Doszliśmy w końcu pod budynek. Okazało się, że Willa w domu nie ma, więc Enzo musiał znaleźć klucze, które od razu znalazł. Otworzył drzwi i wpuścił nas do środka. Poszliśmy do pokoju Enza. Duże łóżko pod jedną ze ścian a po obu jego stronach etażerki pod kolor i styl łóżka z ciemnego drewna, Na prostopadłej ścianie znajduje się duże okno a pod nim biurko. Ja z Kastielem usiedliśmy na łóżku,a Enzo zaproponował, że przyniesie coś do picia.
- To co tam Kaziu u Ciebie?
- Normalnie, a co ma być?
- Nie wiem chciałam rozpocząć temat.
- Coś nie wyszło.
- Wiem, ale nie zauważyłeś jak powiedziałam Kaziu...
- To czy nie zauważyłem, a czy zignorowałem to dwie różne sprawy.
- Miło, że mnie ignorujesz.
- Nie ciebie, tylko twoje zaczepki.
- To też?- rzuciłam w niego poduszką.
- Tą nie - Złapał kolejną i mnie nią uderzył.
- Ty!- zaczęliśmy się obkładać
- Bo przejdę do tortur! - Zagroził mi z uśmiechem.
- A ty mówiłeś, że mam się nie bać... - uderzyłam go ponownie.
- Ostrzegałem - zaczął się zbliżać i łaskotać mnie.
- Jak śmiesz! Hahah.- zaczęłam się śmiać. Ostatnio ich nie znalazł. Jedyne moje łaskotki miałam ukryte między żebrami.
- Sama się naraziłaś. Ja ostrzegałem.
- Enzo! - krzyknęłam między przerwami odtrącając ręce Kasa
- To nic nie da.- Wyszczerzył się.
- Nie mogę!- zaśmiałam się. W tym momencie do pokoju wszedł Enzo z trzema szklankami.
- Już ją molestujesz?
- No coś ty! Przecież tylko ty możesz.
- Pff!- chwila nie uwagi Kasa, jest chwila by mu zwinąć...
Szybko znalazłam się za Enzem
- Ratuj - Stanęłam na palcach i szepnęłam mu do ucha opierając głowę o jego ramie.
- Zastanowię się, ostatnio byłaś dla mnie wredna...- zrobił minę 'zastanowienia'
- Ja?! No coś ty! Ja przecież jestem grzesznym aniołkiem!
- Masz w stu procentach racje.
- Jak zawsze. A teraz ratuj.- Enzo podniósł mnie na rękach i wybiegł z pokoju.
- Jest i mój wybawca.- krzyknęłam do Kasa.
- Musiał się znaleźć jakiś desperata! - Było słychać krzyk Kastiela z pokoju.
- Uuu! Mocne.- powiedziałam
- Wypraszam sobie!
- Kassie, nie krzyczy się. - pouczyłam go
- Oj tam!
- Dobra Enzo. Chyba jestem bezpieczna.- powiedziałam do niosącego mnie przyjaciela.- A Ty Kassie, masz się zasad nauczyć.
- Może i jesteś bezpieczna, ale zapłata się należy - Wyszczerzył się.
- One są głęboko we mnie ukryte
- Przecież honorem jest mnie nieść, a ty zapłaty oczekujesz?
- Tak bywa Boska.
- To odstawisz?
- Przemyślę te propozycje.
- Widzę, że tobie nie przeszkadzają moje kilogramy.
- Oczywiście, że nie.
- No to sobie posiedzę.- mruknęłam sama do siebie.
- Najwyraźniej tak.
- Pff.. - Fuknęłam. Wrócił się do pokoju i posadził mnie na łóżku.- Dziękuję. -uśmiechnęłam się wrednie
- Pff..- prychnął Enzo
- Nie prychaj
- Czy ja Ci wyglądam na konia, że niby prycham?
- Mam odpowiedzieć?
- Pytanie dnia. Odpowiedz wymaga dokładnej analizy.
- Wcale nie wyglądasz na konia.
- Ty na pierwszy rzut oka nie wyglądasz jak wiedźma.
- Dzięki Kastiel, że mi to podsumowałeś.- odpowiedział Enzo
- Dziękuję Wam.- sarknęłam
- Nie ma za co.
- Może na święta dostanę księgę i duży kociołek?- zakpiłam
- Wiedźmy nie obchodzą świąt.
- Będę pierwszą w historii, która to robi.
- Zastanowimy się, czy zasłużyłaś.
- Przypadkiem nie jestem damską kopią Nataniela?- zaśmiałam się
- Teraz to dojebałaś! Jakbyś nią była, zamienienie z tobą zdania było by wykluczone.
