niedziela, 26 kwietnia 2015

Rozdział 4

Dzisiejszy dzień był dość pochmurny, ale nawet to nie powstrzymało mnie od wyjścia wcześniej z domu i przejścia się przed lekcjami do parku. Było w nim prześlicznie. Najbardziej spodobała mi się wielka fontanna. Spojrzałam w niebo a wtedy zaczęły spadać spore krople deszczu. Zawsze go lubiłam, poprawiał mi humor a czasami się dopasowywał do nastroju. Nie obchodziło mnie czy będę mokra, czy sucha. Kiedy miałam zły humor zawsze mnie to uspakajało. Nie zauważyłam nawet gdy skończył się park i weszłam w uliczkę, w której ciągły się przeróżne sklepy.
-Jeju! Shadow, jak ty wyglądasz!- krzyknęła Roza, która wyleciała z małego butiku.
-Ciebie też miło widać Rozalio.- wzruszyłam ramionami. 
-Witaj Shadow.- zza pleców dziewczyny wyłonił się Lysander.
-Cześć.- uśmiechnęłam się promiennie, lecz mój uśmiech szybko się zmył wraz z wiatrem, przez który zrobiło mi się strasznie zimno.
-Chodź jeszcze się przeziębisz. Leoś na sto procent ma coś w twoim rozmiarze co nie jest mokre- Zaakcentowała ostatnie słowo.
-Nie, nie trzeba. Przejdę się do mieszkania.
-Ale...- nie dałam jej dojść do słowa.
-Roza, nie. Nie mam przy sobie pieniędzy.- widząc, że otwiera usta, uciszyłam ją gestem ręki. -To jest jedna z moich zasad i nie chcę jej złamać. - Uśmiechnęłam się do nich promiennie. - Na razie.- pomachałam im, idąc w stronę parku. Z niewiadomych nawet dla siebie powodów miałam na twarzy delikatny uśmiech. Ludzie, którzy mnie mijali, patrzyli na mnie jak na wariatkę, co mnie zdziwiło. W mojej dawnej miejscowości, ludzie śmiali się i chodzili uśmiechnięci bez powodu. Rzadkim widokiem były ponure osoby, ale niemniej jednak były.
Będąc już w parku, coś popchało mnie na wielką kałużę do której wpadłam. Zdążyłam zauważyć, że to pies. Ba! To było wielkie ciele. Z grymasem wstałam z kałuży a następnie kichnęłam. Zaczęłam żałować, iż nie posłuchałam Rozalii. Zabrzmiał grzmot, nigdy się burzy nie bałam, jednak to mnie przestraszyło.  Drżącymi rękoma wyciągnęłam klucze. Ledwo udało mi się otworzyć zamek w drzwiach. Ściągnęłam moje ulubione trampki, które ociekały wodą jakby były mokrą, nasiąkniętą  gąbką. Postanowiłam odpuścić sobie dwie pierwsze lekcje na rzecz gorącej kąpieli. Jakby nie patrzeć to i tak był w-f, którego nigdy nie lubiłam. Do wanny wlałam waniliowy płyn (mój ulubiony zapach). Gdy już wanna się napełniła, rozebrałam się, weszłam do wody. Była taka ciepła, przez co moje zimne ciało zaczęło się ogrzewać. Po godzinie wyszłam cała umyta. Ciało owinęłam puchatym ręcznikiem, a moje włosy opadały delikatnie na ramiona mocząc je. Spojrzałam w wielkie lustro umieszczone nad umywalką i dokładnie przyjrzałam się swojemu odbiciu. Przeciętne czekoladowe włosy, blada a może aż za blada skóra. Zgrabny nosek i malinowe usta. Mój wzrok przykuły stalowe oczy. Uważałam, że to one są najpiękniejsze w moim wyglądzie. Może dlatego, że znam jedynie siebie o takich tęczówkach. Nigdy nie patrzeć na wygląd, przecież nie on jest najważniejszy- skarciłam siebie w myślach. Wzięłam głęboki wdech i poszłam się ubrać. Nie przyłożyłam do tego większej uwagi. Odprężona weszłam do kuchni, zrobiłam sobie moją ulubioną herbatę uważając by nic nie rozlać bądź zepsuć co w moim przypadku jest dość częste. Upiłam łyczka, po moim brzuchu przeszła gorąca ciecz. Czułam lekkie dreszcze, lecz to nie zmieniło mojej decyzji. W zeszycie z melodią, dopisałam jeszcze część. W mojej głowie brzmiała prześlicznie. Zanuciłam sobie ją patrząc na zapis w celu wyłapania błędów. Tak, ją chciałam zaprezentować w klubie muzycznym. Spojrzałam na zegarek. Byłam w szoku. Zaraz zaczynała się 4 lekcja! Ubrałam adidasy i kurtkę. Teraz jedynie kropiło. Sprawdziłam czy mam swój zeszyt, był więc wyszłam z domu. Ruszyłam w stronę szkoły. Biegłam jak najszybciej by zdążyć na angielski. Doleciałam w dziesięć minut. Rekord! Jednak opłacało się biegać, w sumie tylko bieganie toleruję. Wepchnęłam do szafki mokrą kurtkę. Wpadłam do sali 111. Oczywiście wszyscy byli albo zdziwieni albo rozśmieszeni.
-Dzień Dobry, przepraszam za spóźnienie- wydukałam. Nie obeszło się bez kazania. Usiadłam w wolnej ławce i wsłuchałam się w słowa nauczycielki. Lekcja minęła dość spokojnie, podobnie jak dwie późniejsze. Niestety nie było tak kolorowo na matematyce- zrobiła test. Z moim szczęściem może uda się na tróje? Kolejną rzeczą, którą niesamowicie mnie złościła był brak tego kto skrzywdził Lu. Przechadzałam się i tą przerwę, ale nigdzie go nie było. Chodząc tam i z powrotem doszła do mnie pewna informacja- że już skończyłam lekcje, Irys... Zapomniałam. Pobiegłam wskazane przez nią miejsce.
Na moje szczęście czekała.
-Już myślałam, że zapomniałaś a co gorsza nie przyjdziesz.
-Na szczęście nie zapomniałam.- uśmiechnęłam się.
-Chodź wszyscy już czekamy.-W pomieszczeniu było dość sporo osób, co mnie w pewien sposób przeraziło.
-To jest ta Shadow, o której opowiadałam.- od Irys emitowało ogromne ciepło, nie wiem kto mógłby ją nie lubić.
-Cześć.- krzyknęli wszyscy chórem.
-Tak więc, masz do dyspozycji wszystkie instrumenty i mikrofon.- krzyknęła. Było cicho jak makiem zasiał. Niepewnie podeszłam do stojącego keyboard'u. Położyłam na stelażu mój zeszyt, wzięłam głęboki oddech i zaczęłam wygrywać pojedyncze dźwięki. Wszystkie oczy były skierowane na mnie, przez co się stresowałam. Pierwsze takty były poprawne, ale kilka dźwięków później zaczęłam się mylić. Nawet nie wiem kiedy do oczu nazbierały mi się łzy. Nigdy nie sądziłam, że melodia, którą stworzyłam jest smutna. Nie wytrzymałam, wybiegłam z sali. Nie wiedziałam czy przez stres, czy przez emocje, które nigdy nie miały ujrzeć światła dziennego.
Podeszłam do umywalki i przemyłam oczy. Były czerwone a po policzkach płynęły słone łzy pomieszane z wodą. Wytarłam twarz papierowym ręcznikiem. Podeszłam do okna, z którego - muszę przyznać, był całkiem ciekawy widok. Doskonale wiedziałam, że już nie mam szans. Nie po tym co teraz się wydarzyło. Nagle poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Był to Lysander a obok stała ruda.
-Shadow, wszystko gra?- zapytał.
-Tak...- mruknęłam.
-To było napisane przez ciebie?- w jego dłoni znajdował się mój zeszyt, pewnie musiałam go zostawić jak wyleciałam.
-Tak.
-Musimy przyznać jesteśmy pod wrażeniem. Te emocje zawarte w tym. Cudowna...
-Więc nie przyjmujemy odmowy. Musisz zostać w klubie muzycznym.- krzyknęła uradowana Irys.
-Być może też i w naszym zespole...- dokończył Lysander

