Wskoczyłam w ubrania i pozbierałam książki oraz zeszyty na dzisiejszy dzień. Następnie wyszłam. ruszając szczęśliwym krokiem ku szkole. W powietrzu czuć było zapach nadchodzącej zimy. Moje myśli ruszyły ku brunetowi o ślicznych oczach. Nasze stosunki nie były określone. Znaliśmy jedynie odpowiedź jakie nas łączą uczucia. Cieszę się niezmiernie z tego faktu, jednakże czym jest jakikolwiek fakt bez żadnej luki? Jesteśmy przyjaciółmi. Kimś, na kim się opieramy. Możemy powiedzieć wszystko, ufamy bezgranicznie. Spędzamy każdą chwilę razem Będąc razem będziesz miała ich jeszcze więcej! - krzyknęło moje serce, które miało zaraz reprymendę od rozumu. Gdy się zwiążemy będzie lepiej, owszem, umocnimy naszą więź, będziemy się darzyć tym, czym chcemy. Niestety, prosto to zniszczyć. Zerwanie, kłótnia. To nie naprawi, odbuduje przyjaźni...
Czy warto podjąć to ryzyko? - owe pytanie chodziło mi po głowie całą pierwszą lekcję. Patrzyłam na tablicę, gdzie nauczyciel próbował przekazać coś klasie. Ktoś z boku pomyślał, że ten jakże zanudzający przedmiot mnie interesuje. Znowu odleciałam zamyślona w zeszycie kreśląc jakieś kreski.
- Co kreślisz, ksieżniczko? - usłyszałam szept przy uchu. Nie byłam jakkolwiek na to przygotowana. Moje uszy - wrażliwy punkt, przez to podskoczyłam na miejscu. Posłałam gardzące spojrzenie właścicielowi. Był to oczywiście Kastiel, na którego byłam wściekła. W jednej minucie cały dobry humor prysł.
- Jak śmiesz do mnie w ogóle mówić? Nie umawialiśmy się tak!
- Miałaś pewność, że zadziała.
- Może jej nie chciałam? - zbierałam swoje rzeczy, gdyż rozpoczęła się przerwa.
- Wybacz, pokusa była większa - uśmiechnął się zadziornie, co mi się bardzo nie spodobało.
- To uwierz, że teraz mam wielką pokusę rozszarpać cię od środka - wywarczałam mu prosto w twarz. Po chwili byłam w drodze ku wyjściu z klasy.
- Bo co, był tam jakiś twój kochaś?
- Nie, bo miałam cię za mojego przyjaciela a ty to perfidnie wykorzystałeś - powiedziałam nawet się nie odwracając i trzasnęłam z całej siły drzwiami. Trudno, imię szkoły zniszczone. Na moje szczęście nie przechodził żaden nauczyciel. Jedynie jakaś grupka uczniów zwróciła na mnie uwagę, ale Rzaraz wróciła do swoich spraw.
- Shadow! - usłyszałam krzyk uśmiechniętej Rozalii.
- Hej... - uśmiechnęłam się do niej lekko.
- Chodź... Pani dyrektor cię wzywa.
- Już? Od razu? Bez powodu?
- Z powodem. Pokazaliśmy dowody na twoją niewinność. To zdjęcie, gdzie Lee wrzuca ci ten pierścionek i nagranie z wczoraj.
- Jesteś kochana - uwiesiłam się na jej szyi. Kolejna dobra wiadomość wywołała znów ten szczery i kochany uśmiech na mojej twarzy.
- Nie ma za co mi dziękować. Dla przyjaciół się robi wszystko.
- Muszę ci coś powiedzieć, ale to później...
Stałyśmy pod gabinetem dyrektorki. Roza wciągnęła mnie do środka. Był tam Nataniel wraz z Amber i Lee oraz rzecz jasna wcielenie Dolores Umbrige.
- Skoro już jesteśmy wszyscy możemy zaczynać... - powiedziała. Czułam wzrok, który mnie piorunuje. Podejrzewałam, ba! Byłam pewna, że należy on do Amber.
