środa, 29 kwietnia 2015

Rozdział 5

-Musimy przyznać, jesteśmy pod wrażeniem. Te emocje zawarte w tym. Cudowna...
-Więc nie przyjmujemy odmowy. Musisz zostać w klubie muzycznym.- krzyknęła uradowana Irys.
-Być może też i w naszym zespole...- dokończył Lysander. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem.-Jedynie głośno myślę. - dodał.  Przytuliłam ich. Cieszyłam się. Swoją przyszłość planowałam z muzyką, niestety trzeba pamiętać, że nie zawsze dostajemy tego czego chcemy.
-Przepraszam za cą całą scenę.- wydukałam. Było mi strasznie wstyd. Moja twarz przybrała kamienny wyraz. Odsunęłam się od nich, gdyż mój wzrok przykuła charakterystyczna czupryna.
-Chętnie będę należeć do klubu.- uśmiechnęłam się. Wyciągnęłam zdjęcie i pobiegłam by nie stracić z pola widzenia, osoby której przez cały dzień szukałam. Zastałam go palącego pod drzewem. Miałam gdzieś swoją  astmę. Podeszłam tak jak ostatnim razem. Wyrwałam mu papierosa z ręki by następnie zdeptać butem.
-O co kur...
-Hah! Że też ciebie nie poznałam!- moja złość z każdą chwilą rosła na potędze. -Oj Diabełku, widzę, że nic nie pamiętasz. Przypomnę! - moje nerwy puściły i przywaliłam mu w twarz. Zaskoczony trzymał się za policzek. - To za cierpienie Lu. - uderzyłam go jeszcze raz. -Za to, że wtedy cię nie powstrzymałam.- cisnęłam mu pogniecione zdjęcie pod nogi. Kątem oka widziałam jak całą tą sytuacje obserwuje Lysander, Irys i Rozalia. Nie obchodziło mnie to. Wyszłam poza teren szkoły oraz popędziłam w znanym mi kierunku. Przez moją głowę przedzierały się przeróżne wspomnienia.

Dwie dziewczyny siedziały nad morzem i zawzięcie o czymś dyskutowały. Nawet obecność czarnowłosego nie dało jakich kol wiek efektów. Chrząknął znacząco, by zwrócić na siebie uwagę. 
-Mogę się przysiąść?
-Pewnie!- okrzyknęła uradowana różowowłosa. Jej przyjaciółka wiedziała po zachowaniu, że czarnowłosy nieznajomy wpadł jej w oko.


****

Dziewczęta zamiast być w ośrodku, postanowiły się powłóczyć razem z Kastielem. Wiedziały jakie mogły są konsekwencje, jednak przez upór Lucy zapomniały. Przechadzali się po jeszcze, ciepłym, piasku. Księżyc i gwiazdy oświecały ich twarze a bryza rozdmuchiwała im włosy.
-Ej co wy na to by dać sobie ksywki?- zaproponowała Shadow.
-Jestem za! A ty Kastiel, co o tym myślisz?- zwróciła się dziewczyna.
-Okej, ale to każdy wymyśla innej osobie. 
-W takim razie ja wymyślam Shadow, ona tobie a ty mi. Zgoda?- wszyscy przystali na propozycji małej landrynki. Chwilę się zastanowili.
-Mam! Nie wiem dlaczego, ale pasuje mi dla ciebie diabeł.- wyszczerzyła się. Ten udał, że się nad tym zastanawia.
-Zgoda. Dla tej co ma różową watę zamiast włosów wymyśliłem Pyza. 
-Postarałeś się.- zironizowała niebieskowłosa. 
-Przesadzasz Shadow. A od dzisiaj Biru.  
-Biru?- zaśmiała się razem z Kastielem.
- No tak! Biru to po indonezyjskiemu niebieski. 
-Skąd takie rzeczy pyzo wiesz?- wtrącił się Diabeł.
-A przeglądałam sobie magazyn i było- tym razem wszyscy się zaśmiali

****

Shadow i Lucy zaprzyjaźniły się z Diabłem. Niby znali się zaledwie parę miesięcy, ale dla nich nie miało to znaczenia. Biru tego wieczora postanowiła zostawić dwójkę, gdyż wiedziała co się ma wydarzyć. Nie myliła się. Jeszcze pół godziny po odłączeniu się od grupy, widziała ich przytulonych nad wodą. 

****

Cieszyła się ich szczęściem. Nigdy nie widziała tak radosnej Pyzy. Dopełniali się. Ona szalona, dziecko uwięzione w ciele nastolatki i on spokojny i opanowany. Shadow przechadzała się pomiędzy stoiskami, które były niemal wszędzie. Nie chciała spędzić zbyt długo na dworze, ponieważ Lucy siedziała sama w pokoju. Biru kątem oka zauważyła, charakterystyczne włosy diabła i długie brązowe kudły jakiejś dziewczyny, z którą aktualnie całował. Stalowooka była w szoku. Chciała jak najszybciej powiedzieć jak najszybciej swojej przyjaciółce o jej niewiernym chłopaku. Założyła kaptur na głowę i poszła w stronę ośrodka. Gdy zmierzała brzegiem morza coś wrzuciło ją do wody mocząc. Zobaczyła nikogo innego jak diabła. Po tym co zobaczyła nie miała ochoty to widzieć. Od razu to zauważył.
-Co jest?
-Nic.
-Mam pomysł na poprawę humoru!- powiedział po czym wpił się w jej wargi. Wyczuła ona od niego alkohol. Odsunęła go od siebie i ze łzami w oczach popędziła do swojego pokoju, bo nawet sama przed sobą nie potrafiła się przyznać, że jakieś uczucia do niego żywiła. Pobiegła do łazienki, w której przepłakała dobrą godzinę. Teraz nie potrafiła wyjawić prawdy pyzie. 


****

Dwa tygodnie później Kastiel zerwał z Lu. Przez ten czas  Shadow unikała ich jak ognia. Męczyły ją ogromne wyrzuty sumienia a gdy przyszło ich rozstanie, Lucy potrzebowała ogromnego wsparcia. On wkrótce wyjechał razem ze swoją nową dziewczyną; Biru i Pyzę ze względu na niewiadomy stan jednej z nich wychowawca poprosił o przeniesienie ich do innego kraju. Przez te dwa lata dochodziła do siebie po pierwszej, rocznej miłości.

