- Shadow, ty dziś wychodzisz, dobrze zrozumiałam - do pokoju weszła Mary z lekkim uśmiechem na ustach.
- Tak... Podawałam ci listę osób i adres...
- No wiem, wiem. Droczę się - uśmiechnęła się - Zaraz wychodzę. Nie będzie mnie cały weekend.
- Dlaczego? - uniosłam brew nie wiedząc o czym mówi, bo nie wspominała.
- Wyjazd służbowy, nic co by musiało zaprzątać twoją śliczną buźkę. Wszystko potrzebne do przetrwania w kuchni.
- Schron tam jest? - Zażartowałam.
- Ogromny w postaci lodówki - zaśmiała się - nie puść mi domu z dymem Shadow. Posiłki masz gotowe. Tylko odgrzać....
- Luz, Titi. Roza wpadnie i pokaże jak działa pomieszczenie nazwane kuchnią.
- To dobrze. Uspokoiłaś mnie trochę. Wszystko masz na kartce na stole. Pa, Misiaku - podeszła i cmoknęła mnie w czoło. Jak troskliwa ciocia, a śmiałabym powiedzieć mama. Poczułam jak oczy zaczynają mnie szczypać. Shadow Bley, nie rozklejasz się- powiedziałam sobie w myślach. Zakryłam łzy uśmiechem, który kobieta odwzajemniła.
- Pa, wielka mamo niedźwiedzico - przytuliłam się. Wyszło to naturalnie. Chciałam się poczuć pierwszy raz kochana i chciana, a w tamtej chwili właśnie tak się czułam. Kobieta niestety musiała wyjechać i tylko pomachałam jej przez okno i zaczęłam wcinać swoje śniadanko.
- Nawet zjadliwe - powiedziałam na głos drapiąc się po głowie. Sprawdziłam czas i stwierdziłam, że pora się szykować.
Zrobiłam zgodnie z zaleceniami Rozalii, które napisała esemesem by jak to określiła ' wydobyć ze mnie naturalne piękno jak podczas koncertu'. Mieszałam papkę, gdy usiadłam i spojrzałam na mazidło. Coś mi nie grało, więc wykręciłam telefon do mojej przyjaciółki.
- Już gotowa jesteś?! Niemożliwe! - krzyknęła wprost do słuchawki przez co upuściłam telefon lekko go brudząc mazią.
- Ty pewna jesteś, że to się na twarz nakłada? - krzyczałam do telefonu na podłodze. Moje lenistwo sięgało w tamtej chwili granic zenitu, więc csii...
- To drożdże, mają funkcje... - i tu się rozgadała. Po pierwszej części przestałam jej słuchać nie wiedząc o czym ona mówi.
- A tak w skrócie? Dla takich niedorozwojów jak Shadow Bley proszę. Jest taka instrukcja?
- Tak. Normalnie. Na całą skórę. Weź mnie dziewczyno nie załamuj i zrób jak chcesz.
- Mogę nie nakładać? - zapytałam z nutką nadziei w głosie.
- Oczywiście, że nie. Nakładaj, nakładaj. Przyjdziesz do mnie zaraz jak zrobisz to co kazałam i ci zrobię do stroju makijaż.
- Jesteś szatanem rozumiesz?
- Zgadłaś mój strój - zaśmiała się.
- Nie miałaś innego?
- Miałam, ale ten mi się tak spodobał i Leo go uszył! Muszę go założyć, a jako że nie mam czasu kończę! - nie czekając oraz nie dając mi dojść do słowa, rozłączyła się a ja poszłam się z tym katować.
- Uduszę ją przy najbliższej okazji - jęczałam.
W finale i tak trafiła na moją twarz maź i inne te jej wymyślne substancje co dały jak dla mnie efekt widoczny. Ubrałam swoją suknię i wianek. Postanowiłam być czymś oryginalnym. Nie
wampirzycą, kostuchą czy wiedźmą, za którą nawet przebierać bym się nie musiała. Jednego nie przemyślałam - jak dojdę nie brudząc jej? To chyba będzie moje największe zmartwienie. No nic. Założyłam kurtkę, która miała tylko posłużyć za dostarczenie mi wystarczająco dużo ciepła podczas przejścia z miejsc. Kluczyki i komórkę wpakowałam do kieszeni i zabierając kwiatka na rękę ruszyłam w stronę domu białego łebka. Szłam bardzo ostrożnie, by nie narobić plam. O dziwo. Udało się. Nawet dzwonić nie musiałam a drzwi się otworzyły. Przede mną był faktyczny szatan. Była ubrana w czarno-czerwony strój i miała świetną charakteryzacje twarzy.
