poniedziałek, 8 czerwca 2015

Rozdział 14

Jesienne promienie już słabego słońca otulały moją twarz zmuszając powieki do otwarcia.  Z początku oślepił mnie jego blask, lecz po chwili było w porządku. Wstałam leniwie z łóżka. Moje włosy, które żyją własnym życiem związałam w wysoką kitkę. Ubrałam się i spakowałam. Wreszcie piątek. Zakończenie kolejnego tygodnia nauki. Właśnie.. "Umilmy" dzień dla Enza. Zawsze lubił pospać, ale nie ma tak dobrze. Wybrałam jego numer i po kilku sygnałach odebrał.
- Halo - Powiedział dosyć zaspany.
- Wstawaj leniu! Już po 7!
- Tsaa... Już. Nie pomyliło Ci się z dopiero?
- Nic nigdy mi się nie myli- powiedziałam z triumfem w głosie.
- Aż tak za mną tęsknisz, że dzwonisz po 7? - Pewnie ma tez swój uśmieszek jak to on.
- Chciałbyś. - odgryzłam mu się.
- A żebyś wiedziała - Usłyszałam jak cmoknął powietrze.
- Widzisz, wiem wszystko.
- Jak zawsze boska.
- Jak zawsze.
- To po co zawracasz mi czuprynę o tej jakże zacnej godzinie?
- A tak, chciałam Ci umilić dzień. A śpisz dużo, a co za dużo to nie zdrowo.
- Od kiedy to się tak o mnie martwisz?
- Oj od zawsze.- zaśmiałam się
- Oh jak miło.
- Nawet nie wiesz jak bardzo.- uśmiechnęłam się
- Podejście trzecie. To po co dzwonisz o poranku?
- Przecież powiedziałam przed chwilą.- zmarszczyłam brwi.
- Co za dużo przechodzonego dnia to nie zdrowo, dla tego idę spać. Dobranoc.
- Ejejeje, ja tu za budzik robię a ty mnie olewasz. I na dodatek używasz moich słów. - udałam oburzenie.
- Tak naprawdę, każde słowo należy do kogoś innego, więc przez całe życie używasz słów milionów ludzi i Ci tego nie wypominają. I nie przypominam sobie, żebym Ciebie nastawiał na pobudkę.
- Od kiedy jesteś taki filozoficzny? Ja tu staram się być miła a ty co.- prychnęłam.
- Twierdzisz, że filozofowie nie mogą być mili?
- Tego nie powiedziałam
- Ale zasugerowałaś.
- Tak sobie tłumacz.
- Jakoś trzeba...
- Pff...
- Wstań, umyj się. Nie ma tak dobrze!
- Nie będziesz mi życia układać. Jeszcze nie jesteśmy małżeństwem.
- Może i nie bę... zaraz co?
- Dobranoc boska!
- Jakie jeszcze! Twoja dziewczyna powinna dbać, abyś się nie wysypiał.
- Widzę, że już się tym zajmujesz.
- Jak ona nie potrafi to ktoś musi.
- Sama woli się wyspać.
- Gdybyś był dla niej ważny to by miała gdzieś, że jest nie wyspana.- stwierdziłam dobitnie.
- Sama sobie odpowiedziałaś.
- Kłótnia przed małżeńska?
- Co najmniej raz w tygodniu zamiast kawy.
- Podobno kłótnie wzmacniają związek.
- A z tobą się nigdy nie kłócę.
- Po pierwsze nie widzieliśmy się pięć lat, po drugie nasza przyjaźń nie potrzebuje wzmocnienia.
- A po trzecie dobranoc!
- Nie dam!
- Jedna upierdliwsza od drugiej
- Czy ty insynuujesz, że jestem upierdliwa?
- Nie śmiałbym.
- Mam nadzieję.
- To skoro już mnie rozbudziłaś, będziesz musiała to jakoś odpokutować.
- Co masz na myśli?
- Sam nie wiem, dziwnie myślę z rana.
- Mam się obawiać?
- Mnie? No coś ty!
- No właśnie nie wiem.
- Uważam to za zniewagę mojej osoby.
- Przecież nic nie mówiłam.- [anielska mina]
- Ja też nie.
- I dobrze. - sarknęłam
- Potem Cię dorwę - Wyszeptał
- Już się boję. - zaśmiałam się
- I dobrze - Cmoknął powietrze
- Znowu mnie cytujesz
- Ktoś musi
- A co jeżeli już ktoś to robi?
- Ale nie możesz wykluczyć, że nie.
- Niby tak, ale sam mówiłeś, że wiele osób mnie cytuje i nie przeprasza.
- Jak zwykle wszystko trzeba Ci dokładnie wytłumaczyć. Mówiłem, że ty cytujesz miliony osób, bo każde słowo do kogoś należy.
- Właśnie zasugerowałeś, że nie rozumiem twoich słów.
- Stwierdzenie, a zasugerowanie to dwie różne rzeczy.
- Przyznałeś, że stwierdziłeś. Ranisz moje uczucia
- Przepraszam. Jak mogłem? Czy kiedykolwiek mi wybaczysz boska?
- Pozwól, że się zastanowię nad taką opcją
- Jak możesz mnie tak trzymać w niepewności?!
- Niech ci będzie, że Ci nie...  - specjalnie urwałam.
- Idę po sznurówkę...
- By zawiązać Wybaczam buta mam rozumieć?
- Zaraz buty nie będę mi po... Zaraz co?! O litościwa pani padam do stóp.
- Zobaczysz kiedyś przez twoje gadanie stanę się zarozumiała.
- Dopiero doszłaś o co chodzi?
- Niee wcalee... - przeciągnęłam ostatnie "e".
- Echh.. Dobra boska, ja idę się ubrać, chyba, że chcesz mi pomóc.