****
Do dzisiaj mam do siebie pretensje, że jej nie powiedziałam. No, ale cóż co się stało to się nie odstanie; Niespodziewanie poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Odwróciłam się, była to Rozalia. 
-Wiem, że nie powinnam...- zaczęła niepewnie.- Ale myślę, że potrzebujesz się komuś wygadać.
-Chodźmy do mnie.- miała racje, potrzebowałam tego. Lu ze mną nie ma. A ja potrzebuję kogoś takiego jak ona, dlatego też postanowiłam zaufać Rozalii, mimo krótkiego czasu znajomości. Dotarłyśmy do mieszkania. Auta nie było, więc Titi też nie. 
-Chcesz coś do picia?
-Herbaty.- uśmiechnęła się pokrzepiająco. Zostawiłam ją w moim pokoju, sama poszłam do kuchni zaparzyć jej herbatę a sobie kakao. 
-A więc?- zapytała gdy weszłam do pokoju.
-Nie zaczyna się zdania od a więc.-na moje słowa przewróciła oczami. Zaczęłam opowiadać. Rozalia była raz w szoku, raz wybuchała śmiechem. Na sam koniec w jej oczach było dostrzec współczucie. Dodała mi zrozumienie, które było mi potrzebne. 
Była dość młoda godzina, postanowiłam odprowadzić Rozalię. Nie mieszkała daleko, a mnie spacer zawsze się przyda. Przechodziłam przez park i nie mogłam uwierzyć. Przecież  takiego koloru włosy nosi jedna osoba jaką znam. Obróciła twarz, wiedziałam, że to ona.   

(kolor włosów Shadow)

(Lu)


Hello! :D
No więc przychodzę do Was z 5 rozdziałem, poznajemy Kastiela trochę z innej strony przed poznaniem Debry. Nie bójcie się nie jest taki jak w ostatnich wspomnieniach Shadow xd. Ten rozdział dedykuję Alex, która postanowiła być taką moją małą betą. Za co jej dziękuję ;).
Teraz się tłumaczę. Wczoraj nie dałam rady napisać nic, gdyż miałam konkurs i później na nic nie miałam siły. Mam nadzieję, że mi wybaczycie. 
Następny rozdział postaram się dodać w lepszej fabule. Właśnie o mały włos zapomniałabym! Po prawej stronie dodałam ankietę, na której mi bardzo zależy.
Zapraszam także do komentowania, daje mi to wielkiego kopa do pisania- inaczej mówiąc większy przypływ weny.
Pozdrawiam ;*