- Rozalia. W mordeczkę... Ale świetnie to wygląda - dotknęłam jej twarzy i zostało mi na palcu troszkę farby do twarzy.
- Siedziałam nad nią dwie godziny, a strój jest dostosowany do kuli i do łatwiejszego tańca z Leo - uśmiechnęła się promiennie i weszłyśmy do środka.
- My mamy niecałe kilka godzin, wyrobisz się?
- Wybrałaś nimfe, delikatny makijaż i włosy. Nic trudnego. Zapraszam do salonu piękności.
- Nie zachęcasz tym dziewczyny, która tego nie cierpi.
- Wiem, kochanie, wiem. Dlatego to mówię - poklepała mnie po policzku z niecnym uśmiechem. Zaczęłam się jej coraz bardziej obawiać.
- Jeju, nic ci nie zrobię a wyglądasz jak mała przestraszona kicia!
- Bo się czuje jak mała przestraszona kicia - usiadłam na pufie.
- Nie martw się. Będzie dobrze - stanęła pod światło z pędzlem i szczotką do włosów w łapie z diabolicznym uśmiechem. Ogłaszam, że znalazłam scenę z nieudanego horroru. Po ataku mojej wielkiej paniki i jej sprzeciwom na moje słowa wzięłyśmy się do pracy i było warto, bo efekt był nieziemski.
Po 4 godzinach pracy i siedzenia usłyszałyśmy dzwonek do drzwi. Spojrzałam na nią z głupią miną a ta się uśmiechnęła jak gdyby nigdy nic i ciągnąc mnie ze sobą. Za nimi stał Leo ubrany w strój... Boga? Kompletne przeciwieństwo stroju Rozalii, ale zaraz... Tuż to cwane bestie, a przeciwieństwa się przyciągają. Pocałowała go na wejściu a ten wziął ją na ręce by się nie męczyła.
- Hej, Leo - przywitałam się zamykając drzwi za sobą.
- Witaj... Ładnie wyglądasz - uśmiechnął się.
- Leonard ma auto to nas zawiezie i sukienki nie pobrudzisz - uśmiechnęła się do niego tuląc.
- To miłe z twojej strony - skomentowałam. Odpowiedział mi lekkim uśmiechem i otworzył mi drzwi, niczym księżniczce a do przedniego siedzenia położył Rozalię.
- Witaj, nimfo - usłyszałam znajomy melodyjny i spokojny głos a następnie miałam złożony pocałunek na dłoni.
- Hej, Lysandrze... -posłałam mu uśmiech. Był przebrany w stój kościotrupa, który potrafił zahipnotyzować samym wzrokiem. Mogłam śmiało powiedzieć, że wyglądał bardzo realnie a jego białe włosy tylko pomagały w charakteryzacji.
Weszliśmy całą czwórką na imprezę. Było ciemno a wszystko rozświetlały świeczki w dyniach i innych hallowinowych ozdobach. Był mroczny i ciekawy klimat. Zauważyłam Amber, która stała tam gdzie miała według naszego planu stać. Nie powinno was chyba zdziwić, że była ubrana w stój księżniczki, podobnie jak jej elita. Czym się różniły? Tym że każda była z innej kultury księżniczką. Nie śmiałabym się, gdyby nie była ona taka przesadna jaką ona jest. Przez ten tiul wokół siebie miała niewiele miejsca, ale i tak uważała iż przesadnie wygląda ładnie. Rozglądnęłam się w poszukiwaniu ostatniego elementu - Kastielem. Nigdzie nie mogłam go znaleźć, więc stanęłam przy przekąskach i sobie zjadłam ciasteczko w kształcie nietoperka.
