poniedziałek, 23 listopada 2015

Rozdział 21

      Po jakże miłej pobudce szybko musiałam się zebrać, gdyż oczywiście prawie się spóźniłam na zakupy z Rozalią. Na szczęście się pośpieszyłam i zdążyłam w ostatniej minucie. Wolę nie myśleć co by było jakbym się spóźniła.
- To gdzie najpierw chcesz iść?
- Najpierw idziemy po tą sukienkę co sobie ostatnio wypatrzyłam. A bo ja ci o niej nie wspominałam. Taka boska rozumiesz, biała rozkloszowana. A potem idziemy po tą co tobie wybrałam - ciągnęła mnie w stronę sklepu ciągle nawijając.
- Okej, ale mi po co? - Jęknęłam idąc za nią.
- Bo cię w nich nie widuję, a powinnam. A tak w ogóle to musimy kupić po jeszcze jednej na koncert...
- Idę w spodniach na koncert. To raz. Dwa, nie jest to mój styl. Moje nogi się do nich nie nadają - próbowałam się w jakiś sposób wykręcić.
- No to będą nadawać. Nie idziesz w żadnych spodniach i koniec. Kropka.
- Ale...
- Żadne ale! - Weszłyśmy do sklepu.
        Typowy damski sklep z odzieżą w całej gamie kolorów, z przeróżnymi rodzajami materiału. Sklep jak sklep, który pachniał nowością oraz był przepełniony wielką ilością kobiet, przez co było z lekka dusznawo i chciałam jak najszybciej wyjść.
- Czym zawiniłam? - Mruknęłam pod nosem idąc za nią. Roza jednak nic nie odpowiedziała i szukała wzrokiem czegoś, po czym zaczęła ciągnąć mnie w jakimś kierunku. Mrucząc pod nosem wzrokiem oglądałam te kolorowe ubrania. Białowłosa wcisnęła mi sukienkę w ręce. Westchnęłam i trzymałam rzecz, a dziewczyna przyglądała mi się wyczekująco.
- Ona nie jest biała- stwierdziłam po chwili.
- Serio? - Odparła jakby to była oczywistość.
- No, to po co mi ją dałaś?
- Idź ją przymierzyć.
- No chyba ciebie powaliło - stwierdziłam robiąc wielkie oczy.
- Raczej nie - zaczęła mnie prowadzić do przebieralni, która utrzymana była w jasnych kolorach sklepu a zasłonka bordowa.
- Nie...
- Nie wyjdziemy z tego sklepu do póki cię w niej nie zobaczę - powiedziała stanowczo. Przeklęłam w myślach i weszłam do przymierzalni.
        Ciuch, jak ciuch. Sukienki mi nie pasują i tego zdania się trzymajmy. Całe życie  w spodniach, miało to pozostać na wieki wieków, ale nie, bo moja kochana przyjaciółka, która dzisiaj ma nawiasem cudowne dwie nogawki, każe wciskać w to co daje lepsze przemieszczanie się. Z drugiej strony wolałabym jednak mieć zaciśnięty tyłek w spodniach niż luźny. Od kiedy Shadow stałaś się taka filozoficzna? Oczywiście, że od zawsze głupie sumienie... Ludzie, gadam sama do siebie w głowie, a moja dyskusja w niej nie ma najmniejszego sensu.
       - Bardziej niż sądziłam - szeroko się uśmiechnęła. Wróciłam i ją szybko ściągnęłam.
- Odwieś to tam, gdzie było..
- Oszalałaś! Bierzesz ją.
- Sukienkę? W życiu!
- Shadow... - Spojrzała na mnie ostro.
- Dobra... Wezmę ją... - Odpowiedziałam zrezygnowana unosząc ręce.
- Jeeeeeej! - Mocno mnie ścisnęła. Zdecydowanie za mocno.
- D-d-dusisz - wydukałam czując, że nie mogę złapać tlenu.
- Dobra idziemy zapłacić i lecimy po moją - pokiwałam głową.
       Szybko zapłaciłyśmy za rzecz oraz poszłyśmy po Rozalii kieckę. Ta kupiła zamiast jednej 5, jak nie więcej, gdyż przymierzała ich tysiące. Potem zaciągnęła mnie siła do sklepu z bielizną. Jest niemożliwa. Siłą również kazała mi jedne komplet kupić.
- Nie wiem po co mi on... - Westchnęłam wychodząc ze sklepu.
- Bo jak już będziesz potrzebować to będziesz miała. Tutaj siadamy? - Spytała mając na horyzoncie kawiarenkę.
- Koniec tej męczarni? Jasne!
- Tylko przerwa - Prychnęła siadając przy jednym ze stolików a na krześle obok znalazły się jej torby.