niedziela, 26 kwietnia 2015

Rozdział 4

Dzisiejszy dzień był dość pochmurny, ale nawet to nie powstrzymało mnie od wyjścia wcześniej z domu i przejścia się przed lekcjami do parku. Było w nim prześlicznie. Najbardziej spodobała mi się wielka fontanna. Spojrzałam w niebo a wtedy zaczęły spadać spore krople deszczu. Zawsze go lubiłam, poprawiał mi humor a czasami się dopasowywał do nastroju. Nie obchodziło mnie czy będę mokra, czy sucha. Kiedy miałam zły humor zawsze mnie to uspakajało. Nie zauważyłam nawet gdy skończył się park i weszłam w uliczkę, w której ciągły się przeróżne sklepy.
-Jeju! Shadow, jak ty wyglądasz!- krzyknęła Roza, która wyleciała z małego butiku.
-Ciebie też miło widać Rozalio.- wzruszyłam ramionami. 
-Witaj Shadow.- zza pleców dziewczyny wyłonił się Lysander.
-Cześć.- uśmiechnęłam się promiennie, lecz mój uśmiech szybko się zmył wraz z wiatrem, przez który zrobiło mi się strasznie zimno.
-Chodź jeszcze się przeziębisz. Leoś na sto procent ma coś w twoim rozmiarze co nie jest mokre- Zaakcentowała ostatnie słowo.
-Nie, nie trzeba. Przejdę się do mieszkania.
-Ale...- nie dałam jej dojść do słowa.
-Roza, nie. Nie mam przy sobie pieniędzy.- widząc, że otwiera usta, uciszyłam ją gestem ręki. -To jest jedna z moich zasad i nie chcę jej złamać. - Uśmiechnęłam się do nich promiennie. - Na razie.- pomachałam im, idąc w stronę parku. Z niewiadomych nawet dla siebie powodów miałam na twarzy delikatny uśmiech. Ludzie, którzy mnie mijali, patrzyli na mnie jak na wariatkę, co mnie zdziwiło. W mojej dawnej miejscowości, ludzie śmiali się i chodzili uśmiechnięci bez powodu. Rzadkim widokiem były ponure osoby, ale niemniej jednak były.
Będąc już w parku, coś popchało mnie na wielką kałużę do której wpadłam. Zdążyłam zauważyć, że to pies. Ba! To było wielkie ciele. Z grymasem wstałam z kałuży a następnie kichnęłam. Zaczęłam żałować, iż nie posłuchałam Rozalii. Zabrzmiał grzmot, nigdy się burzy nie bałam, jednak to mnie przestraszyło.  Drżącymi rękoma wyciągnęłam klucze. Ledwo udało mi się otworzyć zamek w drzwiach. Ściągnęłam moje ulubione trampki, które ociekały wodą jakby były mokrą, nasiąkniętą  gąbką. Postanowiłam odpuścić sobie dwie pierwsze lekcje na rzecz gorącej kąpieli. Jakby nie patrzeć to i tak był w-f, którego nigdy nie lubiłam. Do wanny wlałam waniliowy płyn (mój ulubiony zapach). Gdy już wanna się napełniła, rozebrałam się, weszłam do wody. Była taka ciepła, przez co moje zimne ciało zaczęło się ogrzewać. Po godzinie wyszłam cała umyta. Ciało owinęłam puchatym ręcznikiem, a moje włosy opadały delikatnie na ramiona mocząc je. Spojrzałam w wielkie lustro umieszczone nad umywalką i dokładnie przyjrzałam się swojemu odbiciu. Przeciętne czekoladowe włosy, blada a może aż za blada skóra. Zgrabny nosek i malinowe usta. Mój wzrok przykuły stalowe oczy. Uważałam, że to one są najpiękniejsze w moim wyglądzie. Może dlatego, że znam jedynie siebie o takich tęczówkach. Nigdy nie patrzeć na wygląd, przecież nie on jest najważniejszy- skarciłam siebie w myślach. Wzięłam głęboki wdech i poszłam się ubrać. Nie przyłożyłam do tego większej uwagi. Odprężona weszłam do kuchni, zrobiłam sobie moją ulubioną herbatę uważając by nic nie rozlać bądź zepsuć co w moim przypadku jest dość częste. Upiłam łyczka, po moim brzuchu przeszła gorąca ciecz. Czułam lekkie dreszcze, lecz to nie zmieniło mojej decyzji. W zeszycie z melodią, dopisałam jeszcze część. W mojej głowie brzmiała prześlicznie. Zanuciłam sobie ją patrząc na zapis w celu wyłapania błędów. Tak, ją chciałam zaprezentować w klubie muzycznym. Spojrzałam na zegarek. Byłam w szoku. Zaraz zaczynała się 4 lekcja! Ubrałam adidasy i kurtkę. Teraz jedynie kropiło. Sprawdziłam czy mam swój zeszyt, był więc wyszłam z domu. Ruszyłam w stronę szkoły. Biegłam jak najszybciej by zdążyć na angielski. Doleciałam w dziesięć minut. Rekord! Jednak opłacało się biegać, w sumie tylko bieganie toleruję. Wepchnęłam do szafki mokrą kurtkę. Wpadłam do sali 111. Oczywiście wszyscy byli albo zdziwieni albo rozśmieszeni.
-Dzień Dobry, przepraszam za spóźnienie- wydukałam. Nie obeszło się bez kazania. Usiadłam w wolnej ławce i wsłuchałam się w słowa nauczycielki. Lekcja minęła dość spokojnie, podobnie jak dwie późniejsze. Niestety nie było tak kolorowo na matematyce- zrobiła test. Z moim szczęściem może uda się na tróje? Kolejną rzeczą, którą niesamowicie mnie złościła był brak tego kto skrzywdził Lu. Przechadzałam się i tą przerwę, ale nigdzie go nie było. Chodząc tam i z powrotem doszła do mnie pewna informacja- że już skończyłam lekcje, Irys... Zapomniałam. Pobiegłam wskazane przez nią miejsce.
Na moje szczęście czekała.
-Już myślałam, że zapomniałaś a co gorsza nie przyjdziesz.
-Na szczęście nie zapomniałam.- uśmiechnęłam się.
-Chodź wszyscy już czekamy.-W pomieszczeniu było dość sporo osób, co mnie w pewien sposób przeraziło.
-To jest ta Shadow, o której opowiadałam.- od Irys emitowało ogromne ciepło, nie wiem kto mógłby ją nie lubić.
-Cześć.- krzyknęli wszyscy chórem.
-Tak więc, masz do dyspozycji wszystkie instrumenty i mikrofon.- krzyknęła. Było cicho jak makiem zasiał. Niepewnie podeszłam do stojącego keyboard'u. Położyłam na stelażu mój zeszyt, wzięłam głęboki oddech i zaczęłam wygrywać pojedyncze dźwięki. Wszystkie oczy były skierowane na mnie, przez co się stresowałam. Pierwsze takty były poprawne, ale kilka dźwięków później zaczęłam się mylić. Nawet nie wiem kiedy do oczu nazbierały mi się łzy. Nigdy nie sądziłam, że melodia, którą stworzyłam jest smutna. Nie wytrzymałam, wybiegłam z sali. Nie wiedziałam czy przez stres, czy przez emocje, które nigdy nie miały ujrzeć światła dziennego.
Podeszłam do umywalki i przemyłam oczy. Były czerwone a po policzkach płynęły słone łzy pomieszane z wodą. Wytarłam twarz papierowym ręcznikiem. Podeszłam do okna, z którego - muszę przyznać, był całkiem ciekawy widok. Doskonale wiedziałam, że już nie mam szans. Nie po tym co teraz się wydarzyło. Nagle poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Był to Lysander a obok stała ruda.
-Shadow, wszystko gra?- zapytał.
-Tak...- mruknęłam.
-To było napisane przez ciebie?- w jego dłoni znajdował się mój zeszyt, pewnie musiałam go zostawić jak wyleciałam.
-Tak.
-Musimy przyznać jesteśmy pod wrażeniem. Te emocje zawarte w tym. Cudowna...
-Więc nie przyjmujemy odmowy. Musisz zostać w klubie muzycznym.- krzyknęła uradowana Irys.
-Być może też i w naszym zespole...- dokończył Lysander

https://www.youtube.com/watch?v=Mnhr7wn0noE
(melodia Shadow)

***
Witam!
Przepraszam, że dodaję tak późno, ale nie było mnie w domu przez weekend. 
Następny post prawdopodobnie we wtorek i środę.
Pozdrawiam :*
PS. Mogą być liczne błędy, gdyż nie sprawdzałam tego dokładnie, jak to robię zazwyczaj (chciałam to dodać przed 00) 

Czytasz?-Komentuj!