- Haha, sama nie mogę uwierzyć, że to powiedziałam Była bym taką drugą odsłoną Nataniela - Szataniel. Hahaha!
- Hahahaha! Chętnie to zobacze!
- Powiadasz? Mam się przefarbować na blond? - widząc zdziwioną minę Enza. - Nataniel to brat Amber.
- Błagam Cię. Mam już dość blondynek.
- Szerze? Ja też.
- Sekta - Precz blondowi - Tak Kaziu. Zwalczajmy to
- Dobre! - powiedziałam
- Bo moje - Kastiel z wielkim uśmiechem wskazał kciukami na siebie.
- Tak, tak...
- Tylko czekać na wycieczkę i jak będą spać przefarbować ich - Jego szatański uśmiech podkreślił tą wypowiedź.
- Nie biorę w tym udziału.
- A co? Boisz się?
- Skąd. Tylko sama nie chce skończyć z farbą na głowie
- Da się załatwić.
Odsunęłam się na koniec łóżka. - Enzo, nie zostawiaj mnie z tym czym samą. Coś czuję, że i mnie przefarbuje...
- Do twarzy byłoby Ci w Niebieskim.- Stwierdził z uśmiechem Enzo
- I ty przeciwko mnie?- popatrzyłam na niego z wyrzutem
- Ja tylko stwierdzam fakty.
- ta i mam harować jako smerf?
- Była byś żywą Smerfatką.
- Jakoś mi się to nie marzy
- A kto powiedział, że tobie ma?
- Nigdy nie śpię w waszym towarzystwie.- powiedziałam z dziwną miną
- To się jeszcze okaże - Enzo głupio sie uśmiechnął
- Ta...
Ale nigdy nie będziesz miał okazji.
- Nie kracz tyle.
- Już nic nie mówię.- W takim humorze spędziliśmy resztę wieczoru. Oczywiście nie obyło się ciętych uwag, tortur i innych. Wyszliśmy z domu. Rozpuściłam włosy.
- Może się jednak skusisz?
- I tak mnie nie namówisz Kastiel - Weszliśmy do tego budynku i od razu w moje bębenki uderzyła fale głośnej muzyki.
- To ja idę sobie usiąść.- krzyknęłam do chłopaków
- Zaraz przyjdziemy! - I zniknęli w tłumie. Przeciskałam się, przez tańczące osoby. Wiele osób była już pijana. W końcu dotarłam to pustego stolika. Zaraz po mnie zjawili się chłopaki niosąc ze sobą szklanki.
- Na pewno się nie skusisz? Na powitanie mnie.
- Lorenzo...
- Od kiedy to tak oficjalnie? - Upił łyk drinka.
- Pierwszy raz użyłam twojego pełnego imienia.
- Właśnie dlatego się pytam.
- Bo nie chcę żebyś robił swoich oczek.
- Tak tych.
- Uparta jesteś.
- Jak zwykle - zaczęliśmy rozmawiać na rozmaite tematy. Chłopaki nawet po 3 drinku, wyglądali jakby nic nie pili
- No chłopaki szacuneczek. Podejrzewam, że byle czego nie macie w tych szklankach. A wyglądacie jakbyście nic nie pili. - oparłam się o siedzenie
- Mocna głowa - Wyszczerzyli się.
- Może lata praktyki?
- A ktoś mówił, że mam słabą - Kastiel spojrzał z triumfem wymalowanym na twarzy.
- Tego nie powiedziałam. Ciekawi mnie ile musiałeś w takim razie wtedy wypić.
- na samą myśl o tym chciało mi się śmiać
- To co? Zbieramy się? - Shadow
- Jest dopiero 20 - powiedział Kas.
- I co z tego?
- Mała, zabawa dopiero się rozkręca.
- Normanie skacze z radości.
- Nie narzekaj- Enzo zarzucił na mnie ramie
- Ugh. -Normalnie duet na 102 jak Alexy i Roza w czasie zakupów.
- No co?
- Nic przecież nie mówię. - załamałam ręce
- Niech Ci będzie.
- Zawsze jest na moje. - uśmiechnęłam się wrednie
- Jak to mi kiedyś ktoś powiedział, kobiecie należy ustępować.
- Głupie słowa. I tak kobieta postawi na swoim
- Dlatego ustępuje się jej bo by się tylko czas zmarnowało.
- To już wiem dlaczego się nie kłócimy.
- I bardzo dobrze.
- Ale wiesz... I tak lubię się kłócić.