- No więc... - zaczęłam i na nowo przedstawiłam swoją wersję wydarzeń. Każdy uważnie słuchał... No, prawie. Blodnynka czasami coś wtrąciła, ale od razu brat ją wstrzymywał. Pod koniec mojej wypowiedzi była zarumieniona. Brawo, Rozalio. Poszło jak mówiłaś - uśmiechnęłam się w myślach.
- Ja... T-to nie prawda! To ona go ukradła!
- Przestań już kłamać - powiedziała twardo moja przyjaciółka - mamy dowody.
- One mają racje - przyznał Nataniel, któremu było wyraźnie głupio.
- Ale... Eght! - tupnęła nogą i ciągnąc za sobą azjatkę wyszła. Dyrektorka i blodnyn próbowali ją zatrzymać. Na marne. Rządząca szkołą kazała nam opuścić gabinet. Została sam na sam z chłopakiem, a my spełniłyśmy żądanie.
- Piona! - Wystawiłam rękę w jej kierunku szczęśliwa. Przybiłyśmy i przytuliłam ją mocno.
- Dobra... Może masz troszkę racji. Należy mi się nagroda...
- Oczywiście, co byś....
- Pójdziemy w sobotę na wielgachne zakupy, a później pyszna kawka bądź kakao.
- Pewnie, co tylko chcesz - zaśmiałyśmy się w tym samym czasie słysząc dzwonek. Musiałyśmy się rozdzielić i pójść do swoich klas.
Po szkole wzięłam Rozalię do pobliskiej kawiarni. Zamówiłyśmy sobie to co lubimy wraz z pysznym ciastem. Mówię wam, jest genialne.
- Co jest, Shadow? - Wypaliła pierwsza Rozalia. Spojrzałam na nią upijając wielki łyk i westchnęłam.
- Kas mnie pocałował, nie tylko zrobił, że wyglądało, ale było tak . - dziewczyna wybałuszyła zdziwiona oczy.
- Podejrzewam, że to nie wszystko... Widziałam jak przed Amber wybiegają jeszcze dwie inne postacie.
- Masz rację. Jedną z nich był Enzo...
- Enzo ' tylko przyjaciel ' - zrobiła cudzysłów w powietrzu wykręcając oczami.
- Tak ten. Tyle, że 'nie tylko przyjaciel'
- Mów, ja uważnie słucham... - piła sobie to, co miała.
- Wybiegłam za nim, nie chciał się zatrzymać... On krzyczał mi w twarz, że ja i Kastiel coś kręcimy.... - westchnęłam ciężko - Pocałowaliśmy się... Zresztą nie pierwszy raz.
- Co?! - to co miała w ustach wypluła.
- Wyznaliśmy sobie miłość, która dawno przestała być miłością agape, stała się miłością eros... - nie potrafiłam spojrzeć na jej twarz, a czułam jak poliki mnie piekły. Wyznałam jej i czułam się lżej.
- I dopiero teraz mi to mówisz? To cudownie! Shadow! Ja wiedziałam, że coś między wami jest! Ja dokładnie wiedziałam! To takie urocze! Dwójka przyjaciół się kocha... - W jej oczach był dziwny a zarazem straszny. Mocno mnie przytuliła - Teraz ślub, dzieci.
- Rozalia! Stop! Nie zapędzaj się - śmiałam się cicho, próbując się rozweselić.
- Spoko, it's only joke, jak to u was mówią.
- Dzięki, Roza. Za wszystko.
- Nie musisz - uśmiechnęła się - Od czegoś są przyjaciele - wtuliłam się. Ucieszyłam się, że mam kogoś takiego jak ona. Kogoś kto mnie zrozumie. Kogoś kto nie zdradzi, kogoś kto nigdy nie opuści.
Po kawie poszłyśmy w kierunku domu. Towarzyszył nam przy tym radosny śmiech i żarty. Dawno nie byłam aż tak szczęśliwa. Odprowadziłam ją pod dom i sama szłam do siebie. Wtedy dostałam esemesa od Lorenza z adresem lotniska.
