sobota, 23 maja 2015

Rozdział 9

Zamarłam. W jednej z kabin leżała pół przytomna dziewczyna z żyletką w ręce. Podbiegłam do niej, popatrzyłam na cięcie. Rana, którą sobie zrobiła była głęboka. Dziewczyna dalej płakała. Cicho, ale to robiła. Na sto procent była to gimnazjalistka. Ściągnęłam swój t-shirt i próbowałam zatamować krwawienie.
- Hej, nie zasypiaj. - zwróciłam się do dziewczyny. Po chwili zaczęłam wzywać pomoc. Wokół było mnóstwo krwi a robiła się coraz bledsza. Zauważyłam, że spodnie zaczynają się na udzie robić czerwone. Byłam zła, bo nadal nikt nie przychodził, w końcu kto by chodził na korytarzu w środku lekcji.
- Pomocy!- krzyknęłam po raz kolejny. Do damskiej toalety wparował Lysander i Armin. No tak zapomniałam, że oni nie chodzą na w-f, ale teraz nie o tym.
- Co się stało?- zapytał Armin, lecz gdy zobaczył dziewczynę pobladł.
- Leć do pielęgniarki, powiedz co się stało.  Postaramy się ją tam zanieść.- odpowiedziałam szybko. Ten nic nie odpowiedział tylko wybiegł. Lysander zaś zaczął ściągać swój płaszcz a następnie koszulę, którą mi podał. Musiałam przyznać, że Lys nie wygląda by ćwiczył a tu proszę. Otwierałam usta by się zapytać, lecz mnie wyprzedził.
- Ubierz to, chyba nie będziesz chodziła po szkole pół naga.- powiedział lekko się rumieniąc.
- Dobrze, a ty weź ją. Szybko, bo nam ducha wyzionie.- stwierdziłam. Po chwili miał już na rękach nieprzytomną dziewczynę. Wyszedł z łazienki, natomiast ja zapięłam na oślep guziki i wybiegłam za nimi.
- Matko! Co jej się stało? - podbiegła do nas piguła, gdy byliśmy w połowie drogi.
- Podcięła żyły.- stwierdziłam krótko. Ta wyciągnęła z kieszeni komórkę i zadzwoniła na pogotowie, które w ekspresowym tempie przyjechało. Wzięli ją na nosze i podłączyli tlen.
- Sarah! - krzyknął jakiś uczeń, który wychodził z klasy. Zaraz znalazł się obok niej. Na jego twarzy był widoczny szok i smutek. Zatrzymał się przed drzwiami wozu, gdyż nie pozwolili mu wsiąść.
- Moja mała siostrzyczka.- powiedział zrozpaczony. Przyglądałam się temu całemu zajściu. Cholera, na współczucie. Spojrzałam na moje dłonie, gdyż czułam coś lepkiego. Były całe w krwi. Miałam zamiar je umyć, lecz pokrzyżowano moje plany.
- Panno Bley do mojego gabinetu! - usłyszałam za sobą podniesiony głos dyrektorki, na co natychmiast się odwróciłam. Zmierzyła mnie wzrokiem, a po chwili dodała: - I proszę się stosowniej ubrać.- po tym odeszła. Popatrzyłam na koszulę. Miała racje, była krzywo zapięta, przez co widać było mi znaczną część brzucha. Westchnęłam. Poszłam do łazienki. Był już tam kubeł z mopem. Patrząc na to jakoś dziwnie się poczułam. Zlekceważyłam je. Myłam ręce spokojnie do czasu.
-Aa!- usłyszałam pisk. Lecz w drzwiach już nikogo nie było. Zapięłam guziki i poszłam do dyrektorki. Siedziała na swoim fotelu wraz z przerośniętym szczurem, bo psem tego nazwać nie można. Zamknęłam po cichu drzwi. Dyrektorka wskazała gestem głowy, bym usiadła na krześle naprzeciwko jej.
- Więc? - spytałam po chwili.
- Nie jestem koleżanką, panno Bley. - zgromiła mnie wzrokiem dyrektorka. - Doszły mnie słuchy, że to ty znalazłaś Sarah. Chciałabym się dowiedzieć co się wydarzyło.
- Nic szczególnego, podcięła żyły. - stwierdziłam.
- Uważasz, za nic szczególnego, że jedna z twoich koleżanek leży w ciężkim stanie?- krzyczała. - Opowiedz coś więcej.- dodała po chwili. Przewróciłam oczami a starsza kobieta karciła mnie wzrokiem.
- Na przerwie poszłam do toalety. Okazało się, gdy doszłam zadzwonił dzwonek, lecz nie bardzo się tym przejęłam. W łazience zauważyłam ją, więc chciałam jej pomóc. Zaczęłam uciskać jej ranę moją bluzką i wołałam pomoc. Przyszli chłopaki- Lysander i Armin. Temu drugiemu kazałam lecieć po pigułę a Lysander wziął dziewczynę na ręce. Resztę pewnie wie od tej w kitlu.- mówiłam to dość szybko.
- Szacunku trochę! - ryknęła zła.
- Mam go przecież. - odpowiedziałam bez zastanowienia. - Mogę iść?- zapytałam.
- Tak to wszystko, dziękuję. - powróciła jej druga twarz- milutkiej siwej kobiety. Wyszłam pędem z gabinetu. Stwierdziłam, że nie ma sensu iść na kolejne lekcje, więc zrobiłam sobie małe wagary. Na szczęście plecak zostawiłam w szafce. Wzięłam go i popędziłam ku wyjściu ze szkoły. Przed szkołą nadal siedział ktoś bliski tej dziewczynie.
- Wszystko okej? - zapytałam kładąc mu dłoń na ramieniu, którą zaraz strącił.
- Oczywiście. - odmruknął.
- Wiem co się...
- Nic nie wiesz! Nikt nie wie!- zaczął krzyczeć, chciałam coś powiedzieć, lecz zaczął wykrzykiwać różne słowa.