- Od tego masz mnie. - wyszczerzył Kazik
- Pamiętam. I czekam na pretekst by cię wkurzyć. - zażartowałam
- Dzisiaj się ich nie doczekasz.
- Jaka szkoda
- Nie powiem, że nie.
-No i nie mam swojej jedynej rozrywki
- Smuteczek. Chyba musisz znaleźć sobie inną
- Chyba tak. - mimowolnie wtuliłam się w obejmujące mnie ramie
- Idę po jeszcze jednego, też chcesz?
- Możesz wziąć - Enzo nie ruszył się z miejsca.
- Nie idziesz z nim?
- Po co?
- Dla towarzystwa?
- Tu też mam towarzystwo - Objął mnie mocniej.
- Zaraz mi oczy wylecą jeżeli jeszcze mocniej mnie ściśniesz. Na co się uśmiechnął i przysunął mnie bliżej siebie- Nie chuchaj mi do ucha. - zwróciłam się do niego
- Czemu? - Nie zaprzestał, a na jego twarzy zagościł uśmiech.
- Bo to źle na mnie działa. - tsa. Tak to jest kiedy ma się najwrażliwsze miejsce za uchem i przez to twarz nabiera rumieńców.
- Oj no weź...
- Wolę nie wiedzieć, co jej tam szepczesz, że jest cała czerwona - Kastiel wrócił z ich drinkami.No zajebiście. Nie potrafiłam wydusić z siebie ani słowa. Dziwne. Ale tak po prostu mam.
- To tylko mój przyjaciel. Nie fantazuj sobie. - wydukałam.
- Yhym, yhym - Enzo zabrał od niego swoją szklankę i w końcu zaprzestał.
Lecz mu zabrałam i wypiłam łyka bez skrzywienia mimo ze było dość mocne. Oddalam mu z uśmiechem napój. Obydwoje się na mnie patrzeli.
- No co?
- Przecież nic nie mówimy.
- Nie widzieliście dziewczyny spożywającej alkohol?
- Sami Cię do tego namawialiśmy.
- To był łyk a nie szklanka. To różnica.
- Oj tam.
- Więc może opowiedzcie jak się poznaliście?
- Poznaliśmy się, na tej oto kanapie.
- Że jak?
- Kiedyś Will mnie tu wyciągnął, jak się okazało znał się z Kastielem i tu się poznaliśmy.
- Taa.. Jeszcze taj samej nocy siedzieliśmy na jednym komisariacie.
- Co robiliście? - zapytałam zaciekawiona
- No wyszliśmy już z klubu trochę podpici i się wygłupialiśmy na ulicy i policja nas zgarnęła.
- Jednak dobrze, że nie piję- zaśmiałam się- a znając życie "trochę" znaczy bardzo - dodałam
- Mówiłem już, że pyskata się zrobiłaś?
-Trochę tego jest
- Będzie jeszcze więcej.
- To mnie rozróżnia od innych szatynek
- Że jesteś pyskata?
- To, że zadaję się z dwoma debilami.
- Za to nas lubisz Boska - Enzo przysunął mnie jeszcze bliżej siebie. Czułam, że moje policzki robią się znów czerwone. Nie było miedzy nami żadnego odstepu.
Może nie powinnam się rumienić. Enzo to mój przyjaciel, lecz ta bliskość była niebezpieczna, nawet jak na przyjaciół.
- Twoje policzki są w kolorze moich włosów.- zakpił Kas, na co zgromiłam go wzrokiem, na co tylko się uśmiechnął ironicznie - Jej spojrzenie mówi 'zaraz Cię zabiję'. Nie sądzisz?
- Jeszcze trochę, a cały będziesz w kolorze swoich włosów i to od własnej krwi.- warknęłam zła.
- Widzę, że nie tylko spojrzenie - Głupio się uśmiechnął.
- Ugh.- miałam ochotę powiedzieć " wal się" ale miał rację. Strasznie źle się czułam w obecnej sytuacji. Kompletnie nie wiedziałam co robić.Odwróciłam głowę w przeciwnym kierunku, a twarz schowałam za brązowymi włosami.
- Dobra weź już odpuść.- odpowiedział brunet.
- Ja przecież nic nie mówię.
- Muszę do łazienki. - powiedziałam wyplątując się z ramion Enza. Trudno mi było z początku znaleźć łazienkę, ale gdy dotarłam do baru, okazało się, że są tuż obok niego. Weszłam do niej. Odkręciłam kran i przemyłam twarz, mimo że moje policzki mnie piekły. Nie zwracałam na różne dźwięki z kabin. Rozmyślałam i próbowałam się na tyle uspokoić by moje rumieńce zeszły. Zaprzestałam po kolejnym chluście zimna wodą. Wytarłam twarz i ręce. Znowu zaczęłam się przeciskać przez tłum. Jakiś nawalony typ się przystawiał, ale nie zwracałam na to uwagi. Usiadłam jak najdalej końca.