- Czy ty właśnie niemoralną propozycje mi składasz?
- Zależy jak na to spojrzeć. Ale skądże!
- Patrzę i stwierdzam, że nadal nie potrafisz się ubrać, mając 17-ście lat
- Wiem, że chcesz mnie nauczyć. I kto tu komu składa niemoralne propozycje?
- Owszem wiem, że chciałbyś, ale nie wiem czy mam czas musiałabym sprawdzić w terminarzu... po drugie nic nie składałam, sam sobie dopowiedziałeś.
- Jak zawsze dla mnie nie masz czasu. Czuję się strącony na ostatni tor.
- Robię to dla twojego dobra, byś nie miał brudnych myśłi. - od razu skojarzył mi się Kazik, dlaczego? Nie wiem.
- Brudne to ja mam sny kochana. Me dobro sprowadza się do doprowadzenia mnie w depresje i pozostawieniu na pastwę Daniel? O jak miło.
- Wiesz, co do snów, to wolę się w nie nie zgłębiać. Przykro mi, ale coś za coś.
- Już wystarczająco w nich toniesz. To przyjdziesz, czy ja mam Ciebie odwiedzić?
- Tsa... - nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. - Jakbyś zapomniał, jestem pilną uczennicą i się edukuję w porównaniu do ciebie\
- Dla mnie nie zrobisz wyjątku?
- Tak bardzo nudzi ci się z twoją przyszłą żoną?
- Raczej niedoszłą
- Nigdy nie mów nigdy
- Nie zmieniaj tematu
- Nie zmieniam przecież.- znał mnie jako dziecko i teraz wie, kiedy i co planuję zrobić.
- Wmawiaj sobie. To co Boska przyjdziesz? Tak ładnie prosze
- No i kto za mnie pójdzie się edukować, hę?
- Bogu mój i zbawieniu! Już ja coś wykombinuje, a co? Wątpisz we mnie?
- Skądże.
- To dobrze.
- Definitywnie masz na mnie zły wpływ.
- Kiedyś to musiało się wydać.
- No niestety...
-Dobra to zaraz Ci wyślę adres.
- Czyli ja mam przytachać mój tyłek?
- Przyznaj, że jednak bardzo ładny tyłek.
- Właśnie się przyznaleś, że wczoraj się na niego patrzyłeś
- Tego nie powiedziałem
- Pierwszy raz nie wiesz co powiedzieć! - zaśmialam się
- Źle na mnie działasz!I nie zmieniaj tematu!
- Nie zmieniam, i ja jestem aniołem. Mam wpływ jedynie dobry. - poruszylam w dziwny sposob brwiami.
- Aniołem powiadasz? Ten temat podlega dyskusji.
- Widzisz, w jednej kwestii się zgadzamy.
- Właśnie zaprzeczyłaś swojej idealności.
- Nikt nie jest idealny.
- Ten temat również podlega dyskusji. Jakieś jeszcze?
- Chyba nie. Bynajmniej wydaje mi się, że nie.
- To użyjesz swoich czterech liter by tu przyjść?
- A mam inne wyjście?- westchęłam.
- Jakieś niby jest, ale wtedy marnie z tobą.
- Moje życie lub zdrowie będzie zagrożone?
- Powiedzmy - Słyszałam jak krząta się po pokoju.
- Wiesz, chce dożyć spokojnej starości by moje przyszłe koty miały właścielkę.
- Już ja się postaram, żebyśmy przeżyli.
- Żebyśmy? - zapytałam zdziwiona
- Ktoś musi Cię dręczyć. A ty co myślałaś?
- Że ja i moje koty będziemy mieli spokój.
- Zabolało. I to bardzo. Chcesz mnie tak zostawić na pastwę losu.
- Oj wybacz jaśnie książę, bo ja grzeszna zgrzeszyłam. Przecież będziesz miał swoją żonę. No to nie zostawię Cię na pastwę.
- Grzeszna powiadasz? A co do żony, to nigdy nie mów nigdy.
- Oj tak się mówi.
- Nie byłbym tego taki pewny.
- Coś sugerujesz?
- Oczywiście, że nie. Przecież zawsze przechodzę do konkretów.
- Mam nadzieję.
- Nadzieja matką głu... - Coś szeptał pod nosem, ale nie dosłyszałam.
- Mówiłeś coś?
- Ja? Nie.
- Coś kręcisz, ale udajmy że tego nie słyszałam.
- To się zbieraj i chodź tu szybko bo mi zimno
- Przecież nie ma zimy.
- Ale ktoś mnie musi ubrać, albo przytulić. Osobiście wolę tę drugą opcje.
- Ubierz się. A przytulić, no dobra niech stracę.
- Przemyślę to
- Jaki łaskawy...- mruknęłam.
- Mówiłaś coś?
- Nie, nic.
- To przyjdziesz Boska?
- Przyjdę, przyjdę.  Już tęsknisz?
- Nawet nie wiesz jak bardzo -
- Wyobrażam to sobie -
- Ja już to widzę -
- Nie wiem, jakie masz wyobrażenia. I nie wiem czy chcę je znać.
- Może kiedyś...
- Podobno było ci zimno...- zmieniłam szybko temat, gdyż czułam, że tracę kontrolę nad nią
- Nadal jest więc szybko, bo będziesz tu częściej przychodzić jak będę chory i to przez Ciebie. Nie to, żeby mi to przeszkadzało.
- Wiesz, nie żeby coś, ale ma się kto tobą opiekować. - nie wiem dlaczego ciągle uciekam do jego dziewczyny.
- Ty?
- Nie?
- Ah! Chodzi Ci o Daniel. A co zazdrosna jesteś? Nie ma o co.
- Dlaczego miałabym być zazdrosna?