- Cholera! To ja ją znalazłam, widziałam.- odpowiedziałam spokojnie. - Nie wiem kim dla niej jesteś, ale powinieneś być silny a na razie kleisz się jak dziecko, gdy zginie mu zabawka. Weź się w garść i pędem do niej!- na te słowa westchnął.
- Masz rację, dzięki. - poszedł w siną dal. Wyszłam za bramę szkoły. Skierowałam się ku pobliskiej kawiarni. Uwielbiam zapach kawy, pomieszanego z wypiekami.
- Wagary co?- usłyszałam za sobą.
- O cześć. - odpowiedziałam. - Tak wyszło.- wzruszyłam ramionami.
- Gdzie tak pędzisz? - Kastiel musiał zrobić parę kroków by mnie dogonić.
- Kawiarnia. - rozmarzyłam się.
- Naprawdę? Nie stać cię na nic lepszego?- zakpił.
- Jeżeli ciebie stać to sobie idź, ja pędzę do moich maleństw. - wyprzedziłam go zgrabnie.
- Fajna koszula, czyja?
- Moja. -zaśmiałam się. - Lysander mi ją pożyczył.
- Muszę przyznać, że leży na tobie lepiej niż na nim.- chycił za to zdanie w ramie. - Za co?
- Za to, że żyjesz. - zaśmiałam się i weszłam do malutkiego lokalu. W powietrzu unosił się piękny zapach kawy. Usiadłam przy stoliku i wdychałam cudowny aromat. Kelner wziął moje zamówienie na cappuccino, które wręcz kocham. Kawiarenka była przytulna. Beżowe ściany i ciemne panele współgrały z dodatkami. Nim się spostrzegłam kelner niósł moją kawusie. W myślach cieszyłam się jak małe dziecko. Do czasu. Gorąca ciecz znalazła się na moich kolanach. Aż odskoczyłam. Napój palił moją skórę.
- Nie mogłeś uważać? - Spojrzałam gniewne na bruneta, stojącego z wyraźnymi rumieńcami.  Z jednej strony cieszyłam się, że nie na koszulę Lysandra. Jeszcze tego byłoby mi mało!
- Przeprassszam panią. - powiedział.
- Dobra.- warknęłam wściekła i wyszłam z lokalu. Niestety, wyładowałam się na niewinnej osobie. Nie lubiłam tego robić i próbowałam z tym walczyć, lecz czasami natura wygrywała. Oparzenie bolało niemiłosiernie, przez co z trudem stawiałam kroki. Nie cieszył mnie wiatr, ani widok parku czy zamieniające się liście. Kolana nie pozwalały mi  niczym się cieszyć. Stanęłam pod drzwiami w celu wyciągnięcia kluczy, czułam jakby mi nogi miały odpaść. Rzuciłam plecak w kąt i zabrałam się za przebieranie. Koszulę Lysandra zastąpiłam czarną bluzką. Ściągnęłam delikatnie spodnie, które się przykleiły do bolącego miejsca. Kolana były wściekle czerwone, a skóra bolała. Wstałam i poszłam poszukać apteczki, która okazała się być na szafce w kuchni. Otworzyłam ją i zaczęłam w niej szperać, lecz na złość nie mogłam znaleźć preparatu na oparzenia. Przeklęłam w duchu. Podreptałam do łazienki, gdzie przemyłam je zimną wodą. Dało mi to minimalne ukojenie, ale cóż zawsze jakieś. Ubrałam spódniczkę w kratkę i ubrałam buty, między czasie napisałam do Lysandra, który kończył wcześniej lekcje niż ja. Wysłał mi sms'a z adresem. Mieszkał całkiem niedaleko, z czego się ucieszyłam. Z koszulą w ręku powoli szłam. Stałam pod domem w stylu w wiktoriańskim i jakoś mnie to nie zdziwiło. Zapukałam. W drzwiach stanął Leo.
- Hej Leo, jest Lysander? - zapytałam grzecznie.
- Witaj Shadow, zaraz...- w drzwiach jak na zawołanie się pojawił brat Leo.
- Witaj, może chodźmy do ogrodu?- powiedział z lekkim uśmiechem młodszy. Skinęłam głową. Za jego domem, była ławka i przepiękny ogród z przeróżnymi kwiatami.
- Przede wszystkim chciałabym Ci oddać koszulę. - wtedy mnie olśniło. Boże jaką jestem idiotką! Uderzyłam się mentalnie w czoło. - Przepraszam, że jej nie wyprałam. Byłam dość zakręcona. - powiedziałam nieco speszona.
- Nic się nie stało. - uśmiechnął się ciepło. Usiedliśmy na ławce. Rozmawialiśmy na rozmaite tematy. Lysandra też napastowała dyrektorka, współczuję mu.  Zaczęło się ściemniać i robić chłodniej. Chciałam się podnieść, lecz ból powstrzymał.
- Co zrobiłaś w kolana?- zapytał z troską w oczach, a jego wzrok był utkwiony w czerwone zgięcia.
- Oblana gorącym cappuccinem zostałam.
- Smarowałaś to czymś? - dociekał.
- Nie...
- Chodź, nie można tego tak zostawić. - stwierdził i poszliśmy do środka. Kazał mi usiąść na krześle. Sam zaczął szperać w szafkach, aż w końcu znalazł się przy mnie. Zaczął delikatnie wsmarowywać preparat w kolana. Wyglądało to tak, jakby starszy brat dbał o małą siostrę.
- Gotowe. - powiedział, gdy skończył.
- Dziękuję. - lekko przy tuliłam o dziwo odwzajemnił.
- Dasz radę iść sama?
- Tak, przecież to nie jest oparzenie, bóg wie jakie. - zaśmiałam się. Na koniec pożegnaliśmy się i wróciłam powolnym krokiem, lecz szybszym do domu. Titi oczywiście zalała mnie lawiną pytań. Niektóre zignorowałam. Zadanie zrobiłam w ekspresowym tempie, wzięłam krótki prysznic. Gdy położyłam się od razu powędrowałam do mojej zmyślonej krainy.



