz ze swoimi pytaniami. <3


Od Ambk Gra:

1. Jakie jest twoje ulubione zwierzę?
Chyba wilki i kruki. Dziwne to, gdyż wilki to rodzina z psami, których się panicznie boję, jednak bardzo je lubię.
2. Wyobrażasz siebie w przyszłości jako dziennikarka/pisarka?
Dlaczego nie? Gdyby mój styl pisania się poprawił to myślę, że tak.
3. Jak zaczęłaś przygodę z pisaniem na blogu opowiadań?
Miałam przed tym blogiem inny, który nie był do normalnego czytania. Ba! Tego w ogóle się czytać nie dało. Później otrzymałam komentarz od pewnej osoby, która zmotywowała mnie do poprawienia. Po dłuższym namyśle stwierdziłam, że od nowa napiszę, ale straciłam chęci. Dopiero jak Julka do mnie napisała i stwierdziła, że kiedyś musimy razem napisać bloga, zaczęłam zastanawiać się nad własnym. Jakieś 3 dni po tym zdarzeniu zapytałam się jej czy założyć i ta powiedziała, że tak- i oto proszę!
Księga Daviny powstała z tego, że Klaudia razem z Julką (Aika' san, Nika) założyły w tajemnicy bloga i ujawnił na ileśnaścioraczkach na hangu link do opowiadania z prologiem. Ola oczywiście strzeliła " focha " i zaczęła pisać,  że tak nie może być i któraś z nas napisała, że my się odegramy i nic im nie powiemy, oczywiście na ileśnascioraczkach i Klaudia wiedziała xD. A tematyka wyszło od bluzy na blogu Oli i pytanie"Ola, jesteś potterhead?"
Blog z Julką: To się wiążę z historią mojego, gdyż właśnie "musimy założyć razem bloga" miało duże znaczenie i po zakończeniu Julki bloga o SyFie zaproponowałam jej pisanie :).
4. Jakie jest twoje największe marzenie niemożliwe do spełnienia?
Raczej go nie mam, bo dążę do spełniania moich marzeń ;).
5. Ile czytasz blogów?
Ouo... trochę ich jest. Nie czytam wyłącznie o sf, ale też o hp i darach anioła. To trochę tego jest xD.
6. Rysujesz? Jeżeli tak to pokażesz swoje rysunki?
Nie rysuję. Ja bazgram, ale wstawię jakieś tam, na dole będą xd.
7.  Która postać z filmów/ filmów anime bądź gier, ewentualnie syfa najbardziej do ciebie pasuje?
Hm... myślę, że Lysander, ale to w mniej niż 50%.  No nie wiem no... Jestem jak Jace z darów anioła. (miasto kości) O!
8. Zamierzasz kiedyś wyjechać/wylecieć do innego kraju?
Kto wie? Możliwe, że tak. Wtedy byłaby to Anglia.
9. Lubisz chodzić na zakupy?
Nie. Nigdy ich nie lubiłam i zapewne nie będę, ale jak to mówią  " nigdy nie mów nigdy."
10.  Wolisz sukienki czy spodnie? Dlaczego?
Kategorycznie spodnie. Czuję się w nich wygodniej. Pewniej. I zakrywają tego czego u siebie nie lubię.
11. Jak myślisz uda ci się wyzwać 11 blogów?
Wyzwałam 12 w pierwszej nominacje, więc udało mi się ;)


Mirami:

1. Co było twoim natchnieniem aby wymyślić  to opowiadanie?
Natchnieniem? Hm... Nie potrafię dopowiedzieć na to pytanie.
2. Co lubisz najbardziej robić?
Czytać. Oj tak, jestem molem książkowym, ale też kocham pisać na ileśnaścioraczkach oraz tu rozdziały.
3. Co sprawia Ci największą przyjemność?
Nie potrafię wybrać. Wiele rzeczy jest na tym samym poziomie.
4. Jakie masz plany na wakacje ? Wyjeżdżasz gdzieś a może już gdzieś byłaś ?
Żadnych. Nigdzie nie wyjeżdżam, chyba, że coś si zmieni. A byłam jedynie u dziadków.
5. Najśmieszniejsza rzecz jaka ci się kiedykolwiek przytrafiła?
Chyba nawet śmiesznej nie posiadam, bynajmniej nie pamiętam. Zazwyczaj śmieję się z samej siebie. 
6. Którą porę roku lubisz najbardziej i dlaczego?
Trudne pytanie... Z jednej strony uwielbiam wiosnę- słońce mocniej grzeje, za czym idzie topnienie śniegu, ptaszki, wszystko się budzi do życia i jest mi w sam raz pod względem ciepła/zimna. A z drugiej uwielbiam jesień- liście mają inny kolor niż zielony- świat wygląda cudnie, częste deszcze i jest mi w sam raz, podobnie jak w wiośnie. Podsumowując. Kocham tą i tą porę roku i nie potrafię wybrać między nimi
7. Porównaj siebie do jednego zwierzęcia i uzasadnij. 
Sarna. Jest nieufna i płochliwa. Ciężko się do niej zbliżyć. 
8. Gdybyś mogła przenieść się do jednej książki/filmu to co byś wybrała?
Do książki  " Miasto Szkła " autorstwa Cassandry Clare. Uwielbiam jej książki i właśnie tam chciałabym się znaleźć.
9. Lubisz chodzić na imprezy czy wolisz spędzać czas sama?
Samotnie.
10. Lubisz grać w gry? Jeśli tak to w jakie najbardziej?
Nie gram w gry prócz simsów, ale to także sporadycznie,  gdyż ich nie lubię. 
11. Jaki jest twój ulubiony cytat i dlaczego?
"Never give up". Jest to moje motto życiowe.