- Z tobą różnie bywa.
- Myślałam, że pamiętasz, iż nie zazdrościłam nikomu lalek.
- Fakt.
- Więc chętnie poznam wybrankę twojego serca.
- Już ją znasz.
- Przecież...
- Taka jedna.
- To jakim cudem miałabym ją znać?
- Kiedy przyjdziesz?
- Nie zmieniaj tematu!. Już ubieram buty i idę.
- To szybko!
- Adres i wytłumaczenie jak mam .
- Jakaś tam dzielnica. Zaraz Ci prześlę adres. Z parku którymś tam wyjściem i prosto na dzielnice.
- Miło, szkoda, że tych wyjść jest aż 3!
- chyba te ostatnie. Mam nadzieję, że to one, Tylko biegać nie mogę, więc sobie poczekasz
- Będę czekać, tylko szybko.
- Pff... Adres czekam. - powiedziałam wychodząc na ulicę i się rozłączyłam. Miarowym krokiem doszłam do parku. Jak też mówiłam. Były 3 wyjścia. Wybrałam to ostatnie od lewej. I jak się okazało był rządek domków jednorodzinnych. Dźwięk esemesa przerwał moje myślenie.  " Boska, drugi dom po prawej". Podeszłam pod wskazane miejsce.  Był to niebieski domek z czerwoną dachówką. Okna miały czarne obramowania. Weszłam przez bramkę i zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi.Po chwili usłyszałam kroki, a drzwi się otworzyły. Ja myślałam, że on żartował... Przede mną stał uśmiechnięty Enzo w samej bieliźnie. Puścił mnie do środka, a dokładniej przestrzennego salonu.
- Mówiłam ci, żebyś się ubrał.
- Ale wcześniej wspomniałaś, że dalej tego nie umiem.
- Widocznie miałam rację.
- Jak zawsze.- Uśmiechnął się - A teraz chodź tu bo mi zimno.
- Nie mówiłam, że się zastanowię? Ups... - Zaczęłam się powoli małymi kroczkami cofać i w końcu obróciłam i chciałam biec, niestety bezskutecznie. Lorenzo złapał mnie od tyłu i oplótł ramionami.
- Za późno.
- No co ty nie powiesz? - użyłam sarkazmu
- Misiu ile razy Ci mówiłam, zamykaj drzwi? - Jakaś dziewczyna dopiero wchodziła do mieszkania i zamykała za sobą drzwi. Jak mniemam to jego dziewczyna. Gdy się odwróciła by wejść w głąb domu stanęła niczym słup- Co to ma znaczyć?! Czy ja Ci już nie wystraczam, że szukasz sobie jakiś [obelga ku Shadow]?! A tak właściwie kto to jest?!- Enzo powoli i niechętnie z tego co zauważyłam puścił mnie.
- Spokojnie... - Nie dała mu skończyć.
- Jak ja mam być spokojna?!
- Dasz mi skończyć?!
- Nie krzycz na mnie! - Ciężko westchnął i błagalnie spojrzał na mnie.
- Danielle, prawda? Enzo opowiadał mi o tobie. Jak widzisz mam też imię. Shadow.Tego tu - Wskazałam palcem na Lorenza -  przyjaciółka z dzieciństwa.- gdyby nie brunet to bym zignorowała ją
- A ty się nie wtrącaj w nie swoje sprawy [Obraza]. Zaraz Enzo? - Zmarszczyła brwi. Ona jest taka tępa, czy udaje? Z kim ty się kurwa związałeś?
- Dość tego! Nie obrażaj jej!
- Co ty powiedziałeś? - Gniewnie na niego spojrzała unosząc brwi i lekko rozszerzając oczy.
- Enzo. Spokojnie, może mówić do woli. Nie zniżę się do jej poziomu. - próbowałam go uspokoić, widząc że jest lekko wyprowadzony z równowagi.
- Nie. Niech mówi. Chętnie posłucham, co ma mi do powiedzenia. Że niby ją wolisz tak? - Wskazała palcem na mnie. Enzo wyraźnie mający dość całej sytuacji usiadł na oparciu kanapy, która znajdowała się za nim i oparł czoło na dłoni - Ja pierdole - Wyszeptał do siebie co usłyszałam i mimowolnie lekko się uśmiechnęłam .
- No powiedz teraz! A Ty idiotko z czego się tak uśmiechasz?- krzyczała dalej.
- Oj możesz przestać? - powiedziałam od niechcenia.
- Nie odzywaj się do mnie! A ty mów!
- Czy chociaż raz, nie możesz mi rozkazywać?! Po prostu dawno się nie widzieliśmy przytuliłem ją. Tyle. Trudno pojąć?
- I specjalnie przyszła tu przed ósmą? Z może w ogóle nie musiała przychodzić?
- Jak ty z nią chłopie wytrzymałeś? Przecież to druga Amber. - mruknęłam pod nosem.
- Co mówiłaś? - Daniel.
- Że mi kogoś przypominasz.
- Kogo niby?
- Taką Amber z mojej szkoły.
- Może dlatego, że to moja kuzynka? - Że co kurwa?! Chłopie wiej od niej jak najdalej!- To jakaś ironia. Poważnie. Widać pokrewieństwo. Upierdliwość wrodzona.
- Dobra Lorenzo. Jakie widzisz rozwiązanie sytuacji?
- Jakie kurwa rozwiązanie?! - Gwałtownie na nią spojrzał zdziwiony i rozbawiony jednocześnie - Tu nie ma nic do rozwiązywania. To czy ty mi wierzysz czy nie to twoje zaufanie. Ja nic nie mam na sumieniu.
- Dobrze. Ale nie chcę jej więcej widzieć.