https://www.youtube.com/watch?v=Mnhr7wn0noE
(melodia Shadow)

***
Witam!
Przepraszam, że dodaję tak późno, ale nie było mnie w domu przez weekend. 
Następny post prawdopodobnie we wtorek i środę.
Pozdrawiam :*
PS. Mogą być liczne błędy, gdyż nie sprawdzałam tego dokładnie, jak to robię zazwyczaj (chciałam to dodać przed 00) 

Czytasz?-Komentuj!






4 komentarze:

  1. Cudowne *~* zresztą jak zawsze :) Wybacz ale nie mam ostatnio weny do rozpisywania się w komentarzu ;-; No cóż mogę jeszcze powiedzieć Czekam na kolejny rozdział (jak zawsze) I Pozdrawiam:**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten rozdział posiada wiele do życzenia. W porównaniu do innych no nw.
      Pozdrawiam ;** ( jutro postaram się dodać)

      Usuń
  2. Ciekawe jak Kas zareaguje na wiadomość o tym że Shadow jest z nimi w zespole...sory że tak późno czytam. Idę czytać kolejny rozdział! Jak mogłam tyle ominąć?! Świetna robota!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha no to Cię zdziwię ;D.

      Nie ma sprawy ;) i dziękuję.
      Pozdrawiam ;*

      Usuń