***
Cześć Wam!
Jak leci weekend? Miałam wczoraj dodać rozdział, ale skończyłam. 
Postaram się dodać w niedzielę. 
Nowa ankieta o tam >> na samym początku.
A i rozdział dedykuję z podziękowaniem za cudownych 46 rozdziałów, dla Weroniki Jessici.
Chyba to tyle. Pozdr :* 
Zapraszam do komentowania, daje mi to wielkiego kopa do pisania.


12 komentarzy:

  1. Pierwsza! Hahahahahaaaha! Może bym nie była pierwsza, jakby inni nas nie zostawili w nocy same ;-;
    Rozdział świetny! Shadow w staniku przed chłopakami XDD Lysiu jej kolanka maca XDD

    Tak wiem mam coś z głową xDD

    Czekam na następny.
    Weny i pozdrawiam Emilko jadno z ciotek [XDD]:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahah, no wrednoty wredne zostawiły ;--;.
      Tak wyszło xD Shadow bezwstydna xd
      Dziękuję Olu ciotko naczelna ;* pzdr

      Usuń
    2. Bezczelne ;-; A jak my byśmy tu coś, czy coś... No!
      Shadow szalona XD

      Proszę i dziękuję Emilko w sumie siostro skoro jesteśmy ciotkami :* Pozdrawiam

      Usuń
    3. Hahah nom xD

      No ba ^^

      Pozdrawiam również siostro :* xD

      Usuń
    4. Jakie z was nocne marki xD
      Ja tu padam a te se pisza xD
      Swietny rozdzial
      Shedow w staniku, juz se wyobrazilam mine chlopakow.
      Dobrze ze lys wyciagnol pomocna dlon, czy tam koszule xD czekam na next Pozdrawiam ;**

      Usuń
    5. Haha ^^.
      Dziękuję i oj tak, mieli miny xD
      To Lysiu :3
      Pozdro :*

      Usuń
    6. Ktoś musi w nocy ogarniać sytuacje B) Nocny Patrol ^v^ XDD
      Oddał Shadow koszule, a latał w samym płaszczu XDD

      Pozdrawiam serdecznie Julio i Emilio :****

      Usuń
    7. Komisaż Ola i Emilka, albo tajnie szpiegi :3.
      Kto wie, może chciał by go wzrokiem pożerały :3?

      Pozdr Olu.:D

      Usuń
  2. Rozdział fajny.! Czekam na next i więcej wizyt u Lysia.!

    OdpowiedzUsuń
  3. Suuuuuuuper. Ja też uwielbiam zapach świeżej kawy, nie ma nic lepszego. A Lysio w wersji takiego opiekuna. :3 Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też, ale że miałam humor taki jaki miałam zrobiłam kuku Shadow xD
      To Lysiu, pielegniarka do wynajęcia: pozdrawiam ;*

      Usuń