środa, 22 kwietnia 2015

Rozdział 3

      Do moich uszu zaczęły dochodzić różne dźwięki, które łączyły się w zdania, lecz ich nie rozumiałam. Chwilę później odczułam jak ktoś mnie szturcha w ramię, a wypowiadane słowa tworzyły całość.
- Shadow wstawaj! - usłyszałam krzyk Titi, co sprawiło, że natychmiast otworzyłam oczy. - N, wreszcie się obudziłaś! Ubieraj się szybko, podwiozę cię dzisiaj do szkoły. Śniadanie masz na biurku - powiedziała bardzo szybko, a sekundę później już jej nie było.
      Zaraz po jej wyjściu wzięłam się za poranną rutynę, która zajęła mi mniej czasu niż zwykle. Na sobie miałam szary, lekko za duży sweter z ptakami oraz czarne jeansy. W niektórych miejscach był jakby dym. Włosy miałam podkręcone na lokówce, z makijażu zrezygnowałam. Spakowana i najedzona zeszłam zeszłam na dół, gdzie czekała już na mnie gotowa Titi. Ubrałam buty i wyszłyśmy. Przed bramą wjazdową stał czarny samochód, do którego wsiadłyśmy. Przez całą drogę się nie odzywałyśmy, tego nam z rana właśnie było trzeba- chwili spokoju i ciszy. Niecałe pięć minut byłam pod szkołą. Spojrzałam na malutki zegarek na mojej ręce, który wskazywał, że do lekcji zostało mi półtorej godziny. Nie wiedząc co ze sobą zrobić, usiadłam pod wielkim dębem. Włosy rozdmuchiwał  mi jesienny wietrzyk, a wtedy zrodził mi się w głowie pewien pomysł. Sięgnęłam do plecaka w celu wyjęcia zeszytu, bądź kartki, lecz zauważyłam, że przez przypadek wzięłam mój zeszyt do nut. Otworzyłam go, lecz wtedy wyleciała mi fotografia przedstawiająca mnie, Lucy i jej 'ex'. Bardzo mi kogoś przypominał, jednak nie mogłam sobie za nic w świecie przypomnieć kogo. Mentalnie wzruszyłam ramionami i zabrałam się za zapisanie melodii, która łaziła za mną kilka dni. Dzięki Oscarowi- synu pana Lucasa, który uczył w centrum kultury grać na instrumentach, zaczęłam tworzyć.
- Moje drzewo - mój spokój przerwał głos. Popatrzyłam w górę. Stał przede mną chłopak z mojej klasy. Jako jedyny ma tak bardzo czerwone włosy z odrostami. Ubrany był w skórzaną kurtkę, T-shirt z jakimś zespołem i czarne spodnie.
- Wykupiłeś je od szkoły, że jest twoje? - zadrwiłam.
- Właśnie się nad tym zastanawiałem, ale i tak wiedziałem, że nikt nie usiądzie. No oprócz desek, które myślą, że jeżeli są pierwszy raz to nic im się nie stanie - widząc moje lekkie podirytowanie, na jego twarzy zagościł krzywy uśmiech.
- Masz rację, że nikt nie zbliży się, skoro tu jest taka wkurzająca małpa - odgryzłam się.
- Nowa i wyszczekana - prychnął.- Kastiel.
- Taka moja natura - wystawiłam mu język.- Shadow - ten odpalił papierosa. Gdy dym dotarł do moich płuc zaczęłam intensywnie kaszleć. Perfidnie się zaśmiał.
- Wrażliwe płucka, co?- natychmiast poderwałam się na nogi. Wyrwałam mu papierosa z ręki i zdeptałam butem. Nadal kaszlałam, więc szybko weszłam do liceum, zostawiając wściekłego Kastiela.
      Od razu poszłam do łazienki i zaczęłam dyszeć. Dopiero po jakimś czasie mój oddech wrócił co normy, ale nadal płuca paliły.
- Jeju, Shad! Wszędzie cię szukałam - do łazienki wleciała Rozalia,  widząc mój stan dodała - Wszystko okej?
- Tak, teraz tak - wysiliłam się na uśmiech.
- Wyglądasz jakbyś miała zwrócić wczorajszą kolację.
- Dzięki Roza - mruknęłam
- No co? Przecież to prawda. Jeżeli będziesz miała go jednak zwrócić to najpierw poinformuj. A teraz śmigamy na lekcje. Co masz?
- Historię, a ty? -  Powiedziałam patrząc na plan lekcji.
- Plastykę. Do zobaczenia na przerwie?
- Jasne - rozeszłyśmy się do klas. Bez trudu znalazłam klasę, w której miałam mieć lekcje. Niewiele było wolnych miejsc, więc usiadłam obok czarnowłosej dziewczyny.
- Nowa?
- Na to wychodzi, że tak.
- Mała jak masz na imię? - W myślach wybuchnęłam śmiechem, nazwała mnie małą, będąc w tym samym wieku co ja i podobnego wzrostu. Komedia.
- Shadow.
- Kim - otwierała usta by coś jeszcze powiedzieć, jednak nauczycielka weszła do klasy. Sprawdziła obecność, uciszała klasę -normalka. Zaczęła opowiadać o początkach Polski. Nie powiem, ciekawy jest ten kraj. Może kiedyś się tam wybiorę, niemniej jednak nigdy nie lubiłam historii, i chyba nigdy jej nie polubię. Spojrzałam na Kim, która była tak samo znudzona jak ja- miała słuchawki w uszach. . Mając gdzieś lekcję, wyciągnęłam zeszyt i precyzowałam moją melodyjkę. Co prawda, nie wiem jak by to brzmiało w rzeczywistości,  musiał mi wystarczyć mój wewnętrzny słuch, tak jak robił to Beethoven, gdy go stracił. "Parę" minut później zabrzmiał zbawienny dzwonek. Powolnym krokiem wyszłam z klasy.
- Shadow! - Zza moich pleców usłyszałam ciężki oddech i wymawiane moje imię. Odwróciłam się, za mną stał zdyszany Nataniel.
- Coś się stało?
- Zapomniałem ci powiedzieć, że musisz się zapisać do jakiegoś szkolnego klubu..
- Po to biegłeś jakby się paliło? - Zaśmiałam się, gdy spojrzałam Nataniela, patrzył na mnie karcącym wzrokiem.
- Wolne miejsca były ostatnio w klubie ogrodników, koszykówki i muzycznym. Niestety w tym ostatnim, nie wiem czy nadal są miejsca. Musisz zapytać się Irys. Przepraszam, muszę iść - wyminął mnie.
- Okej, pa - powiedziałam cicho. No cóż... to idę szukać rudej.
      Przemierzałam korytarze, a po niej ani śladu! Zostało niecałe siedem minut do dzwonka, a tu nadal nic. Poczułam jak ktoś ciągnie mnie za nadgarstek i wpycha do jakiegoś ciemnego pomieszczenia. Zamknęła drzwi a po chwili pomieszczenie zostało oświetlone przez małą żarówkę.  Oprócz mnie, w pomieszczeniu były trzy dziewczyny, których nie znałam.
- Czego chcecie? - Byłam zła. To podchodzi pod uprowadzenie!
- Shadow prawda? - Zapytała blondynka.
- Tak mam na imię.
- W takim razie słuchaj! Masz odczepić się od Nataniela i Kastielusia! - Krzyknęła. Zaczęłam zwijać się ze śmiechu.
- Kastielusia?- ponownie wybuchłam śmiechem, ale po chwili się opanowałam.- Nie wiem kim jesteś dziewczyno, ale mam gdzieś twoje rozkazy.
- Trzymaj się z daleka bo inaczej pożałujesz.- była cała czerwona ze złości. Wyszła razem ze świtą zostawiając mnie w schowku. Zaraz po nich i ja wyszłam, akurat dzwonek zadzwonił. Świetnie, biologia na trzecim piętrze. Puściłam się biegiem po schodach. Zdyszana weszłam do klasy, gdzie była już nauczycielka.
- D-dzień dobry.
- Na moje lekcje nie wolno się spóźniać, ale tym razem ci odpuszczę, bo jesteś nowa.- jedyne miejsce było obok Kastiela. Na ustach mojego towarzysza widniał ironiczny uśmiech, zlekceważyłam go i skupiłam się  na lekcji. O dziwo, mi to nawet wychodziło. Odwróciłam głowę, by wyjrzeć przez okno, lecz zamiast niego napotkały brązowe* tęczówki, które intensywnie się we mnie wpatrywały. Speszona odwróciłam wzrok i skierowałam go na nauczycielkę.