- A ty co?
- Nic- odmruknęłam. Szczerze nie miałam ochoty rozmawiać.
- O te żarty Ci chodzi? No serio? - Serio Kastiel .Seriously
- O nic mi chodzi. - kłamałam jak z nut. Mimo, że moje sumienie właśnie kazalo zrobic co innego.
- To może już lepiej będziemy się zbierać..? - Enzo. Bohater sytuacji.
- Możemy zostać. Wasz wybór. - Tak Shadow, pokazuj jeszcze bardziej swoje miekkie "ja".Enzo spojrzał na czerwonowłosego. Ten dopił resztki ze szklanki i wstał - To idziemy?- Kiwnęłam głową i również wstałam. Załamane miałam ręce a twarz schowaną za włosami. Świetnie, popsułaś chłopakom wieczór.- upominało mnie dalej sumienie.
Przeciskaliśmy się przez tłum co było nie lada wyczynem. Kastiel miał czekać już na zewnątrz. Przy wyjściu zaczepił mnie jakiś schlany facet.
- Czego?- warknęłam.
- Mała mosze mjałabyś ochode? Bendzje fajnjee.- wybełkotał.
- Proszę mnie zostawić. - odpowiedziałam grzecznie.
- Mófje Cji! bendzije super!- Ten facet złapał mnie za ramię.
- Zostaw mnie! - Próbowałam się wyrwać, ale niestety.
- Ej! powiedziała Ci coś! - Enzo przecisnął się przez tłum. Wyrwał moje ramię. Chciał zapewne coś od siebie, ale sama go wyciągnęłam. Jakoś nie miałam ochoty tam być. Gdy poczułam świeże powietrze od razu czułam się lepiej.
- Co tak długo?- zapytał Kastiel zgniatając niedopałek papierosa.
- Zatrzymał mnie pijany facet, dobrze że był Enzo.- odezwałam się wkładając ręce do kieszeni kurtki.
- Eh.Ciebie na chwile nie można samej zostawiać.
- Nie chce mi się kłócić.
- No dobra. Idziemy.- Nic nie powiedziałam tylko zaczęłam iść. Dlaczego mnie tak zawstydził komentarz Kasa. Dlaczego tak zareagowałam. Nie wiem. Nie znam na raizie odpowiedzi na te pytania. Mam nadzieję, że to jedynie przez to, że pierwszy raz to usłyszałam. Szliśmy w ciszy. Po chwili Kastiel się od nas odłączył a Enzo powiedział, że mnie odprowadzi.
- A która tak właściwie godzina?- Wyjął z kieszeni telefon.
- 21:21
- Hahah. - zaczęłam się rozluźniać, gdyż przypomniałam sobie, że każda godzina coś "znaczy".Zadzwonił telefon towarzysza.
- Przepraszam. Halo? ... Zajebiście. - Zakończył rozmowę w niezbyt dobrym humorze.
- Will wyszedł do kolegi na noc i oczywiście jest na tyle rozgarnięty, że pamiętał, że też tam mieszkam i zabrał klucze.
- Może u mnie przenocujesz? Przekonam Titi. - zaproponowałam
- Nie chciałbym robić problemu.
- Mi tam nie robisz.- uśmiechnęłam się do niego. Zaraz po tym weszłam do mieszkania.
ciągnąc za sobą przyjaciela
- Niech Ci będzie.
***
Postanowiłam, że będą 3 części. Dodaję go na szybkiego, więc przepraszam za literówki.
No a teraz do książek.
Pozdrawiam ;*
1!
OdpowiedzUsuńjaki długi ;-;
OdpowiedzUsuń^^ pierwsza xd
rozdział cudo :*
eh...druga ...xd
UsuńAle było w tym samym czasie xd
UsuńTo są sekundy nienawiści XD Z Emilką też tak często mamy ;3
UsuńTrzeba dodać do tych godzin sekundy xd
UsuńJeśli dobrze pamiętam, to chyba można XD
UsuńSwietne *-*
OdpowiedzUsuńIch texty mnie powalaja xD
Pozdrawiam :*
Po prostu rewelacja. Nic dodać, nic ująć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :D
Rozdział super... no i jak zwykle świetne dialogi ^-^
OdpowiedzUsuńTylko czytać *,*
Pozdrawiam i życzę weny ;)