- To na mnie nie patrz - mruknęłam pod nosem. Widziałam, że to znowu ją zdenerwowało. Daje się znów tak samo ponieść jak Amber.
- A możesz mówić do wszystkich!?
- Kurwa nie krzycz już! Nie zgadzam się. Nie mam zamiaru zerwać kontaktu z Shadow.
Zdziwiło ją. Bardzo ją zdziwiło, aż nie wiedziała co powiedzieć. Świadczyły to jej usta zaciśnięte w jedną linie. Pięści miała zaciśnięte a wzrok mógł zabijać. Cofam to! Ta jest bardziej wredna, bardziej upierdliwa i zazdrosna niż nasza złotowłosa wraz z gospodarzyną.
- Fine! - Wyszła trzaskając drzwiami
- No super nie ma co.- nie kryłam rozbawienia.- Kolejna osoba z jej rodziny mnie nienawidzi.
- Sory za tą całą akcje.
- To, że ona jest ... - Tu się zawahałam, by nie użyć obraźliwego słowa, w końcu to jego dziewczyna - histeryczką to nie twoja wina. I tak brawa dla Ciebie, że tyle z nią wytrzymujesz. A tak właściwie to ile?
- Około roku.
- Musisz mi powiedzieć, jak to robisz. Jak już wiesz w szkole jest jej kuzynka i przyda mi się taka wiedza.
- Tego nawet samo illuminati nie wie - Uśmiechnął się w moją stronę.
- Ale już wiem, że nawet gdyby świnie zaczęły latać to ja się z nią lubić nie będę. Ani z jej rodzinką.
- Kiedyś taka nie była, ostatnio jej zaczęło odwalać.
- Może się z kuzynką zgadała.
- Może ma npm? - powiedziałam w formie żartu.
- Dwumiesięczne? To tak można?
- Raczej to niemożliwe, ale nie ma rzeczy niemożliwych.- uśmiechnęłam się.
- Z nią wszystko jest możliwe... Ale wracając. Na czym to skończyliśmy? - Podniósł się z oparcia z uśmiechem.
-  Na niczym.- zaczęłam się cofać z lekkim rozbawieniem.
- A! Tak. - Zaczął powoli się przybliżać - Przytulałem Cię - Znów ten jego uśmiech.
- Nie przypominam sobie...- tyle razy ile on się przybliżał ja się oddalałam
- Chętnie ci przypomnę.
- A przypomniałam sobie, nie trzeba...- uśmiechnęłam się niewinnie.
- Nawet jak tak ładnie proszę..? - Zrobił minę zbitego psa.
- Ej, bez takich! - jego wyraz twarzy był bez zmienny. Wiedział, że w końcu ulegnę.
- Ugh!- wykrzywiłam się. Enzo z wielkim bananem na twarzy podszedł do mnie i mocno mnie przytulił.
- Bo mnie udusisz!- zaśmiałam się
- To co i tak stąd już nie wyjdziesz
- Titi cię udusi, jeżeli mnie nie zobaczy.
- Titi? - Odsunął mnie od siebie i lekko zmarszczył brwi.
- Nie mam 18- stu, zostałam adoptowana.- przewróciłam oczami.- Inaczej bym nadal była w Anglii.
- Ja bym chętnie Cię adoptował.
- Mój spokój byłby naruszony.
- Nie tylko on - Szatańsko się uśmiechnął.
- Weź się tak nie uśmiechaj- Ten uśmiech czasem mnie przeraża...
- Wiem, że jestem zabójczo przystojny, że się tak patrzysz. Ale bez przesady
- Tłumacz sobie - trącnęłam go w ramie.
- Ejeje! Bez takich!
- Dobra, już nie dotykam twojego ramienia.
- Jeszcze mnie uszkodzisz
- Mam się odsunąć na 5 metrów?- uniosłam brew
- Chciałabyś
- Czyli jednak nie uszkodzę cię mą obecnością?
- Ten temat podlega dyskusji.
- Cieszę się
- Czyli jednak w głębi duszy, chcesz, żebym Cię przytulał.
- Żyj słońce dalej marzeniam
- Bez słońca nie możesz żyć. Właśnie przypomniały mi się słowa piosenki
- Jakie?
-  No ale kiedy mówisz do mnie słońce
Traktuję to co nieco opacznie
Ty jesteś jednym, a ja drugim końcem
Daleko nam do siebie strasznie.
- Nie znam jej.
- I to ja mało wiem...
- To co ubierzesz mnie?
- Śmigaj się ubierać. Nie jestem twoją matką!
- Jesteś okrutna. Najpierw robisz mi nadzieję, a potem zostawiasz.
- Ktoś musi
- Dlaczego Ty?
- Bo...- zamyśliłam się- Już jestem okrutna?
- Oczywiście, że nie
- Jeszcze nie. Pokażę swoje prawdziwe oblicze, jeżeli się w tej chwili nie ubierzesz
- Ta opcja mnie przeraża... Przekonałaś mnie - Zaczął iść w stronę pokoju, ale przed drzwiami obrócił się - Patrz póki możesz! - Głupio się szczerząc krzyknął przez całe mieszkanie, a ja rzuciłam w niego jedną z poduszek, które leżały na kanapie.
Mimowolnie na moich ustach pojawił się uśmiech. Enzo jest jedyny w swoim rodzaju. Najwięcej sie przy nim śmiałam. Usiadłam na czarnej kanapie i zaczęłam rozglądać się po mieszkaniu.
Nagle drzwi frontowe znów się otworzyły, a przez nie do mieszkania wszedł wysoki ciemny szatyn.
- Ty jesteś... Danielle? - Schodząc z podwyższenia i jednocześnie wkraczając do salonu niebieskooki - Z tego co zauważyłam - lekko zmarszczył brwi i delikatnie uniósł prawy kącik ust.