****

      Reszta lekcji minęła dość spokojnie. Właśnie wychodziłam z klasy, gdy zauważyłam rude włosy. Ruszyłam za nią biegiem. Parę osób potrąciłam, innym coś wyleciało, nie bardzo się tym przejmowałam.
- Irys! Czekaj!- Krzyknęłam, gdy byłam dostatecznie blisko, żeby mnie usłyszała.
- Och, Shadow! Ty za mną cały czas biegłaś?- faktycznie wyglądałam jakbym biegła co najmniej kilometr.
- Akurat tak wyszło, podobno prowadzisz klub muzyczny, prawda? Nataniel mówił, że były miejsca ale nie wie czy teraz są.
- Ci się udało! Wczoraj zrezygnowała Amy, wiele osób pytało o miejsce, ale wtedy ona była i nie było miejsca. Dzisiaj się spieszę do domu, więc za bardzo nie mam jak sprawdzić czy się nadajesz, wiedz że jesteś na tym miejscu jako pierwsza. Przygotuj na jutro jakąś piosenkę lub melodię - jak to mówią głupi ma zawsze szczęście. Byłam bardzo szczęśliwa, nie miałam bardzo chęci biegać za piłką, a kwiaty by pousychały. -Przepraszam cię, ale mama już na mnie czeka. Jutro po lekcjach przed klasą 301. Pa!
-Do jutra.- wzięłam z szafki mój zeszyt do nut, by pójść do domu
      Siedziałam na łóżku i kończyłam odrabiać lekcje, kiedy chciałam zobaczyć na wykres, który jest z tyłu książki, wyleciało mi z podręcznika zdjęcie, te co dzisiaj rano. Przyjrzałam się chłopakowi ze zdjęcia. Nagle mnie olśniło, już dokładnie wiedziałam kto na nim jest. Postanowiłam, że koniecznie muszę z nim "porozmawiać"...

***
Heyo wszystkim :D
Dziękuję wszystkim za te komentarze <3, bardzo motywowały mnie do pisania i sprawiły, że na moich ustach zagościł wielki banan. Dzisiejszy rozdział dedykuję Wam i mojej przyjaciółce :).
Czy Wy też tak macie, że macie wenę tylko po godzinie 22? Niestety dla mnie jest to utrapieniem.  
Następny post (chyba) będzie w niedzielę.
W tych chaotycznych słowach do Was, chciałabym życzyć wszystkim gimnazjalistom powodzenia na jutrzejszej części egzaminu!
Pozdrawiam :*
Czytasz?=Komentuj!

*w moim opowiadaniu ma brązowe oczy.
Poprawiony dnia: 20/07/2016



sobota, 18 kwietnia 2015

Rozdział 2

      Gdy się obudziłam, słońce dopiero wschodziło. Leniwie przeciągnęłam się niczym młoda kotka i wyszłam z cieplutkiego łóżeczka. Podeszłam do okna, gdzie zobaczyłam piękny wschód słońca. Wyciągnęłam z szafy za dużą bluzę. Zarzuciłam na raniona. Otworzyłam okno, a następnie wdrapałam się na parapet. Poczułam jak zimne, a za razem przyjemne powietrze otula moją twarz. Czas mi bardzo szybko leciał...
W niedługim czasie słońce było dość wysoko, więc zeszłam z parapetu. Wyciągnęłam czarne jeansy, bieliznę i białą bluzkę. Przebrałam się, umyłam zęby i nałożyłam tusz do rzęs. Chwilę zastanawiałam się co zrobić z włosami, aż zdecydowałam się na niechlujnego koczka. Wychodząc z łazienki spojrzałam przelotnie na zegar, który wskazywał, iż jest  7:15. Wyszłam z mojego pokoju i skierowałam się do kuchni, na szczęście nie było z tym większych problemów, gdyż mieściła się ona od schodów w prawo. Była połączona z jadalnią. Utrzymana w ciepłych barwach, które kontrastowały  z kolorami jadalni. Popatrzyłam na stół. Tak jak Titi powiedziała, zostawiła jakieś dokumenty, klucze, jej numer telefonu i pieniądze. Chciałam przejrzeć papiery, lecz mój brzuch przypomniał mi, że jestem głodna. Otworzyłam lodówkę. Patrzyłam na wszystkie produkty, chyba tam wszystko było. Dzisiaj postanowiłam zjeść kanapkę z białym serem, którą zaraz po przygotowaniu zjadłam. Posprzątałam po sobie i usiadłam na krześle. Mój wzrok przykuła żółta karteczkę, napisana starannym pismem.

Zrób sobie śniadanie i niczego sobie nie żałuj, gdyż
wczoraj przed Twoim przyjazdem zapełniłam całą lodówkę.
 O 9:00 ma przyjść Violetta i pójdziecie do szkoły.
Musisz zanieść te papiery do pani dyrektor. 
Książki są przygotowane przedpokoju.
Zostawiam też Ci pieniądze, byś mogła iść na zakupy z koleżankami,
bo pewnie niewiele masz ubrań,
a funduszami się nie przejmuj. 

Ściskam Titi.