- Podobno kogoś szukałaś, diablico - usłyszałam szept za uchem i owijającą się rękę wokół mojej talii. Natychmiast podskoczyłam a jako, że miałam pełne usta zaczęłam się krztusić. Głos się zaśmiał i w delikatny sposób uderzył w plecy bym przestała i podał mi wodę. - Jak zwykle sierotka.
- Dziękuję Kastiel za próbę zabicia. - Mruknęłam pijąc.
- Ślicznie wyglądasz - pogładził mój policzek a ja spojrzałam na niego.
- To nie to miejsce. Tu nas nie widzi... - pociągnęłam go w właściwe. Przeciskając się pomiędzy ludzi ustawiłam się w dość widocznym miejscu. Ten na mnie spojrzał i położył mi rękę na policzku. Amber zainteresowała się sprawą. Ba nawet chciała do nas podejść, ale zatrzymano ją.
- Powtórzę jeszcze raz wyglądasz bosko i nigdy ci tego nie mówiłem... - coś mi przestało tutaj grać.
- Nie musisz mówić. Nie słyszy nas...
- Ale ja chcę i to nie jest część planu, Shadow. - zdecydowanie mi coś nie grało dlatego milczałam. Patrzył mi głęboko w oczy a ja zaczęłam uciekać wzrokiem. - Nie uciekaj... - dotknął palcem mojej wargi a następnie poczułam jego usta na swoich. Moje oczy rozwarły się w wielkim szoku. Za jego plecami, kątem oka zobaczyłam jak wybiega Amber ze świtą, ale zaraz po tym bardzo znajome choć nieznane blond włosy i męska postura... Nie... W tamtej chwili poczułam jak moje serce rozlatuje się na milion kawałeczków.
****
Wytęskniony przeze mnie 30 rozdzialik :3
Zapraszam do komentowania!
Pierwsza! *3*
OdpowiedzUsuńJup!
UsuńSupcio rozdział!
Roza i Leo, jak mówią przeciwieństwa się przyciągają.
A Kastiel był przebrany za...wróżkę zębuszkę?
Hehehe, głupia jestem, no ale nie mogłam się powstrzymać.
Wyobrażając sobie go w różowym tutu, obcisłych białych rajstopach, baletkach, skrzydłach...?
#PADAMNATWARZ, hahahahaha.
Na zakończenie powiem, że był świetny...rozdział(nie no o czym ja myślę, a sio Kastiel wróżko z mego mózgu)
Pozdrawiam, życzę weny, czasu i cierpliwości w czytaniu.
Do następnego! ;>
Nienawidze Cie za przerwanie w momencie na ktory czekam.
OdpowiedzUsuńPowiem jedynie ze masz wstawic jak najszybciej 31 i tyle.
Zacznijmy więc od początku, Mikuś xD
OdpowiedzUsuńOgólnie interesująco, w szczegółach tajemniczo, z jednej strony ciekawie, a z drugiej jeszcze bardziej. Jednak (wybacz, muszę ><) trafiły się drobne błędy- literówka, sporo interpunkcyjnych, niewiele stylistycznych i zero ortograficznych. Ale choroba wszystko usprawiedliwia ;) Skończyłaś w takim momencie, że z pewnością każda czytelniczka czeka na ciąg dalszy, oczywiście ja również. W takim razie życzę tylko powodzenia w pisaniu ^^ Pozdrowionka :*
Masz świetne opowiadanie bloga którego niezmiernie kocham *-* jak dla mnie rozdział perfekcyjny i bardzo tajemniczy. Myślę że nie tylko ja czekam na ciąg dalszy opowiadania i pozostaje mi ( zresztą nie tylko mi ale także innym czytelniczkom ) czekać na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńWeny życzę;)
~Carrie
Gratulacje z okazji rocznicy ;D
OdpowiedzUsuńja niedawno trafiłam na to opowiadanie i mogę powiedzieć, że będę tutaj częściej zaglądać ;) ciekawa fabuła, świetni bohaterowie i fanatstyczne opisy ;)
Zapraszam do mnie
batgirlpisze.blogspot.com
No o co?! Jesteś z siebie dumna że tak nas trzymasz!!!!?? ..... Piiiszaj
OdpowiedzUsuń