- Nie, nie. - podniosłam się z kanapy
- Z nią nie mam nic wspólnego-  po chwili dodałam
- Shadow - Podałam mu rękę.
- A Shadow! Lorenzo 'trochę' o tobie mówił - Uścisnął moją dłoń - Jestem William, ale mów mi Will.
- Miło mi cię poznać. - uśmiechnęłam się delikatnie. - Gdzie ten debil co ubrać się nie potrafi podział?
- Dużo mnie ominęło? - łobuzersko się uśmiechnął, co w sumie mu pasuje.
- Nieko...
- Co? Już się mnie obgaduje? - Z pokoju wkroczył Enzo. W końcu ubrany w ciemne spodnie i równie ciemną koszulkę, która była na nim lekko napięta.
- Widzisz nie byłam Ci potrzebna - uśmiechnęłam eis wrednie
- A myślisz, że dlaczego tak długo mnie nie było?
- Bo się stroiłeś?
- Wydało się...
- Kiedyś musiało.
- Wychodzicie gdzieś? - Z kuchni wychylił się Will.
- Mnie się pytasz? - Obydwoje spojrzeli na mnie
- Co?
- Dobra to... My wychodzimy! - Szybkim ruchem Enzo podniósł mnie, przerzucił przez ramie i zaczął szybkim krokiem kierować się w stronę wyjścia.
- Cześć Will! - Tłumiąc śmiech podniosłam głowę i krzyknęłam do chłopaka.
- To powiesz mi gdzie mnie kolego niesiesz? - zapytałam gdy byliśmy na ulicy
- Gdzie nogi poniosą!- zaśmiał się
- Żeś mnie oświecił...
- Do usług
- Nie skorzystam. Powiedziałam to na głos? Ups...
-Mówi się trudno. Jesteś głodna?
- Nie wiem. - wtedy odezwał się mój brzuch. No tak śniadania nie jadłam
- To mówi samo za siebie - W końcu mnie odstawił - Prowadź przewodniku do jakiejś... Pizzeri. Nie znam tego miasta.
- Wolałabym nie wybierać lokalu, ostatnio wybrałam kawiarnie to zostałam oblana...
- Co zostałaś?
- To co mówiłam
- Zaczynam się bać tego miasta... To do maka?
- Chcesz mnie utuczyć? Ale dobra. Niech ci będzie. Prowadź.. To znaczy prosto.
- Dobrego nigdy za wiele - Zarzucił na mnie ramie.
- Wyglądamy jak para. - stwierdziłam widząc spojrzenia ludzi.
- Mi tam to nie przeszkadza - Odparł z uśmiechem.
- Ta i gdybym teraz cię pocałowała też by Ci nie przeszkadzało?  - uniosłam brew ku środkowi
- A czemu miałoby?- Pokręciłam z despotą głową.  - Jest kilka powodów.
- wolę w nie nie wnikać - Przysunął mnie jeszcze bliżej.
- Ja rozumiem, że ty mnie dawno nie widziałeś i w ogóle, ale bez przesady, a tak poza tym to masz dziewczynę
- Ja przecież nic nie robię.
- Nie wcale, tak robią wszyscy. Nie zauważyłam, chyba muszę iść do okulisty.
- A widzisz moją zajebistość?
- Widać ją z kilometra.
- Czyli z twoim wzrokiem wszystko dobrze.
- I tak muszę odwiedzić okulistę.- wzruszyłam ramionami
- Oni patrzą na moją zajebistość Boska. To normalne.
- No tak zajebistość ocieka tobą
- Jesteśmy
Faktycznie, teraz zauważyłam, że staliśmy przed budynkiem. Enzo otworzył drzwi i skłonił się bym weszła.
- Jaki geltelman, 5 lat temu się przepychaliśmy w drzwiach.
- Publicznie nie wypada.
- Wtedy się tym nie przejmowałeś
- To co innego,.
- Martwisz się o to, że popsuje to twoją reputacje?
- I nie ma czego psuć.
- Dobra, koniec bo znowu nie wiem co powiedzieć-  skrzywiłam sie
- Jak zwykle w mojej obecności.
- Za wysoko się cienisz.
- Jesteś tego pewna
- Owszem
- Niech Ci będzie. Co chcesz?
- Zdam się na ciebie. - wyplątałam się z jego uścisku i poszłam  w kierunku stolika
- Nawet ja zamówię happy meal? - Łobuzersko się uśmiechnął
- Nawet. - uśmiechnęłam się.
- Sama chciałaś - Udał się w stronę kasy, a ja znalazłam wolny stolik.
Patrzyłam się tempo w okno czekając na Enza. Nigdy nie pomyślałabym, ze az tak sie zmienił
Tak zapatrzona w okno nie nawet nie zaużyłam kiedy stała przede mną taca z McWrap'em i średnia cola. Naprzeciwko mnie siedział Enzo z tym samym zestawem.
-i Ty myślisz, że ja to zjem?
- Jak chcesz to zjem za Ciebie - głupio się uśmiechnął
- Masz.- podstawiłam mu pod nos tacę.
- Ehh.. I weź tu Ci dogódź. Pytam się co chcesz to dałaś mi wolną rękę, a teraz wybrzydzasz.
- Nie wybrzydzam tylko mówię, że mój żołądek jest za mały.
- No to zjesz ile zjesz - Podsunął mi tace.
- Niech ci będzie.- zaczęłam powoli jeść. Jadłam to małymi gryzami. Nie spieszyłam się jak zazwyczaj. Coli nie tknęłam, gdyż mimo, że Enzo to mój przyjaciel to nie wypada bekać w towarzystwie.

***

Wyszliśmy z budynku i skierowaliśmy się w stronę parku.