     Ciekawiło mnie jaka jest ta Violetta. Może akurat się kolegujemy. Zawsze warto mieć koleżankę lub kolegę, przynajmniej ma się do kogo odezwać. W skazanym miejscu przez Titi znajdowała się dość spora kupka książek i zeszytów, zaś obok znajdował się czarny plecak. Zadbała całkowicie by niczego mi tutaj nie zabrakło. Na moich ustach znalazł się lekki uśmiech na myśl, że ktoś się mną interesuje. Podręczniki zaniosłam do pokoju, zeszyty spakowałam do plecaka. Wzięłam mój portfel, włożyłam pieniądze, które zbierałam przez dwa lata. Roznosiłam ulotki i akurat uzbierała się całkiem spora suma. Schodziłam właśnie po schodach, gdy usłyszałam dźwięk domofonu. Nigdy nie miałam styczności z tym, a nie chciałam pierwszego dnia coś zepsuć, więc ubrałam moją ulubioną skórzaną kurtkę i trampki. Zabrałam klucz i wyszłam z domu.
     Przed furtką stały dwie dziewczyny w moim wieku. Zamknęłam drzwi i podeszłam do nich. Wyższa miała białe włosy, natomiast niziutka miała fioletowe. 
- Cześć, to ty jesteś tą dziewczyną, o której mówiła pani Smith?- zapytała nieśmiało fioletowłosa. Potwierdziłam jej pytanie skinieniem głowy. - Jestem Violetta, a to Rozalia - wskazała na koleżankę. - Mam nadzieję, że nie gniewasz się, że wzięłam ją ze sobą. W
 końcu miałam tylko ja przyjść -mówiąc to patrzyła w swoje zielone buty. 
- Skąd! Miło mi was poznać, Shadow - na mojej twarzy zagościł delikatny uśmiech.
- Co powiecie na wspólny zapoznawczy shopping po szkole?- Rzuciła pytanie białowłosa.
- Ja... nie mogę. Mam kółko plastyczne.
- A ty Shadow?- Zwróciła się do mnie. Chwilę się wahałam nad odpowiedzią, jednak po chwili odpowiedziałam:
- Bardzo chętnie - nawet nie zauważyłam kiedy przeszłyśmy kawałek. W pewnym momencie się zatrzymałyśmy.
- No to witamy w naszym liceum - wskazała ręką na duży jasnoniebieski budynek.
- Dziewczyny, muszę coś załatwić. Do zobaczenia- powiedziała Violetta i zniknęła w nieznanym mi kierunku.
- W takim razie zaprowadzę cię do Nataniela. Założę się, że masz donieść papiery -skinęłam głową. Niespodziewanie pociągnęła mnie w stronę liceum. Biegłyśmy korytarzem. Czułam na sobie wzrok przynajmniej 70% uczniów, w końcu jaka normalny nowy uczeń przepisujący się początkiem października, biegnie z dziewczyną na 10-cio centymetrowych szpilkach?
-Dobra, widzimy się potem! - Zostawiła mnie pod drzwiami z tabliczką "pokój gospodarzy". Nawet  nie zdążyłam jej odpowiedzieć, gdyż już jej nie było. Nabrałam powietrza w płuc, a następnie zapukałam. Po drugiej stronie usłyszałam ciche "proszę", więc weszłam do środka. Pierwsze co mi się rzuciło w oczy to białe ściany i wiele papierów na dość sporym biurku. Siedział za nim blondyn, ubrany w białą koszulę który, obecnie pochylał się nad dokumentami. Zamknęłam delikatnie drzwi, przez co oderwał się od swojego zajęcia. Spojrzał na mnie miodowymi oczami.
- Dzień Dobry. Miałam odnieść ostatnie dokumenty.
- Ah witaj! - Jego głos, mimo niskiej tonacji był bardzo przyjemny. - Ty musisz być Shadow Bley. Jestem Nataniel, główny gospodarz.
- Shadow - zaśmiałam się.
- Mogę prosić o te dokumenty?
- Tak, proszę - podałam mu plik kartek. Ten wszystko dokładnie prześledził wzrokiem.
- Wygląda na to, że wszystko jest. Oto twój kluczyk do szafki, tu jest jej numer i  plan lekcji - po kolei wyciągał wymienione przedmioty - Jesteś w klasie 2c i masz obecnie lekcje z wychowawcą w klasie obok schodów. Dzisiaj możesz obserwować, a od jutra jakbyś z nami była więcej niż 2 lata!- Zaśmiał się.
- To wszystko?- Zapytałam chcąc jak najszybciej opuścić białe pomieszczenie.
- Tak, w razie czego możesz tutaj przyjść. Chętnie pomogę.
- Dzięki, na razie - rzuciłam przez ramie i wyszłam. Zaczęłam się rozglądać za schodami, wcale trudno ich znaleźć nie było, gdyż znajdowały się po przeciwnej stronie od drzwi wejściowych. Ruszyłam więc korytarzem w ich stronę. Weszłam do klasy. Za biurkiem siedział mężczyzna, który miał około 40 lat.
-Dzień dobry. Podobno mam uczęszczać do tej klasy - mój głos brzmiał pewnie, ale na pierwsze słowa uczniowie zaczęli między sobą szeptać, co zezłościło nauczyciela, jednak po chwili zwrócił się do mnie.
- Ah! To o tobie mówiła pani dyrektor! Podejdź tutaj i przedstaw się klasie - przełknęłam głośno ślinę. Stanęłam na środku. Prawdopodobnie wyglądałam dość komicznie.
- Nazywam się Shadow, niedawno się tutaj przeprowadziłam..- i na tym można zapoznanie uznać  za zakończone.
- Dobrze - powiedział nauczyciel widząc moją reakcję. -Usiądź hm... wiem! Armin usiądź obok Kastiela a Ty... Usiądź  z Alexym. Tamtym smerfem - po tym ostatnim słowie klasa się zaśmiała. Popatrzyłam na nauczyciela jak na wariata. Pokazał mi wzrokiem bym spojrzała na uczniów, co też uczyniłam. Od razu moje oczy popatrzyły na niebieskowłosego. Siedział z wielkim uśmiechem na ustach a ręce miał pod głową. Parę ławek dalej siedział czarnowłosy chłopak, a tuż obok niego farbowany na ognisty czerwony chłopak. Skąd wiem, że farbowany... Zawsze miałam sokoli wzrok, a tonacje jaką miał u nasady a końcówkach była dość zauważalna. W każdym bądź razie oboje nie mieli zbyt ciekawych min. Nie myśląc, usiadłam obok wskazanego ucznia, a nauczyciel wrócił do objaśniania tego roku szkolnego.