Biegiem wezwałam taksówkę. Powiedziałam adres, a gdy znalazłam się na miejscu pobiegłam do środku. Zauważyłam chłopaka stojącego z walizką rozglądającego się. Podeszłam do niego i mocno go przytuliłam. Zaskoczony chłopak odwzajemnił uścisk głaskając mnie po głowie.
- Nie mów, że wracasz... - wyszeptałam.
- Chciałbym, Shadow...
- Nie... - spojrzałam mu w oczy.
- Muszę, mówiłem ci... - wetknął kosmyk moich włosów za ucho.
- Wrócisz?
- Wrócę... Nawet za 10 lat gdybym nie mógł. Wrócę... - a mi pociekły łzy. Nie chciałam, żeby w tamtej, szczęśliwej chwili mnie opuścił. Zbyt bardzo go kocham by teraz czuć pustkę. Równie dobrze mogłabym mu nic nie mówić. Może by mniej bolało - cicho, mała.. Kocham cię, ale muszę już iść...
- Ja ciebie też... - szepnęłam ostatni raz go całując.
Wracałam do domu pieszo. W sercu czułam jakąś dziwną pustkę a wtedy poczułam jakiś dziwny zapach perfum, który nie kojarzył mi się nikt dobry.
- Cześć, maleńka... - wtedy już byłam pewna, że to nikt dobry a włosy zjeżyły mi się na karku - jesteś gotowa na poszukiwanie braciszka? - Czułam, iż ma swój szyderczy uśmiech na twarzy a kosmyk jego włosów tuż przy mojej twarz, wiedziałam że ten typ miał nigdy się w moim życiu więcej nie pojawić...
Po szkole wzięłam Rozalię do pobliskiej kawiarni. Zamówiłyśmy sobie to co lubimy wraz z pysznym ciastem. Mówię wam, jest genialne.
- Co jest, Shadow? - Wypaliła pierwsza Rozalia. Spojrzałam na nią upijając wielki łyk i westchnęłam.
- Kas mnie pocałował, nie tylko zrobił, że wyglądało, ale było tak . - dziewczyna wybałuszyła zdziwiona oczy.
- Podejrzewam, że to nie wszystko... Widziałam jak przed Amber wybiegają jeszcze dwie inne postacie.
- Masz rację. Jedną z nich był Enzo...
- Enzo ' tylko przyjaciel ' - zrobiła cudzysłów w powietrzu wykręcając oczami.
- Tak ten. Tyle, że 'nie tylko przyjaciel'
- Mów, ja uważnie słucham... - piła sobie to, co miała.
- Wybiegłam za nim, nie chciał się zatrzymać... On krzyczał mi w twarz, że ja i Kastiel coś kręcimy.... - westchnęłam ciężko - Pocałowaliśmy się... Zresztą nie pierwszy raz.
- Co?! - to co miała w ustach wypluła.
- Wyznaliśmy sobie miłość, która dawno przestała być miłością agape, stała się miłością eros... - nie potrafiłam spojrzeć na jej twarz, a czułam jak poliki mnie piekły. Wyznałam jej i czułam się lżej.
- I dopiero teraz mi to mówisz? To cudownie! Shadow! Ja wiedziałam, że coś między wami jest! Ja dokładnie wiedziałam! To takie urocze! Dwójka przyjaciół się kocha... - W jej oczach był dziwny a zarazem straszny. Mocno mnie przytuliła - Teraz ślub, dzieci.
- Rozalia! Stop! Nie zapędzaj się - śmiałam się cicho, próbując się rozweselić.
- Spoko, it's only joke, jak to u was mówią.
- Dzięki, Roza. Za wszystko.
- Nie musisz - uśmiechnęła się - Od czegoś są przyjaciele - wtuliłam się. Ucieszyłam się, że mam kogoś takiego jak ona. Kogoś kto mnie zrozumie. Kogoś kto nie zdradzi, kogoś kto nigdy nie opuści.