- Nic nie tknę do kolacji. - Enzo stwierdził, że  będzie mnie karmił [ nie pytajcie]. Przez co wmusił we mnie wszystko co miałam na tacy.
- Oj nie marudź - Szturchnął mnie łokciem.
- Ludzie patrzyli na mnie jakbym  była kaleką
- Nic na to nie poradzę - Zarzucił na mnie ramię.
- Aż tak cię do mnie ciągnie?
- Masz coś przeciwko.
- Ja nie, ale Danielle tak
- Co Ty ciągle o tej Daniell?
- Przypominam ci, bo o niej zapominasz
- To po prostu działa w dwie strony.
- Separacja. Kiepska sprawa.
- Tylko czekam na rozwód.
- A jej o tym mówiłeś?
- Ona o tym bardzo dobrze wie
 To się  rozwiedź, proste - zaśmiałam się.
- Na wczoraj to planowałem, ale wyjechała z wyjazdem.
- A to opalanie się na leżaczku w Anglii ci nie wystarcza? Miałbyś spokój bynajmniej.
- Niby tak, ale chciałem odwiedzić Will'a. Powinnaś się cieszyć, bo byś mnie nie spotkała.
- Jestem wdzięczna za to losowi.
- No właśnie.
- I tak w ogóle to czuję się przy tobie mała.- zmieniłam gładko temat
- Zawsze byłaś. Powinnaś się przyzwyczaić.
- Jakiś ty miły
- Jak zawsze
- Co ty nie powiesz
- Ładna dziś pogoda, nie sądzisz?
- Zmieniasz temat
- Myślałem, że tamten skończyliśmy
- Szkoda, że tego nie zauważyłam.
- Oj no dobra. A jak tam w nowej szkole?
- Na początku, było w porządku.- odpowiedziałam. - Spoko ludzie. Paru znajomych mam.
- Było? A teraz nie jest?
- Mam na pieńku z paroma osobami.
- To znaczy?
- Mamy czas więc ze szczegółami.
- Pewnego dnia siedzę sobie w klubie muzycznym i tu Nataniel stwierdza, że muszę iść z nim do dyry. W środku kuzynka twojej dziewczyny posądziła mnie o kradzież jakiejś błyskotki. Która była jej rodzinną. A co najlepsze, nie wiedziałam jak wygląda a jakimś cudem znalazła się w moim plecaku. Śmieszne nie? Oczywiście,  sama się w nim nie znalazła. Wrobiła mnie. A najgorsze jest to, że Dyra, Titi, Nataniel i połowa szkoła w to uwierzyła.
- Co? Ale dlaczego ona to zrobiła?
- Bo mam się nie przywalać do jej obiektu westchnień. A przecież nic nie robimy. Jest moim znajomym. Po prostu.
- Co to za męczennik do którego się przyczepiła?
- Szkolny buntownik.
- Od kiedy ty się za takimi osobami zadajesz?
- On był w Anglii... 14 lat miałam jak go poznałam, wtedy taki nie był.
- Widzę, że szukałaś zastępstwa za mnie.
- Ciebie nie da się zastąpić. Z resztą to chłopak Lucy był. Mojej przyjaciółki.
- Ale ja nic nie mówiłem, że to czyjkolwiek chłopak.
- Mówię, gdybyś miał bóg wie jakie myśli.
- Tym razem Ci się udało.
- Cieszy mnie to.- To dobrze.
- Powtarzasz się
- Nie wkręcaj mnie, jak tak nie jest
- Owszem jest.
- Nie powiedziałbym
- To ja nie mam na imię Shadow
- Całe życie w błędzie
- Tak wyszło...
- - Jak się zwiesz o nieznajoma?
- Mówią mi Boska, a raczej jedna osoba więc... przykro mi zarezerwowane jest.
- Co ja teraz pocznę o Boska?
-  Potniesz się masłem?
- Preferuję mydło
- To jak już wolisz
- Niestety nie mogę tego począć. Jest pewna piękna istota, która beze mnie nie przeżyje.
- Jakoś przeżyje
- Ranisz... Masz pięć sekund na ucieczkę...
- Ja biegać nie mogę.
- Oparzenia mi się same na kolanach nie zrobiły.
- Jest aż tak źle? Może wrócimy do domu?
- Wiesz..  to jest jedynie wymówka.- byłam już metr od niego. Co prawda oparzenie się nie zagoiło, ale gorzej być nie może prawda?
- Ty mała wredoto!
- Wiem, że mnie kochasz.- 3 metry 4, zaczął się do mnie zblizazć. No to pora wziąć nogi za pas
- Chiciaż masz tego świadomość - Zaczął za mną biec. W końcu mnie złapał i zaczął nieść na rękach - I co teraz?
- Odstawisz mnie na nogi i będę w spokoju ciągnęła mój żywot?
- Proszę o drugą propozycję
- Dam ci całusa i mnie postawisz?
- Hmmm... - Zaczął się zastanawiać - Niech będzie - Łobuzersko się uśmiechnął.Przybliżyłam się do jego policzka pocałowałam swoją rękę i położyłam mu na policzku. -Teraz mnie puść.
- Zmieniam zdanie. Twój żywot nie będzie długi.
- i co moje koty same się wychowają?
- Niestety ale... Nie zdążysz mieć kotów.
- A skąd wiesz, że już ich w piwnicy nie przetrzymuje?
- A masz piwnice?
- Powiedziałam piwnicy? W schowku
- No cóż, będą musiały sobie bez Ciebie poradzić. Powiadasz, że masz oparzone kolana?
- Powiadam '
- Widzisz, znam sposób, żeby Ciebie mniej bolały.
- Zdradź mi go.
- Widzisz tamtą fontannę? - Pokazał palcem na główną, największą w parku fontannę - Jak myślisz, woda jest zimna?