- Ludzie! Zabierzcie mnie stąd...- Zaczęły się moje gorzkie żale. Wspominałam, że nie cierpię zakupów? Podejrzewam, że napominałam sto pięćdziesiąt razy. Moja kochana przyjaciółka, oczywiście mnie zlała, nawet na mnie nie patrząc gdyż przeglądała coś w torbie.
- Chcesz coś? - zwróciłam na siebie jej uwagę.
- Latte iii... - Chwilę się zastanowiła - Serniczek - poszłam zamówić. Sama wzięłam sobie cappuccino z sernikiem. W czasie oczekiwania na zamówienie Roza się rozgadała na temat jakie to sukienki powinnyśmy założyć na koncert
- A kogo my tu mamy? - Magle na moich ramionach znalazły się dłonie jak wywnioskowałam po głosie Enza, który prawie przyprawił mnie o zawał.
- Jeju! Lorenzo! Chcesz mnie na drugi świat przenieść? - podskoczyłam na siedzeniu.
- Oczywiście, że nie! - Schylił się i od tyłu cmoknął mnie w policzek po czym się wyprostował nadal nie zdejmując dłoni - Kogo bym wtedy drażnił?
- Rudą małpę? - Lekko moje policzki się zaczerwieniłam, ale ukryłam to za włosami. Dziwne, gdyż nigdy w dzieciństwie przez mojego przyjaciela nie rumieniłam.
- Go nie mogę. Śliczne zdjęcia mi przesyła - poczochrał mnie i przysiadł się do nas - Gdzież moje maniery. Lorenzo - Skłonił się Rozie. Ta zachichotała i się przedstawiła rozbawiona.
- Jakie zdjęcia? - zmarszczyłam brwi
- Jak sobie słodziasznie spałaś - Słodko się uśmiechnął w moją stronę.
- Co?! - Wyjął telefon i nie dając mi go do ręki pokazał nam zdjęcie.
- Daj to! On ma za to opieprz a ty tego nie będziesz miał! - Chciałam wziąć telefon
- E e e! - Odciągnął telefon na bezpieczną odległość - Nie ma - puścił mi buziaczka.
- Uduszę go, przysięgam -  wysyczałam zdenerwowana.
- To duś, ale od mojego telefonu wara. Muszę mieć co powiesić nad łóżkiem - cicho się zaśmiał. Spojrzałam na niego jedynie, ale ani słowem się nie odezwałam, a wtedy nasze zamówienie przyszło.
- No to ja w tym czasie sobie przejrzę co se kupiłaś - uśmiechnął się w ten swój sposób i wziął jedną z moich toreb stojących na podłodze na swoje kolana.
- Oddaj to! - Zabrałam mu.
- Dlaczego? - Zdziwił się.
- Nie twój interes co tam jest.
- Nie narzekaj - zabrał mi torbę - Zawsze Ci sprawdzałem szafę i Ci ubrania wybierałem.
- Jak miałam dziesięć lat!
- Kochanie, jak sobie ostatnio słodko spałaś miałem dużo czasu - puścił mi oczka
- Jesteś niemożliwy....
- Przecież żartuję - Poczochrał mnie - A poza tym i tak mnie kochasz - Zajrzał do torby po czym szeroko się uśmiechnął. Strzeliłam facepalm'a na to.
- No, no. To ciekawe co jest głębiej - Zaśmiał się a mi dopiero się przypomniało, że ostatni sklep w jakim byliśmy to sklep z bielizną. W odpowiedzi prychnęłam.
- Tak właściwie, to z jakiej okazji byłaś u naszej Małpki na noc.
- A co zazdrosny?- zabrałam torbę.
- O tego rudzielca? - Prychnął - Nie rozśmieszaj mnie. Po prostu coś wspominał o - spojrzał w telefon - Upojnej nocy - Zacytował po czym schował telefon.
- Cooo... - zaczęłam się śmiać- Upojnej wodą?
- Nocy - Poprawił mnie z uśmiechem
- Sama spałam na dole, a on na górze. Pozdrawiam - nadal się śmiałam.
- Ja tylko przekazuje czego się dowiedziałem - uniósł ręce w geście obronnym.
- Rozbawiłeś mnie. Próbę mieliśmy i się zasiedziałam.
- Przecież nic nie mówię Boska
- Więc ty zostaniesz z Rozą a ja ucieknę daleko? Dzięki, pa - zaczęłam odchodzić
- A idź - prychnął i zwrócił się w stronę białowłosej. Póki miałam okazję ruszyłam w stronę wyjścia z budynku. - Ej! Wracaj tu! - Szybko została zatrzymana przez dziewczynę.
- A miało być tak pięknie...
- Ja tu jestem. Nie może być inaczej - Zaśmiał się chłopak.