Po kawie poszłyśmy w kierunku domu. Towarzyszył nam przy tym radosny śmiech i żarty. Dawno nie byłam aż tak szczęśliwa. Odprowadziłam ją pod dom i sama szłam do siebie. Wtedy dostałam esemesa od Lorenza z adresem lotniska.
Biegiem wezwałam taksówkę. Powiedziałam adres, a gdy znalazłam się na miejscu pobiegłam do środku. Zauważyłam chłopaka stojącego z walizką rozglądającego się. Podeszłam do niego i mocno go przytuliłam. Zaskoczony chłopak odwzajemnił uścisk głaskając mnie po głowie.
- Nie mów, że wracasz... - wyszeptałam.
- Chciałbym, Shadow...
- Nie... - spojrzałam mu w oczy.
- Muszę, mówiłem ci... - wetknął kosmyk moich włosów za ucho.
- Wrócisz?
- Wrócę... Nawet za 10 lat gdybym nie mógł. Wrócę... - a mi pociekły łzy. Nie chciałam, żeby w tamtej, szczęśliwej chwili mnie opuścił. Zbyt bardzo go kocham by teraz czuć pustkę. Równie dobrze mogłabym mu nic nie mówić. Może by mniej bolało - cicho, mała.. Kocham cię, ale muszę już iść...
- Ja ciebie też... - szepnęłam ostatni raz go całując.
Wracałam do domu pieszo. W sercu czułam jakąś dziwną pustkę a wtedy poczułam jakiś dziwny zapach perfum, który nie kojarzył mi się nikt dobry.
- Cześć, maleńka... - wtedy już byłam pewna, że to nikt dobry a włosy zjeżyły mi się na karku - jesteś gotowa na poszukiwanie braciszka? - Czułam, iż ma swój szyderczy uśmiech na twarzy a kosmyk jego włosów tuż przy mojej twarz, wiedziałam że ten typ miał nigdy się w moim życiu więcej nie pojawić...
****
Jest rozdzialik!
Wygląd bloga można powiedzieć, jest dopasowany do humoru, który w opku będzie!
Pozdrowionka!
Oczywście, przypominam o pisaniu komentarzy, właśnie dzięki tamtej ilości, która była pod poprzednim rozdziałem, miałam ochotę napisać kolejny!
1!
OdpowiedzUsuńEhh.. nie mam pojecia co napisac..
UsuńSwietnie i wgl ale niech juz wraca xd
Hejka naklejka!
OdpowiedzUsuńPo pierwsze szablon jest piękny. Idealnie pasował do tego rozdziału :). Hehe, ja też nie lubię nosić sukienek. Pjoncha Shadow! .....Enzo! Nie wyjeżdżaj! :(. Eee... Kto to ten na końcu? Kastiel? Od razu pomyślałam o nim, gdyż w większości przypadków, tylko on pojawia się o tak z tyłka (XD, jestem kulturalna ~.~ <- falujące brwi.) Rozdział, super. Widziałam taki malutki błąd. Ale nie jest on jakoś rzucający się w oczy ;). Pozdrawiam i czekam na następny!
Dziękuję bardzo!
UsuńMogę zdradzić iż to nie Kastiel, bo tylko Roza wiedziała o zdjęciach :).
Bardzo ta osoba namiesza w życiu bohaterki
Pozdrawiam!
Hejka^_^ jaa chciałam się przywitać jak twoja kolejna fanka i czytelniczka twojego bloga...wybacz że nie komentowałam wcześniejszych rozdziałów ale tak mnie wciągnęło że czytałam jeden rozdział za drugim...nie mogę sie doczekać kolejnych rozdziałów ....strasznie mnie cieki ta sprawa z "Bratem" naszej bohaterki ^_~ pozdrawiam i czekam na więcej
OdpowiedzUsuńHej!
UsuńBardzo miło mi jest widzieć nową twarz w czytelnikach! Rozdział kolejny.. Na razie jest zagadką, gdyz poprawka ocen, ale mam nadzieję, ze mimo wszystko pozostaniesz razem z nami :)