мαℓσναииα ραиι

1. Jeśli byłaby taka możliwość to jaką super moc chciałabyś posiadać?
Nie jestem pewna... Może czytanie w myślach? Lewitacja? A może teleportacja... Nie mam pojęcia co wybrać ;-;
2. Ulubiona postać z kreskówki lub anime?
Z kreskówki Myszka Mickey a z anime to Light z Death Note i Ryuk, do którego jestem bardzo zrażona, ale z początku anime go lubiłam. 
3. Jaką muzykę polecasz?
W sensie piosenkę? Jeżeli tak to tą niżej:
Black Veil Brides - In the end <3
4. Masz jakieś zwierzę, jeśli tak to jakie? Jeśli nie to jakie chciałabyś mieć?
Trzy tygodnie temu powiedziałabym, że nie mam, ale jestem mentalnie związana z psem mojej ciotki, ale właśnie tyle temu, moja kochana siostrzyczka przylazła z królikiem do domu... Także posiadam czarno-białą kulkę sierści.
5. Najskrytsze marzenie?
Podobno się o nich nie mówi, bo się nie spełnią. ;)
6. Ulubiona istota magiczna?
Smok, ale też mityczna- Feniks <33
7. Jaka jest twoja ulubiona książka, którą poleciłabyś każdemu?
Każdemu mogłabym polecić Dary anioła i Diabelskie maszyny, ale żeby nie powtarzać się to " Zostań jeśli kochasz" , dla dorosłych powinna być też być dobrą odskocznią od rzeczywistości. 
8. Masz inne blogi?
Tak, na które serdecznie zapraszam. 
księga-daviny.blogspot.com
oraz
http://slodkiflirthistorianieztejziemi.blogspot.com/
9. Zareklamuj tu kilka naprawdę świetnych (skończonych) opowiadań, które przeczytałaś.
Uwięziona między Niebem i Piekłem
http://nie-wszystko-jest-takie.blogspot.com/
10. Czy jest coś, czego nie lubisz w blogowaniu? Jeśli tak, co to jest?
Brak weny a myśl, że trzeba coś wstawić.

Yoru

1.Co było twoim natchnieniem aby zacząć prowadzić bloga?
Natchnieniem? Hm... Nie potrafię dopowiedzieć na to pytanie.
2. Jakie jest twoje ulubione zwierzę?
Chyba wilki i kruki. Dziwne to, gdyż wilki to rodzina z psami, których się panicznie boję, jednak bardzo je lubię.
3. Jaka jest twoja ulubiona książka?
Dary anioła Miasto Szkła.
4. Oglądasz anime? Podaj nazwy swoich ulubionych.
Death note oraz Another.
5. Czy ufasz miłości?
Sama nie wiem. Sama sobie nie potrafię zaufać...
6. Tęsknisz za kimś, kto zmarł?
Tak. Niestety, ale tak..
7. Ulubiony serial?
Pamiętniki Wampirów.
8. Czytałaś kiedyś moje opowiadanie? Jak tak to podoba ci się xD?
Tak, czytałam i podoba mi się ;)
9. Ulubiony film?
Harry potter Insygnia Śmierci cz2 .
10. Miałaś/Masz zwierzaka?
Mam królika i w przeszłości chomiki... 
11. Jakich cech w sobie nie lubisz?
Lenistwa, oj tego to bym się chciała pozbyć. Nieśmiałości, nieufności i wiele wiele innych...