- Ale łażenie po sklepach to męczarnia..
- Pomyśl sobie, że dla Rozalii spędzenie tego czasu z tobą to czysta przyjemność
       Westchnęłam głęboko.
- Dobra, zostaję
- I tak wszyscy dobrze wiemy, że to ze względu na mnie kochanie - Uśmiechnął się do niej ironicznie.
- Marz dalej - wystawiłam język. Zanim zdążyłam go schować brunet go złapał palcami
- Następnym razem będzie inaczej Słonko.
- Ta? Mówisz? Wątpię
- Jeszcze zobaczymy - puścił mój język
- Kończmy te męczarnie. Po czarne spodnie i do domu
- Sukienkę - poprawiła mnie Rozalia.
- Boska w sukience? A to nowość - zaśmiał się Lorenzo
- Jedną już mam...
- Właśnie widziałem. Przykryta tym kompletem, ale widziałem - zaśmiał się
- No dzięki
- To idziemy? - Odezwał się chłopak.
- Nie mów, że chcesz iść z nami..
- Będę waszym doradcą - dumnie uniósł głowę - A przy okazji umilę Ci ten czas
- Roza... powiedz mu coś.
- Zobaczę, czy chłopak ma gust - zmierzyła go wzrokiem.
- No widzisz! Idę z wami - zarzucił na mnie ramię. Skrzywiłam się, wszyscy są przeciwko mnie.
- No to w drogę - Enzo wstał i wziął nasze torby
- Czyli za tragarza będziesz robić?
- Jak na mężczyznę przystało - zaśmiał się.
- Heh..
       Białowłosa zabrała nas do jakiegoś sklepu. Oczywiście na wstępie mogli usłyszeć moje narzekanie Zostałam zaprowadzona od razu do przymierzalni i dopiero w niej zobaczyłam z czym mnie wepchała. Obydwoje czekali aż wyjdę.
-Nie wyjdę!
- Shadow. Nie wyjdziemy dopóki Cię w tym nie zobaczę - Mówiła stanowczym tonem nie odmawiającym sprzeciwu.
- Niech Enzo idzie!
- Oczywiście - Zaśmiał się i stanąć tuż obok, ale pół ścianka go kryła. Odsunęłam niczego nieświadoma zasłonę
- Błagam Cię.
- Wychodź no - Jęknęła białowłosa
- Widzisz przecież
- Shadow Hope Bley. Proszę wyjść z tej przymierzalni, ale już - zrobiłam to co kazała. Obejrzała mnie z kilku stron.
- Enzo! - zawołała, a chłopak się pojawił gwiżdżąc.
jg,- No no. Jak dla mnie nieźle - Oparł się o ścianę
- Miałeś sobie iść! Ty kłacmo!
- Nie iść, tylko odejść - Bronił się.
- No przecież na koncercie wszyscy Cię zobaczą. A ktoś musiał mi przekazać opinię.
- W tym nie idę w tym za Rosję, Chiny, Stany i Anglię!
- Dlaczego? - Enzo zrobił swoją minę zbitego psa.
- Bo jest obcisła. A jak się schylę... Nie i koniec.
- Pozwól, że ja to stwierdzę - cwanie się uśmiechnął. Zmroziłam go wzrokiem. Puścił mi buziaczka
- Przecież nie będziesz musiała się schylać
-... Wcale. Żegnam. - zniknęłam za zasłoną.
- Dobra. To następną ja ci wybiorę - powiedział i z tego co słyszałam zniknął, a Roza dalej czekała
- Rozalia, czemu go nie wywaliłaś? To jest wstydliwe..
- Z tego co słyszałam wcześniej to nic takiego się by nie stało
- Ale on miał nigdy nie ujrzeć mnie w takim wydaniu. W ogóle nikt nie miał
- I tak ktoś ujrzy. Jeszcze wspomnisz moje słowa Kochana...
      W tym oto momencie wrócił Lorenzo, który skierował mnie z powrotem do przymierzalni i dopiero kiedy zniknęłam za jej kurtyną wręczył mi sukienkę. Musiałam przyznać - śliczna była. Ściągłam tamtą i ubrałam cudną koronkową czarną sukienkę. Odsunęłam zasłonę i się im pokazałam. Enzo stał w tym samym miejscu co wcześniej również opartu ramieniem o ścianę, a Roza na mój widok zrobiła oczy jak pięć złoty
- Cudna! No powiedz coś! - Zwróciła się do bruneta
- Muszę przyznać jej rację
- Sukienka? Enzo, nie straciłeś gustu.
- To moja cecha wrodzona i nigdy nie zaniknie - prychnął
- Ale będzie leżeć na innej lepiej...
- Nie będzie. Albo ty ją bierzesz, albo sam ci ją kupie - powiedział stanowczo
- Enzo...