- Jestem Alexy - zwrócił się do mnie chłopak.
- Miło mi cię poznać Alexy - odpowiedziałam dość głośno przez co nauczyciel skarcił nas wzrokiem.       Praktycznie nie słuchałam, gdyż mówił praktycznie to samo co w mojej starej szkole. Wsłuchiwałam się w pojedyncze słowa jakie padały. "Wycieczka" "końcem półrocza" "morze" "tydzień". Lecz i te na te słowa nie zareagowałam. W taki oto sposób przeleciała cała lekcja. Wyszłam z klasy i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Po dłuższej chwili postanowiłam, iż pójdę zorientować się gdzie leży moja szafka. 280...290...300... 312... Jest!  Chciałam do niej podejść, lecz zanim się zorientowałam wpadłam na kogoś i upadłam na podłogę.
- Przepraszam bardzo. Zamyśliłem się - usłyszałam miły głos. Spojrzałam na jego posiadacza, którym okazał się białowłosy chłopak. Trzymał wyciągniętą dłoń w moim kierunku, którą bez zastanowienia chwyciłam a następnie wstałam.
-Nie musisz mnie przepraszać, przecież to ja nie uważałam.- wysiliłam się na uśmiech, mimo iż mój biedny tyłek był obolały.
- Musisz być nowa. Nigdy wcześniej cię tutaj nie widziałem....- Teraz zauważyłam jak jego oczy są wyjątkowe- miał heterochromię. Jedno oko miał w kolorze złota, a drugie głębokiej zieleni.
- Masz rację. Jestem tu od wczoraj.
- Miło się rozmawia z tak inteligentną dziewczyną jak ty. Tutaj niestety ich jest niewiele - westchnął.- Jestem Lysander - wyciągnął do mnie swoją rękę.
- Heh. Miło mi się poznać, Shadow - ujęłam jego dłoń, lecz to co on zrobił nigdy bym się tego nie spodziewała. Ujął moją dłoń, a następnie złożył na niej delikatny pocałunek, na co lekko się zarumieniłam.
- Masz bardzo wyjątkowe imię. Nigdy nie słyszałem o takiej osobie by nosiła takie imię.
- Sama się nad nim zastanawiam, ale z tego co słyszę twoje imię też nie jest popularne.
- Akurat tak się złożyło. Teraz musisz mi wybaczyć, ale mam jeszcze pewną sprawę do załatwienia.
- Wybaczam, do zobaczenia - ten się uśmiechnął, miał taki śliczny uśmiech, ejj hola! Shadow nie rozpędzaj się, miał uśmiech jak każdy inny. Ukłonił się i odszedł w innym kierunku. Podeszłam do szafki i otworzyłam ją. Była dość duża i znajdowała się obok pokoju pielęgniarki, przez co łatwo zapamiętałam gdzie się znajduje.
- Shadow, tutaj jesteś!- Na ten krzyk aż podskoczyłam.
- Roza! Nie strasz mnie tak!- Skarciłam białowłosą, ale po chwili obydwie się śmiałyśmy.
- Nie widziałam cię na lekcjach, w której klasie jesteś?
- Dołączyli mnie do 2C.
- Ah jaka szkoda. Ja z Violettą i Lysandrem jesteśmy w 2A. Właśnie, musisz go poznać!- chciała mnie już ciągnąć, lecz jej przerwałam.
- Mówisz o białowłosym? Już się poznaliśmy- naszą rozmowę przerwał dzwonek.
- Co masz?- spojrzałam na plan zajęć.
- Wypada na to, że mam matematykę - Mruknęłam, gdyż nigdy nie lubiłam tego przedmiotu.
- Ja też, więc siedzisz ze mną. Chodź. - pociągnęła mnie w stronę klasy. Większość uczniów była już na swoim miejscu. Usiadłyśmy w przed ostatniej ławce i rozmawiałyśmy dopóki nie wszedł nauczyciel do klasy. Chwilę po rozległo się pukanie do klasy i wejście spóźnienie dwójki. Był to Lysander i czerwonowłosy chłopak z mojej klasy
- Panie Jones i Panie Morgen co macie na swoje usprawiedliwienie?- zapytał surowo nauczyciel.
- Razem z panią dyrektor i Natanielem załatwialiśmy pewne sprawy.- powiedział Lysander i podał mu jakąś kartkę. Nauczyciel jedynie pomruczał pod nosem i wskazał ręką, żeby zajeli swoje miejsca. Usiedli tuż za nami. Pięćdziesięciolatek zaczął tłumaczyć materiał, który ja brałam w starej szkole rok temu, dlatego też strasznie się nudziłam.Niestety jedna sprawa nie dawała mi spokoju- przez całą lekcję miałam wrażenie, że ktoś się na mnie patrzy, ale nie przyłapałam nikogo na tym.
****
Po skończonych lekcjach, razem z Rozalią i Alexym (jak się późnej dowiedziałam, kocha zakupy tak bardzo jak złotooka). Poznałam także brata bliźniaka Alexego- Armina, Kim i Iris. Wracając. Rozalia zmusiła mnie do przymierzyć czarnej sukienki i białych szpilek. Oczywiście nie słuchała sprzeciwu i kazała wziąć je. Gdy wróciłam do ''domu'' czekała na mnie Titi z obiadem. Nadal nie potrafię się przed nią otworzyć, ale udało nam się porozmawiać. Po posiłku pozmywałam i poszłam się myć. Ubrałam piżamkę i poszłam spać w wyśmienitym humorze.
***  
Witam! 
Przychodzę z drugim rozdziałem. Nie jest on jakiś mistrzowski, wiele zdań moim zdaniem się nie klei, no ale to tam nieważne.
Rozdziały postaram dodawać się co dwa dni. UWAGA! Mogą się pojawiać opóźnienia, gdyż przygotowuję się do zdawania na drugi stopień szkoły muzycznej co za tym wiążą się egzaminy. 
Ten rozdz. dedykuję Julce, bez której nie zdecydowałabym się na rozpoczęcie tego bloga. 
Czytasz?=komentuj, dla ciebie niewiele, a dla mnie bardzo dużo.
Pozdrawiam ;*
Poprawiony dnia: 19/07/2016