- Nie zrobisz tego
- Nie byłbym tego taki pewien
- Będę wtedy chora.
- Będę Cie przetrzymywał w domu. Dla mnie tam odpowiada
- Willowi nie!
- Skąd wiesz?
- Bo wiem?A właśnie, ponoć mu o mnie wspominałeś. Ciekawe co mu powiedziałeś.
- ... Ja? Nie.
- Mówisz, że kłamie?
- Tego nie powiedziałem.
- Ale zaprzeczyłeś.
-...
- Nie odpowiesz?
- Coś wspominałem, że Cię spotkałem.'
- Mówił, że trochę mu opowiadałeś. A to 1/4.
- Coś wspominałem
- I nie powiesz mi co? - zrobiłam minę zbitego szczeniaka
- Nie jestem tak uległy jak ty
- Dobra!- skrzyżowałam ręce
- Hah!
-...
- No nie złość sie.
-...- niech się trochę pomęczy
-  Ej! No Boska!
-...
-...- lekko mnie podrzucił
- Deklu!
- A dalej się obrażasz?
- ... - odwróciłam głowę a on znów mnie podrzucił, a ja odruchowo objęłam jego szyję.- Idioto upuścisz mnie!
- Nieśmiałym- Prychnęłam tylko. Niech sobie nie myśli, że tak ze mną łatwo
- Boska... - Wyszeptał mi do ucha.Po moim ciele przebiegły dreszcze. Zawsze jeżyły mi  się włoski na karku, gdy słyszałam szept nad  uchem. ednak go zignorowałam. On jednak pocałował mnie w policzek
I to zignorowałam. Nadal siedziałam w takiej pozycji jak wcześniej. Widząc, że i to nic nie dało znowu mnie podrzucił.
- ...- o nie kolego nie zmusisz mnie do powiedzenia choćby słówka.
- Shadow... No nie obrażaj się
- Teraz Shadow..
- No nie obrażaj się.
- Nie mam nic do powiedzenia.- że też ten dureń ma na mnie taki wpływ.
- No Shadow... - Zrobił minę zbitego psa.
- Na mnie to JUŻ nie działa
- Shaaadow...
-...
- Tak ładnie proszę
- Proś ładniej
- Dobrze wiesz, że ładniej nie umiem...
- Nie ma rzeczy niemożliwych
- Czyli potwierdzasz, że mi wybaczysz?
- Nie powiedziałam tego
- Ale to zasugerowałaś.
- Dopowiedziałeś to sobie.
- Oj no Shaaadow..
- Nie Shadowuj.
- ciągnęłam dalej
- Boska no...
- No co?- popatrzyłam w końcu na niego.
- No przepraszam - Zrobił minę zbitego spa.
- Może to na mnie  działa, w końcu jestem uległa., ale nie tym razem.
- To co? Mam przed tobą uklęknąć?
- Chyba się nie oświadczasz?
- Kto wie.
- Przyjaciele się nie pobierają.
- Różnie to bywa.
- Czy ty tu robisz jakieś aluzje?
- Skądże.
- Niech ci będzie. Wybaczam. Ale nie myśl sobie za dużo.
- Dzięęękuje.
- Widzisz jaka łaskawa jestem.
- Poznałem twą łaskę.
- I stwierdzam, że moje dzieci będą gorsze ode  mnie.
- Nie miałaś mieć kotów?
- Jedno nie przeczy drugiego
- Niby tak. To gdzie idziemy?
- Gdzie chcesz. Znając życie to cię nie Daniell oprowadziła.
- No nie. To gdzie mnie zapraszasz?
- Hm...- zamyśliłam się. - Nic tu ciekawego nie ma... większość czasu siedzę w parku.
- To zostajemy tu?
- Możemy.- Przysiedliśmy na ławce i zaczęliśmy rozmawiać. Usiadłam krzyżując nogi.Po jakiś dwóch godzinach zaczęliśmy się zbierać. Enzo odprowadził mnie pod dom
- Jutro ja tobie zrobię pobudkę.
- Jak mnie dobudzisz, to proszę bardzo. - oj nie wiedział jak trudno mnie obudzić w soboty...
- Ja bym Cię nie obudził?
- Tak. Nawet Ty.
- Zobaczymy. To pa - Przytulił mnie i odszedł.
- Pa- weszłam do domu. Titi jak zwykle nie ma. Ściągnęłam buty. Przebrałam się w mój ukochany dresik. Zrobiłam sobie herbatę i usiadłam przy biurku. Coś kreślałam w zeszycie, ale przerwał mi dźwięk sms'a.

'Z kim to się na wagary chodzi? ;)'
'A co już się stęskniłeś? :* '
Chciałabyś
Skąd :P
Czyżbyś w końcu znalazła sobi3 jakiegoś przygłupa? ;P
Do dręczenia? Nie, ty jesteś lepszą małpą... ;d 
Ktoś pyskuje ;p Z tego co zauważyłem to ty masz kolejnego dręczyciela. Czuję się odtrącony ;-;
Oj Kassie, Amber cię przygarnie...
Przegięłaś -.- 
Wybacz :/
Znaj mą łaskawość ;*
Cieszę się :3.
Ciesz się póki możesz.
To właśnie robię :P
Słuszne poczynania ;p To kogo tam bajerowałaś? xd
Skąd takie informacje? Hm?
Ma się swoich ludzi B)
Nie wnikam... Zazdrosny^^
Gdyby było o co
Pff ;p
Nie zaprzeczyłaś ;) Masz jutro czas? 
Nie ma co być narcystycznym jak co po niektórzy. Powinnam mieć, chociaż mogę być zajęta odrabianiem zaległości... ;d
Drugi raz nie będę pytał. ;-;
Mam. Zadowolony? 