- Słucham Ciebie uważnie Boska
- Spodnie są lepsze...
- Nie wykręcisz się
- Wiesz, że sukienki nie są dla mnie, a dla dziewczyn o figurze Rozy..
- Nie wiem nie widziałem jej w sukience -podszedł bliżej i stanął na przeciwko mnie kładąc mi dłonie na ramionach - Ale teraz widzę Ciebie i wyglądasz ślicznie.
       Uśmiechnął się, ale nie tak jak zazwyczaj. Teraz jakoś tak... Ciepło? Szczerze? Spojrzałam w jego oczy. Poczułam jakby niewidzialną siłę, która mnie do jego ciemnych oczu ciągnęła. Świat zaczął się zatrzymywać. Stop. To brzmi jak z taniej komedii romantycznej.
- No dobrze. Wezmę ją.
- No. I głowa do góry-  Puściłam mu oczko i wypchnęłam a następnie się przebrałam - Człowiek z dobrymi intencjami i go odpychają jak zawsze - prychnął.
- Ja tu marudzę!
- Bo kobiety zawsze marudzą!
- Roza, trzepnij go!- Dziewczyna z uśmiechem spełniła polecenie.
- I w dodatku brutalne! A to ode mnie - uderzyłam go w tył głowy wychodząc.
- A to ode mnie - Klepnął mnie w tyłek kiedy go mijałam.
- Nie pozwalaj sobie.
- I tak mnie uwielbiasz. No powiesz. czy zrobiłabyś coś taj buźce? - zrobił minę zbitego psa Westchnęłam płacąc za sukienkę. Ekspedientka się uśmiechnęła widząc sukienkę.
- Widzę, że twój chłopak odpowiednią znalazł.
- Ależ oczywiście - z uśmiechem podszedł i mnie objął Spojrzałam na niego z dziwną miną - Widziała jak szukałem sukienki i z tą do ciebie szedłem - powiedział kiedy wychodziliśmy.
- Chłopak? -Uniosłam brew
- Jak dla mnie Leoś czegoś szuka też się od razu domyślają - wtrąciła Roza
- No widzisz?
- Ale Leo jest twoim chłopakiem, Enzo moim przyjacielem.
- Ale otoczenie tego nie wie Boska.
- Nie dziwię się, skoro mnie obejmujesz- Na Rozalię również zarzucił ramie
- To niech myślą, że jestem rozchwytywany - dumnie uniósł głowę.
- Leo mi wystarczy, ale Shadow.. - śmiała się nawet, gdy mroziłam wzrokiem
- Ona też jest rozchwytywana - zaśmiał się.
- ale ja mam ten zaszczyt
- I co się śmiejesz? - dźgnął mnie
- To ona się śmieje! Dlaczego mnie dźgasz?
- No jak tylko ciebie? -Rozę zaatakował
- Ej! Shadow sobie trykaj -ciągle się śmiała.
 -Widzisz? zezwolenie mam -znów mnie dźgnął
- Idź se!
- Nie uciekniesz mi - Szybko wziął mnie na ręce i jeszcze lekko podrzucił poprawiając
 -Mówiłam już, że jesteś niemożliwy?
- Pf. Ile razy się tego od Ciebie nasłuchałem.
- I pewnie drugie tyle się nasłuchasz.
- Nawet jak będę zdychać i będą to moje ostatnie godziny pewnie również usłyszę
- To raczej na 100% pewne.
- Ja to wiem już od dawna
- No to dobrze, ze wiesz
       Teoretycznie na tym zakupy się skończyły, w praktyce Enzo nas obie odprowadził po same drzwi. Pożegnałam się, a przez resztę dnia ogarnął mnie leń...
       Następnego dnia, po szkole, razem z Irys poszłam tam, gdzie miał się odbywać koncert. Na tablicy ogłoszeń spostrzegłyśmy listę, na której było rozporządzone kto kiedy gra oraz przygotowania. Dzisiaj postanowiłyśmy zrobić swoją część, więc wzięłyśmy się do pracy. Z jednej strony, jakby nie patrzeć było tego niewiele.
       Po skończeniu wróciłam do domu. Byłam okropnie zmęczona, więc gdy tylko opadłam na łóżko- usnęłam.

No jest! Z lekkim poślizgiem ale jest. Zapraszam do komentowania i obserwatorow ;*







środa, 18 listopada 2015

Spolier rozdziału 21.




Zakupy z Rozalią potrafią być męczące, ale co jest gdy spotka się osobę i ta męczarnia staje się lekko krępująca?
Może i przesadzam, może nie, lecz te zakupy miały swój magiczny moment, a jaki... To już przeczytacie sami.