środa, 15 kwietnia 2015

Rozdział 1

      Siedziałam, wpatrując się w krajobraz za szybą samochodu. Zastanawiałam się, jak dalej będzie wyglądało moje życie, które biegło swoim tempem.Właśnie, biegło... Dopóki nie zjawiła się pani Smith, która mnie adoptowała. Wielkim szokiem dla mnie i dla innych było to, że właśnie mnie chciała. Nie żadne dziecko, które ma nie więcej niż dwanaście lat, a siedemnastoletnią dziewczynę. Niby się cieszyłam, że wreszcie będę miała własny dom i rodzinę, jednak kosztem zawartych przyjaźni. Ostatni dzień w domu dziecka przepłakałam razem z moją najlepszą przyjaciółką- Lucy. Wspominałyśmy całe 10 lat, które razem spędziłyśmy. Blondynka jest rok ode mnie starsza. Byłyśmy dla siebie jak siostry, niestety i to miało swój koniec, mimo że obiecałyśmy sobie nie zapomnieć o drugiej i tak wkrótce się oddalimy... Cicho westchnęłam. Samochód zahamował, tym samym dojeżdżając pod średniej wielkości dom.
- Shadow nie smuć się tak, przecież wiesz że to twoja szansa - powiedział pan Lucas, który aktualnie siedział za kierownicą. Był dla mnie wielkim oparciem, takim przyszywanym tatą.  
- Wiem - uśmiechnęłam się blado.
- Głowa do góry. Lu nie chciałaby, byś była smutna - posłał mi pokrzepiający uśmiech, a następnie wysiadł z auta. Pomyślałam o brązowookiej, jednak szybko odpędziłam wspomnienia i podążyłam w ślady pana Lucasa. Podeszłam do niego. Postawił moją walizkę na chodniku, zamykając bagażnik. Patrzył na mnie rodzicielskim wzrokiem. Nie zastanawiając się długo przytuliłam się do niego. 
- Będzie dobrze - pogłaskał mnie po plecach. W moich oczach widniały łzy. Oczywiście nie mogłam się przy nim rozkleić, chociaż widział nieraz mój płacz. Wsiadł do pojazdu, by następnie odjechać.             Patrzyłam w miejsce gdzie stał, jakbym była w jakimś letargu. Nie wiem ile tak trwałam. Dopiero ocknęłam się gdy zawiał silniejszy wiatr, który rozdmuchał moje włosy. Podeszłam do furtki. Niepewnie zadzwoniłam domofonem. Po chwili usłyszałam sygnał oznajmiający otworzenie jej. Weszłam na podwórko i na nogach jak z waty doszłam do dębowych drzwi. Nie zdążyłam zapukać, a one się otworzyły. W progu stała blondwłosa kobieta Była o pół głowy niższa ode mnie. Miała opaloną skórę, a jej zielone oczy tryskały radością.
- Dzień Dobry pani Smith - powiedziałam grzecznie. 
- Oh! Nie tak oficjalnie, proszę mów mi Titi. 
- Dobrze... Titi - czułam się niezręcznie. Kobieta widząc moją minę wpuściła mnie do środka. 
- Shadow, dobrze pamiętam, prawda? Rozbierz się, a potem pokaże ci twój pokój - Mój pokój... Jak to dziwnie brzmi. Nigdy go nie miałam...
      Właścicielka domu kazała mi iść za sobą, więc tak też zrobiłam. Weszłyśmy na piętro. Zatrzymałyśmy się przed białymi drzwiami, znajdującymi się na końcu korytarza. Otworzyła je. Przed nami ukazał  się biały pokój z czarną ścianą. W rogu pokoju znajdowało duże białe łóżko z wieloma poduszkami, na środku pokoju znajdował się czarny okrągły dywanik. Biurko znajdowało się tuż obok szafy po przeciwnej stronie łóżka. Koło komody zauważyłam tym razem czarne drzwi. Do pokoju światło wpadało przez duże okno, na którym można usiąść. Moje podziwianie zostało przerwane przez głos opiekunki. 
- Mam nadzieję, że ci się podoba. Pomagała mi dobrać wszystko córka sąsiadki w twoim wieku. Właśnie! Jutro przyjdzie po ciebie pokazać ci okolicę i liceum. Wszystkie rzeczy będą na stole w kuchni. Pewnie jesteś zmęczona więc dam już spokój. Gdyby coś moja sypialnia jest trzy drzwi dalej. Czuj się jak u siebie - W jej głosie rozpoznałam troskę. Kiwnęłam głową na znak potwierdzenia. W efekcie wyszła z pokoju, zamykając drzwi. Położyłam walizkę na środku pokoju. Najbardziej ciekawiły mnie czarne drzwi, które jak się okazało kryły w ciemnym odcieniu łazienkę. Po obejrzeniu całego pokoju, wzięłam się za rozpakowywanie swoich rzeczy. Poukładałam moje ubrania, które nawet połowy szafy nie zapełniły. Kosmetyki i inne tego typu rzeczy dałam do łazienki. Na biurku położyłam ramkę ze zdjęciem moim i Lucy. Gdy skończyłam rozpakowywanie spojrzałam na zegarek, który wskazywał, że dochodzi do godziny dwudziestej. Wzięłam niebieską piżamę i poszłam wykonać wieczorną toaletę,. Później to już tylko upragniony sen.

***

Tak więc witam w pierwszym rozdziale. Według mnie jest naprawdę kiepski, gdyż nigdy nie umiem pisać początku historii xD. Mam nadzieję, że nie zbijecie na interpunkcję.
Do następnego :).
Poprawiony dnia: 19.07.2016

Prolog

Osierocona dziewczyna dostaje szansę od losu- zyskuje rodzinę, której nigdy nie posiadała. Jak poradzi sobie w nowym miejscu i w zaistniałej sytuacji? Czy może zmieni to jej charakter i przestanie podążać swoimi zasadami? Skorzysta z szansy na miłość, jaką dało jej życie? Wkrótce dowiemy się jak brzmiała historia Shadow Bley...




***

Taki malutki wstęp do opowiadania.
Pozdrowionka :* 

wtorek, 14 kwietnia 2015

Powitanko

Heyo!
Witam Was bardzo serdecznie na moim opowiadaniu. Będzie on  oparty na grze "słodki flirt," jednak od razu uprzedzam, iż wiele rzeczy może być niezgodna z grą. Jest to mój drugi blog (pierwszy został usunięty), więc mam nadzieję, że wybaczycie mi drobne błędy. 

Pozdrawiam Emila :D