To przyjdę po Ciebie o 14. Wiem, że czekałaś na ten zaszczyt ;)
Marzenia są zawsze piękne, ale nimi nie żyj.Oświecisz mnie gdzie idziemy? 
Co ty sie taka pyskata zrobiłaś? ;p Ty serio masz nadzieję, że Ci powiem? xd
Ja pyskata? Chyba za dużo wypiłeś xdd. Tak, nadzieja matką głupich i nie wiem czy brać gaz pieprzowy czy nie. 
Ej! To była jednorazowa akcja, jasne? Co to za mniemanie o mnie? Czy nie ma zakazu sprzedarzy takich rzeczy niezrównoważonym ludziom? ;o
Nie wiem o kim mówisz ^^
Jesteś, aż tak niekumata?
Pomyliłeś mnie z Amber? Na twoim miejscu cieszyłabym się, że nie zauważyłam słowa Niezrównoważona...
Jej nie da się z nikim pomylić.
Uwierz mi... Da :*
Nie uwierzę, jeśli nie zobaczę ;*
Spróbuję to załatwić :P
Mam się bać...
Nie, jeszcze nie 8)
Ja nie jestem pewien co do tej propozycji...
To w dalekiej przyszłości
Oby jak najdalszej :'D
Bądź takiej myśli... Wracając gdzie mnie zabierasz? Po co, do której, jakie towarzystwo?
Mam napisać list pożegnalny?
Aż tak mi nie ufasz? Ranisz x.x
To są pytania profilaktyczne
Tak więc: Tajemnica, tego ci nie powiem, zależy i tak nie znasz, nie.
Nie wiem co kombinujesz, ale dobra. Będę spokojna
A dlaczego miałabyś być niespokojna?
Nie wiem, po prostu tak mam.
Nie wnikam
Dobra decyzja
Jak każda moja ;D
Szkoda, że inni tak tego nie uważają...Ups? xd
Mowa tu oczywiście tylko o belferach ;-;
Ta...
Uważaj na słowa, zawszę mogę na Ciebie Amber ;D.
Ciekawe co by wymyśliła i jak bardzo na tym ucierpi
Tego nawet sama ona nie wie...
I chyba lepiej żeby tak to zostało.
Przyznam Ci rację
Pierwszy raz się ze mną zgadzasz.
 Kiedyś musiał być ten pierwszy raz.
Teraz tylko czekać na drugi.
Nie doczekanie twoje ;D
Pff ;P
;*
I ty mówisz, że na mnie Amber naślesz a gdyby to widziała zrobila by jazde o emotke :'D
Pomijając fakt, że to tobie zrobiłaby tą jadze xD
Słuszna uwaga...
Innych nie posiadam ;*
A wiesz co to takiego skromność?
Oczywiście ;)
Powiem Ci coś w sekrecie.... Za grosz jej nie posiadasz xd
Też Ci coś powiem w sekrecie... Za grosz subtelności ;)
Ha, ha, ha...
Dobra, na dzisiaj już Ci odpuszczam. Demon Cię ratuje.
Bynajmniej on ma szacunek
Nie. Po prostu muszę z nim wyjść ;D
Szerokiej drogi
Ave.
A tylko spróbuj nie. Pa.
Juz sie boje jakie tortury wymyslasz.
Nie masz czego ;)
Nigdy nie ma pewnosci ;*
Nic nie muszę wmawiac. Sam dobrze o tym wiesz :3
Ehh.. Ide już.
A czy Cię trzymam?xd
Nie.
No to właśnie...


***
Witam!
No to dla miłośników dialogów, rozdział jest idealny!
Dziękujemy Oli za pomoc! ;*
No to do następnego. 

13 komentarzy:

  1. ^^
    pierwsza xD
    Zaraz napiszę więcej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. rozdział cudo jak zawsze xD
      Ola, dialogi mogą być, ale nie aż tak dużo, Emilla, ja się w nich pogubiłam ;-;
      Trzeba będzie zaznaczyć je jakimiś kolorkami, jak te esy ;)

      Usuń
  2. Ej no! Miałaś mnie zacytować! :< Zrobię to sama.
    'Chcieli dialogi, mają dialogi' ~ Ja

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie. Dialogi boskie. Po protu uśmiech nie schodził z twarzy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję
      i podziękowania dla Oli ;D, gdyż bardzo mi pomogła ;))

      Usuń
  4. Wybacz ze komentuje tak puzno bo o prawie 23 ale nie mialam wyjadkowo czasu. Ale juz powinno byc z nim lepiej ;)
    Rozdzial swietny. ;D
    Duzo dialogow
    Te sms mnie rozwalily xD
    Czekam na next Pozdrawiam i zycze duzo duzo weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne. :) Chociaż nie lubie jak jest tak dużo dialogów, ale i tak mi się podobało. :)
    Pozdrawiam. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, a te dialogi tak wyszło :3
      Dziękuję
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  6. Rozdział super :) Ciesze się że jest tak dużo dialogów!! ^^ Lubię je i do tego są super ;)
    Rozdział jak zwykle bardzo mi się podobal i był dość długi ;)
    Pozdrawiam i życzę weny ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Masz super teksty, więc przy czytaniu dialogów nie raz się zaśmiałam. Trochę się pogubiłam jak przyszła Daniella.
    Ogólnie jestem na Twoim blogu nowa i od wczoraj zaczęłam z nim przygodę :D Zostawiam ślad po mnie i lecę czytać dalej ♥ Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło, aż serduszko się raduje gdy widzi nowego czytelnika ;3
      Dziękuję i zapraszam do czytania tych wypocin, haha ;D.
      Pozdrawiam :)

      Usuń